poniedziałek, 10 października 2016

„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” - Swietłana Aleksijewicz

Wojna w żaden sposób osobiście mnie nie dotknęła, postrzegałam ją, oczywiście, jako straszną, ale też abstrakcyjną. Ludzie umierali, ale nie odbierałam tego personalnie, nie myślałam o nich w ten sam sposób jak o moich bliskich. Byli dla mnie tylko statystykami, ewentualnie wielkimi ludźmi, którzy nie byli do mnie podobni. I nagle trafiłam na książkę, która jest zbiorem historii zwykłych kobiet. Każda z nich miała swoje życie, marzenia, aspiracje. I wszystko to zniszczyła wojna.
Ich reakcja na wojenną rzeczywistość i własne doświadczenia była przeróżna. Najbardziej zszokowały mnie opowieści dziewczyn - moich rówieśniczek, które chciały walczyć za wszelką cenę. Mimo odmowy komisji uzupełnień, niepełnoletności czy sprzeciwu rodziny pragnęły służyć krajowi. Większość bohaterek tej książki właśnie w ten sposób rozpoczęła swoją przygodę z wojskiem. To było dla mnie niewyobrażalne, one pragnęły oddać życie za ojczyznę. Porzucały bezpieczne domy, rodziny i swój świat, by walczyć za idee.
Żadna nie wiedziała, co będzie się naprawdę dziać na wojnie. Nie wyobrażała sobie ziemi nasiąkniętej krwią, widoku pierwszego zabitego czy pierwszego uratowanego rannego. (Chyba nikt nie byłby zdolny wyobrazić sobie czegoś takiego). Po kilkudziesięciu latach te kobiety, wojenne bohaterki, opowiedziały o wszystkich swoich odczuciach i doświadczeniach Swietłanie Aleksijewicz – pisarce, która jako pierwsza w historii została nagrodzona literackim Noblem za reportaż. Każda ze spisanych przez noblistkę historii była unikatowa i niezwykła. Żadna kobieta nie odczuwała wojny tak samo, nie miała tych samych problemów, wiele z nich pełniło zupełnie różne funkcje w wojennej machinie. Reportaż serwuje nam wyznania sanitariuszek, lotniczek, saperów, kucharek, czołgistek, łączniczek, mechaniczek i wielu innych.
Kobiece spojrzenie na wojnę zupełnie różni się od męskiego. Żołnierki mają dużo więcej problemów w czasie jej trwania i po niej. W trakcie muszą uporać się z męskimi uniformami, seksizmem i wieloma innymi trudnościami, o których mężczyźni nawet nie śnią. Po wojnie są niechciane, muszą chować swoje medale, ukrywać urazy, z którymi mężczyźni się obnoszą. Nie wypada im mówić o przeszłości, w końcu nikt nie chce żony żołnierki. Dla niektórych z nich wojna nigdy się nie skończyła, dzielą ją tylko na czas przed i po Zwycięstwie.
Większość relacji opowiadała o rzeczach niewyobrażalnych dla osób żyjących w czasie pokoju.  Nie mogłam sobie wyobrazić, jak ludzie mogą być zdolni do czegoś takiego. Jak matki mogą poświęcać dzieci w imię idei. Jak młode dziewczęta mogły całować setki umierających rannych i zapewniać ich o swojej miłości. Jak zwyczajne kobiety wytrzymały wielki głód i widok zabijanych bliskich. Człowiek, który sam nie doświadczy takich okrucieństw, nie jest w stanie tego zrozumieć.
„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” wzbudziła wielkie kontrowersje u naszych wschodnich sąsiadów.  Ludzie czytali tę książkę i byli oburzeni, wywiady odsłaniały kruchość dziewcząt, uznawanych za bohaterki. Pokazywały je jako kobiety, nie żołnierki. Kobiety nieidealne i przerażone. Swietłanę Aleksijewicz została oskarżona o „pacyfizm, naturalizm oraz podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej”.  Jej książki nie są publikowane na Białorusi, gdzie się urodziła.
Czy polecam tę książkę? Zdecydowanie tak. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” to wstrząsająca i ciężka książka, którą po prostu trzeba przeczytać. Nauczyłam się dzięki niej więcej o wojnie niż przez wszystkie lata edukacji. Według mnie to pozycja obowiązkowa dla każdego.
Dana
Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Wydawnictwo Czarne, 2015, stron: 336

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz