piątek, 27 lutego 2015

„Mała zagłada” – Anna Janko



1 czerwca 1943 roku do małej wioski Sochy na Zamojszczyźnie wkraczają oddziały niemieckiego wojska, dokonując rzezi mieszkańców. To akt zemsty za rzekomą pomoc udzielaną przez mieszkańców partyzantom. W ciągu kilku zaledwie godzin wieś liczącą osiemdziesiąt osiem domów przestaje istnieć. Domostwa spalono, mieszkańców rozstrzelano. Niemal 200 osób straciło tego dnia życie. Ocaleli nieliczni. Wśród nich dziewięcioletnia wówczas Terenia Ferenc – matka Anny Janko. Terenia Ferenc była tego dnia świadkiem masakry, jakiej niemieccy żołnierze dokonali na bezbronnych i niewinnych mieszkańcach wsi. Patrzyła, jak hitlerowcy zabijają jej ojca i matkę.

To wydarzenie jest punktem wyjściem dla „Małej zagłady”. Nie jest to jednak jeszcze jednak tragiczna i przejmująca historia rodzinna, która zrodziła się w wyniku przeżyć związanych z II wojną światową. To znaczy – jest i tym, ale jest też czymś więcej.

„Mała zagłada” jest książką, która praktycznie pozbawiona jest fabuły, nie ma tu klasycznego ciągu wydarzeń połączonych nicią przyczyna-skutek. Jest to raczej monolog wewnętrzny (bardzo przejmujący)  narratorki – Anny Janko, czasem zapis rozmowy córki z matką. Bardzo to osobiste, intymne z jednej strony, ale z drugiej ma wymiar niezwykle uniwersalny.

środa, 25 lutego 2015

„Atlas chmur” – David Mitchell



„Atlas chmur” to jedna z nielicznych książek, jakie przeczytałam po obejrzeniu filmu. Miałam przez to pewne obawy, gdyż nie lubię czytać książki, kiedy wiem, jak fabuła się skończy, a do tego mam z góry narzuconą formę wizualną - wygląd miejsc, bohaterów itp. Dla „Atlasu chmur” zrobiłam jednak wyjątek. Film bardzo mi  się podobał, a może inaczej - zaintrygował mnie. Na dodatek przeczytałam, że książka Mitchella nominowana była do prestiżowej nagrody Bookera, a także została uznana za jedną ze Stu Książek Dekady. To wszystko spowodowało, że sięgnęłam po tę powieść. A ta zaintrygowała mnie jeszcze bardziej niż film.

Sam układ rozdziałów jest bardzo ciekawy: 1,2,3,4,5,6,5,4,3,2,1. Numery oznaczają jedną historię, ale jak widać - historii jest sześć. Czytałam wiele razy książki, które miały kilka płaszczyzn czasowych, jednak „Atlas chmur” to prawdziwy fenomen! Tu każdy rozdział mógłby stanowić materiał na oddzielną powieść, a na dodatek Mitchell mistrzowsko żongluje gatunkami literackimi i stylami.  Jednak każda historia jest powiązana z kolejnymi, życie i losy bohaterów wpływają na to, jak potoczy się los postaci z kolejnych rozdziałów.

sobota, 21 lutego 2015

„Ciepłe ciała” – Isaac Marion



Mianowanie słaniającego się w postapokaliptycznym świecie zombie jako głównego bohatera książki jest trochę ryzykowne. Przywykliśmy do wizji zombie jako maszyn do zabijania, bez jakichkolwiek skrupułów, z instynktami zwierzęcymi zamiast ludzkich. Krok, na jaki zdecydował się Isaac Marion w Ciepłych ciałach, to interesujące a przy tym zaskakująco trafne posunięcie.



Głównym bohaterem jest R. R nie pamięta swojego imienia, co upodabnia go do innych zombie. Ale pamięta przynajmniej jego pierwszą głoskę, a to już podnosi go o szczebel wyżej w rankingu żywotności. Pewnego dnia poznaje Julie, która w przeciwieństwie do niego jest w pełni żywa. Jak wiele zmieni to spotkanie?

Otóż zmieni bardzo dużo. Na początku trzeba zaznaczyć, że R nie jest zbytnio podobny do innych zombie, które swoją nieumiejętnością sklejania zdań biją roczne dziecko na głowę, a w tempie poruszania prześciga je żółw.

wtorek, 17 lutego 2015

„Love, Rosie” – Cecelia Ahern



Rosie Dunne i Alexa Stewarda poznajemy jeszcze w szkolnej ławce, z ich pierwszych wymienianych sekretnie podczas nudnych lekcji liścików. Rosie Dunne i Alex Steward to dwójka nierozłącznych przyjaciół. Z typu tych, co znają się jak łyse konie, jeszcze z piaskownicy. Rosie i Alexa poznajemy, kiedy są kilkuletnimi dziećmi, a potem śledzimy historię ich przyjaźni/miłości przez niemal pięćdziesiąt lat ich życia. Życia, które nie raz ich zaskoczy, da im nieźle w kość – choć może to bardziej wina bohaterów niż życia. W każdym razie losy dwójki bohaterów nie raz zaskoczą czytelnika nieoczekiwanym zwrotem akcji, który naprawdę skomplikuje relacje między nimi, na próbę wystawiając ich wieloletnią przyjaźń.

