Poznajcie
Flawię de Luce – następczynię panny Marple, późne pisarskie dziecko Alana
Bradleya, kanadyjskiego pisarza, który Flawię uczynił główną bohaterką cyklu swoich
powieści kryminalnych. Pierwszą z tych
powieści jest właśnie „Zatrute ciasteczko”.
Flawia
jest niesforną jedenastolatką, która jak kot zawsze chadza własnymi ścieżkami,
nie bacząc na ryzyko i niebezpieczeństwa. Niech was jednak nie zmyli dziecięcy
wiek bohaterki, bo dziewczynie wcale nie w głowie niewinnie dziewczęce zabawy –
jej ulubionym miejscem w rodzinnej posiadłości Buckshaw jest chemiczne
laboratorium odziedziczone po którymś z przodków, a znajomości trucizn
wszelakiej maści mogliby pozazdrościć jej najwięksi znawcy tematu, z Agathą
Christie na czele: „Gdy nauczyłam się
rozpoznawać równania chemiczne (…), otworzył się przede mną wszechświat. Czułam
się tak, jakbym odkryła książkę kucharską Baby Jagi”.
I z tej książki kucharskiej czerpie pełnymi garściami, ryzykując niebezpiecznymi eksperymentami nawet na swych starszych siostrach: Dafne, która nigdy nie rozstaje się z książkami, pochłaniając je w ilościach hurtowych, oraz Ofelii, zainteresowanej wyłącznie swoją urodą i niejakim Nedem. W każdym razie siostry skutecznie uprzykrzają młodszej życie, a ta nie pozostaje im dłużna. Choć może jest dokładnie odwrotnie i to starsze siostry próbują poskromić najmłodszą w jej poczynaniach. Zadanie karkołomne, bo Flawia uwielbia kłopoty. Dlatego kiedy w pewien leniwy letni poranek odkrywa w przydomowym ogródku mężczyznę, który w jej obecności wydaje ostatnie tchnienie, wypowiadając przy tym tajemnicze słowo: „Vale”, jest w siódmym niebie – czego nie można powiedzieć o reszcie domowników, z ojcem zajętym tylko swoją kolekcją znaczków na czele. Flawia z miejsca zaczyna swojej prywatne śledztwo, wyprzedzając zawsze o krok miejscową, dość nieudaczną w swych poczynaniach policję. A gra toczy się o wysoką stawkę, bo o zabójstwo tajemniczego przybysza zostaje oskarżony ojciec naszej bohaterki. Flawia jest więc dla niego ostatnią deską ratunku. A żeby rozwiązać zagadkę, musi ona nie tylko odkryć tożsamość mężczyzny znalezionego między grządkami z ogórkami, ale także poznać mroczne sekrety swojego ojca. Rozwiązanie zagadki ma bowiem związek z jego przeszłością: kolegami ze szkoły, tajemniczym samobójstwem (?) ukochanego wychowawcy oraz pewną limitowaną serią znaczków pocztowych ukradzionych w zagadkowych okolicznościach.
I z tej książki kucharskiej czerpie pełnymi garściami, ryzykując niebezpiecznymi eksperymentami nawet na swych starszych siostrach: Dafne, która nigdy nie rozstaje się z książkami, pochłaniając je w ilościach hurtowych, oraz Ofelii, zainteresowanej wyłącznie swoją urodą i niejakim Nedem. W każdym razie siostry skutecznie uprzykrzają młodszej życie, a ta nie pozostaje im dłużna. Choć może jest dokładnie odwrotnie i to starsze siostry próbują poskromić najmłodszą w jej poczynaniach. Zadanie karkołomne, bo Flawia uwielbia kłopoty. Dlatego kiedy w pewien leniwy letni poranek odkrywa w przydomowym ogródku mężczyznę, który w jej obecności wydaje ostatnie tchnienie, wypowiadając przy tym tajemnicze słowo: „Vale”, jest w siódmym niebie – czego nie można powiedzieć o reszcie domowników, z ojcem zajętym tylko swoją kolekcją znaczków na czele. Flawia z miejsca zaczyna swojej prywatne śledztwo, wyprzedzając zawsze o krok miejscową, dość nieudaczną w swych poczynaniach policję. A gra toczy się o wysoką stawkę, bo o zabójstwo tajemniczego przybysza zostaje oskarżony ojciec naszej bohaterki. Flawia jest więc dla niego ostatnią deską ratunku. A żeby rozwiązać zagadkę, musi ona nie tylko odkryć tożsamość mężczyzny znalezionego między grządkami z ogórkami, ale także poznać mroczne sekrety swojego ojca. Rozwiązanie zagadki ma bowiem związek z jego przeszłością: kolegami ze szkoły, tajemniczym samobójstwem (?) ukochanego wychowawcy oraz pewną limitowaną serią znaczków pocztowych ukradzionych w zagadkowych okolicznościach.
Największym
atutem powieści Bradleya jest wykreowana przez niego postać nastoletniej
Flawii, nie bez powodu okrzykniętej następczynią leciwej panny Marple. Flawia
sztuki dedukcji mogłaby uczyć się od samego Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirot.
Jest niezwykle inteligentną, bystrą dziewczyną, znawczynią nie tylko tajników
chemii – równie biegle porusza się w tematach związanych z literaturą czy muzyką
klasyczną. Tym, co czyni jej opowieść atrakcyjną – bo historię poznajemy z
punktu widzenie Flawii, jest również język
głównej bohaterki: niezwykle barwny, ironiczny, dowcipny, cięty, pełen celnych
uwag.
Piękna
okładka, przywodząca na myśl klimat filmów Tima Burtona, wspaniale oddaje
atmosferę posępnej posiadłości Buckshaw. A okładkowa Flawia – cóż, ma w sobie
coś z Wednesday Addams z kultowego filmu „Rodzina Addamsów” i bynajmniej nie jest to tylko kwestia
uczesania.
Czyta
się znakomicie. Jeśli ktoś skosztuje to ciasteczko, z pewnością narobi sobie smaku
na kolejne (ponoć jeszcze lepsze) kryminały z Flawią de Luce w roli głównej.
pani eM.
Alan
Bradley, Zatrute ciasteczko, wyd.
Vesper, 2010, stron: 368
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz