poniedziałek, 7 grudnia 2015

“Mara Dyer. Przemiana” - Michelle Hodkin



Trylogia Michelle Hodkin, której główna bohaterka zabija myślami, zbiera same pozytywne recenzje, ale nie ma co ukrywać, że jej pierwszy tom - Mara Dyer. Tajemnica  kompletnie nie przypadła mi do gustu. Uważam,  że poziom, jaki prezentuje, jest za niski na zwykłą młodzieżówkę, a co dopiero młodzieżowy thriller (jak jest opisywana). Zero napięcia,  zero grozy, zero wyczucia. Postacie, fabuła, dialogi, humor - naprawdę nic nie zostało tam wykreowane dobrze. Rok temu uznałam Marę Dyer za kompletną stratę czasu i pieniędzy,  ale chyba z sentymentu (prawie) dokładnie rok później dałam jej drugą szansę i nie, wcale się nie zawiodłam. Nie mogę się nadziwić, że dwie części tej samej trylogii, pióra tej samej autorki, mogą być tak od siebie różne. I nie na poziomie fabularnym, ale stylistycznym głównie.



Druga część rozpoczyna się prawie dokładnie w tym miejscu,  w którym tom pierwszy się skończył (w tej recenzji nie pojawią się żadne spoilery).  Autorka nie zagłębia się za bardzo w wydarzenia z przeszłości ani nie przypomina czytelnikom, co dokładnie się stało. Zostawia i ich, i samą bohaterkę z własnymi przypuszczeniami. Szczególnie, że Marze nikt nie wierzy - wszyscy zaprzeczają jej domysłom, przekonując ją, że jest poważnie chora… na głowę. I dokładnie to jest największym plusem drugiego tomu.



Przypomnijmy: Mara Dyer potrafi zabijać myślami. Wystarczy, że pomyśli o czyjejś śmierci,  a ta osoba już umiera. Zazwyczaj, dodajmy, umiera w okropnych męczarniach, bo jakoś w naturze Mary leży skłonność do tortur (ale kto by się zbytnio przejmował). W pierwszym tomie poznajemy bohaterkę jako przestraszoną dziewczynkę, której nadnaturalne zdolności dopiero się objawiają. Nosi w swoim umyśle wielką żałobę po stracie przyjaciół, do której się przyczyniła, ale nie potrafi niczego wyjaśnić. Jedynie odkrywa więcej faktów i tajemnic na swój temat, lecz nijak nie potrafi znaleźć rozwiązania.

W drugiej części z Marą jest inaczej: ponieważ bohaterka ma świadomość swoich czynów, może jedynie znajdować kolejne wątpliwości. Zadania nie ułatwiają bliscy, którzy uparcie twierdzą, że Mara cierpi na chorobę psychiczną. Jedynie ukochany Noah wierzy jej równie mocno, co ona sama sobie.



Uważam, że najciekawszym zabiegiem, na jaki zdecydowała się Hodkin, jest ukrycie prawdy. Narracja jest pierwszoosobowa, ale kontrast przekonań Mary i kontrast przekonań wszystkich lekarzy, którzy ją badają, jest naprawdę silny. Ciężko odkryć, które z nich mówi prawdę: główna bohaterka, która lunatykuje co noc i miewa halucynacje średnio co pięć minut, czy wszyscy dookoła (a oni wszyscy powtarzają - jesteś chora, Maro. Musimy ci pomóc). Co prawda fabuła zmierza do oczywistego zakończenia, lecz nie zdziwiłabym się, gdyby pod koniec trzeciego tomu okazało się to kłamstwem. Przede wszystkim w Marze Dyer czytelnicy muszą się przyzwyczaić do dużej ilości kłamstw.



Atmosfera grozy jest naprawdę wyczuwalna. Napięcie wzrasta z każdą stroną,  czego nie spodziewałam się po Michelle Hodkin, biorąc pod uwagę spięcia związane z pierwszym tomem. Tym razem poradziła sobie wręcz doskonale - już dawno nie czytałam książki, która tak bardzo namieszała mi w głowie.  Kolejnym plusem jest psychodeliczny klimat z elementami horroru czy gore. Co prawda nie raz odczułam obrzydzenie, ale autorka ani razu nie przekroczyła granicy dobrego smaku. Podobnie dobrze wykreowani są bohaterowie - cała irytacja, którą odczuwałam, czytając narrację z punktu Mary rok temu, zniknęła. Teraz wydaje mi się bohaterką podejmująca racjonalne decyzje, która przeżywa niemały koszmar. Jej związek z Noahem, który początkowo opierał się na (denerwującej, co tu ukrywać) relacji dwóch sfrustrowanych nastolatków, teraz budzi raczej ciepłe uczucia. Mam wrażenie, że Hodkin w końcu dała im szansę i potraktowała ich związek poważnie lub też pozwoliła im samym potraktować go poważnie.



W Marze Dyer. Przemiana znajdziemy też nie do końca wyjaśnione retrospekcje, które przyprawiają o ciarki na plecach. Tajemnica jest powiązana z wydarzeniami z przeszłości (lub też nie ma jej wcale - może to jedynie wytwór wyobraźni Mary?). Autorce udało się tymi rozdziałami zaciekawić i jednocześnie nie namieszać zbyt mocno w konstrukcji fabuły. Pozostaje mi mieć nadzieję, że ostateczne zakończenie pozostanie na równie wysokim poziomie.



Podsumowując, bawiłam się niezwykle dobrze, czytając tę książkę. Niezwykle dobrze, w porównaniu do pierwszego tomu i niezwykle dobrze w ogóle. Jeśli szukacie ciekawego, autentycznie strasznego thrillera młodzieżowego, to ta pozycja świetnie się nadaje. Mam wrażenie, że na literackim rynku nie ma zbyt wiele powieści tego typu, tym bardziej Mara Dyer jest ciekawym tworem. Polecam się zapoznać się z serią, przebrnąć przez pierwszy tom, do którego moje uczucia się nie zmieniły, tylko ze względu na poziom drugiego. Jestem bardzo ciekawa Zemsty - szczególnie, że po tytule i zakończeniu Przemiany mogę spodziewać się tylko jednego.



Julia
Mara Dyer:

Tajemnica | Przemiana | Zemsta
 
Michelle Hodkin, Mara Dyer. Przemiana, Wydawnictwo YA!, 2014, stron: 480

4 komentarze:

  1. Też tak miałam, że pierwszy tom jakoś mnie nie przekonał, natomiast drugi... cóż, drugi po prostu wgniótł mnie w fotel, przynajmniej pod względem emocji.

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałam, że tylko ja tak mam :) Przemiana jest faktycznie warta poznania, nawet jeśli Tajemnica jest lekką porażką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ciekawego literacko przeżycia :) Podziel się wrażeniami koniecznie :)

      Usuń