Książka „Love, Rosie” ma niezwykła formę, ponieważ w całości składa się z liścików, listów, e-maili, esemesów, zapisów z chatu. Książka to zbiór korespondencji między Rosie i Alexem, między tą dwójką a ich bliskimi. Nie czyta się tego jak zwykłej powieści, bowiem w takiej sytuacji czytelnik sam musi sobie dużo dopowiedzieć, wyobrazić, co mogło stać się między jednym a drugim listem. Musi umiejętnie czytać między wierszami. To było ciekawe doświadczenie.

środa, 11 lutego 2015

„Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży” – Philip Pullman



Kiedy byłam małą dziewczynką (czyli nie tak dawno znowu), uwielbiałam te wieczory, kiedy mama siadała wieczorem na skraju łóżka i czytała mi przed snem różne bajki lub baśnie. Magiczne chwile! Kiedy więc w moje ręce wpadło piękne wydanie „Baśni braci Grimm dla dorosłych i młodzieży” nie miałam wątpliwości – muszę je przeczytać, choćby przez sentyment do tych wieczorów. No okay, kusząco podział na mnie też wyeksponowany na okładce napis: BEZ CENZURY. Dałam się uwieść.
Nie żałuję.

„Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży” to zbiór 50 baśni w nowym opracowaniu Philipa Pullmana – angielskiego wykładowcy i pisarza, którą szerszą popularność zdobył sobie  trylogią fantastyczną dla młodzieży Mroczne materie. Jak przyznaje autor, jego zamiarem było napisać takie wersje znanych baśni, który byłyby czyste jak łza.

środa, 4 lutego 2015

„Marsjanin” – Andy Weir



Na początku muszę nadmienić, że bardzo lubię powieści o sztuce przetrwania. Zazwyczaj oprócz trzymającej w napięciu akcji dotyczącej bohatera i jego zmagań z naturą  a także losem, który zawodzi go na każdym kroku, niosą ze sobą dużą dawkę filozoficznych mądrości dotyczących życia,  często dość odkrywczych, ale jednocześnie zaskakująco trafnych i prawdziwych. ,,Życie Pi" Yanna Martela uplasowało się wysoko w rankingu moich ulubionych powieści tego typu. „Marsjanin" autorstwa Andy'ego Weira to książka stosunkowo podobna, z tym, że bohater ma dużo gorzej: miejscem jego gehenny jest Mars.

Mark Watney, astronauta, obudził się na Marsie całkowicie sam, bez załogi, która z powodu burzy piaskowej zmusiła resztę ekspedycji do ucieczki. W dodatku nie ma się jak wydostać z planety  ani skomunikować z Ziemią. Cały świat jest pewny, że on nie żyje. Tymczasem jemu nie pozostaje nic innego, jak przeżyć. Ale to nie będzie proste zadanie.

poniedziałek, 2 lutego 2015

„Chemia śmierci” – Simon Beckett



„Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardła. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść". No bez przesady, ale trzeba przyznać, że „Chemia śmierci” to niezły thriller.

David Hunter, były antropolog sądowy, postanawia rozpocząć nowe życie w Manham jako wiejski lekarz. Manham to typowe małe miasteczko, gdzie wszyscy wszystkich znają, plotki rozchodzą się z prędkością światła, tubylcy tworzą własną odgrodzoną i zamkniętą społeczność, a ostatnie słowo oczywiście należy do zarozumiałego duchownego. Wydawać by się mogło, że w tak małym i spokojnym miejscu nic ciekawego nie może się zdarzyć. Nic bardziej mylnego. Dwójka chłopców znajduje w lesie rozkładające się zwłoki młodej mieszkanki Manham. Już  samo morderstwo mocno zszokuje mieszkańców, nie wspominając o tym, że to nie koniec ofiar, a tak okrutnych czynów mogła dopuścić się tylko osoba mieszkająca w miasteczku, osoba, którą widują na ulicach, z którą ucinają codziennie miłe pogawędki, osoba, którą - mogliby przysiąc - dobrze znają. Osoba wywodzącą się z ich społeczności. Policja rozpoczyna śledztwo, a pomoże jej w tym  - nie, nie, nie ksiądz - nasz główny bohater - David.

„Ciało ludzkie zaczyna rozkładać się 4 minuty po śmierci (...) Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz" .
Książka ta nie jest powieścią dla osób o delikatnych nerwach. Pełno tu brutalnych i odrażających opisów rozkładających się zwłok. Ja całe szczęście nie należę do tych czytelników :) I uważam te właśnie informacje za ogromny atut książki!