Joanna
Fabicka to osoba wielu talentów: pisarka i felietonistka z zamiłowania,
znawczyni sztuki filmowej z wykształcenia. I choć znana mi jest nominowana
przed laty do Oskara „Męska sprawa”, którą Fabicka montowała, to dla mnie jest
ona przede wszystkim tą osobą, która powołała do życia Rudolfa Gąbczaka i jego
dość oryginalną rodzinę. I chwała jej za to.
„Szalone życie Rudolfa” nie jest z pewnością taką książką, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni, zwłaszcza kanonem lektur szkolnych, bo czytanie tego fikcyjnego dziennika nastolatka to rozrywka w czystej postaci. Książka opowiada nam o przygodach 14-letniego Rudolfa Gąbczaka, którego życiorys mógłby posłużyć za scenariusz do naprawdę dobrej komedii. Poznajemy również rodzinę głównego bohatera, która jest jeszcze bardziej pokręcona i zwichrowana niż Rudolf. Krótka prezentacja: Krystyna Gąbczak, rodzicielka, z wykształcenia psycholog, z zamiłowania zagorzała feministka prowadząca kółko dla uciśnionych mężatek z osiedla. Gaweł Gąbczak, ojciec o duszy artysty, jednak bez większych sukcesów na koncie. Aktualnie przechodzi kryzys wieku średniego, co doprowadza go do romansu z koreańską artystką (guzy pewne!). Nie można nie wspomnieć o babci – wszystkim w jej wieku życzę takiego wigoru (choć może lepiej nie). O wyczynach tej staruszki po całym osiedlu krążą legendy. No bo kto, mając na liczniku siedemdziesiąt lat, planuje ślub z kucharzem? Korsykańskim – żeby było pikantnie i egzotycznie. Dodajmy jeszcze prawdziwe utrapienie nastolatka – jego bratanka, który jest pewnie potomkiem samego diabła. Ten pięciolatek to najbardziej nieobliczalne stworzenie w życiu tytułowego bohatera – źródło kłopotów i udręk. Potrafi wyrządzić więcej szkód niż… bomba. Cóż, nawet pies głównego bohatera nie wydaje się być do końca normalny. Nie ma się co dziwić, że Rudolfowi trudno zapanować nad otaczającym go chaosem. Bo jego życie to chaos. A jak się do tego doda jeszcze problemy typowego nastolatka (w stylu: jak się niepostrzeżenie dostać do osiedlowego sex-shopu) – ciekawa i zabawna fabuła gwarantowana.
„Szalone życie Rudolfa” nie jest z pewnością taką książką, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni, zwłaszcza kanonem lektur szkolnych, bo czytanie tego fikcyjnego dziennika nastolatka to rozrywka w czystej postaci. Książka opowiada nam o przygodach 14-letniego Rudolfa Gąbczaka, którego życiorys mógłby posłużyć za scenariusz do naprawdę dobrej komedii. Poznajemy również rodzinę głównego bohatera, która jest jeszcze bardziej pokręcona i zwichrowana niż Rudolf. Krótka prezentacja: Krystyna Gąbczak, rodzicielka, z wykształcenia psycholog, z zamiłowania zagorzała feministka prowadząca kółko dla uciśnionych mężatek z osiedla. Gaweł Gąbczak, ojciec o duszy artysty, jednak bez większych sukcesów na koncie. Aktualnie przechodzi kryzys wieku średniego, co doprowadza go do romansu z koreańską artystką (guzy pewne!). Nie można nie wspomnieć o babci – wszystkim w jej wieku życzę takiego wigoru (choć może lepiej nie). O wyczynach tej staruszki po całym osiedlu krążą legendy. No bo kto, mając na liczniku siedemdziesiąt lat, planuje ślub z kucharzem? Korsykańskim – żeby było pikantnie i egzotycznie. Dodajmy jeszcze prawdziwe utrapienie nastolatka – jego bratanka, który jest pewnie potomkiem samego diabła. Ten pięciolatek to najbardziej nieobliczalne stworzenie w życiu tytułowego bohatera – źródło kłopotów i udręk. Potrafi wyrządzić więcej szkód niż… bomba. Cóż, nawet pies głównego bohatera nie wydaje się być do końca normalny. Nie ma się co dziwić, że Rudolfowi trudno zapanować nad otaczającym go chaosem. Bo jego życie to chaos. A jak się do tego doda jeszcze problemy typowego nastolatka (w stylu: jak się niepostrzeżenie dostać do osiedlowego sex-shopu) – ciekawa i zabawna fabuła gwarantowana.