Niedawno prezentowałam
Wam recenzję Feed - książki, która
była doskonałą wizją świata nawiedzonego przez zombie. Teraz, po przeczytaniu Deadline widzę, że dokładność, z jaką
Mira Grant wykreowała obie książki, trochę się różni. Co tu dużo mówić - Deadline jest jeszcze lepsza!
Po dramatycznych
wydarzeniach ostatnich miesięcy Shaun Mason stał się wrakiem, zaledwie cieniem
człowieka, jakim był kiedyś. Igranie ze śmiercią przestało być już takie
zabawne, a życie straciło swój słodki, lekko zgniły smak. Kiedy w drzwiach
mieszkania Shauna pojawia się pewien naukowiec, który według ostatnich
doniesień powinien być martwy, wszystko staje na głowie. Zwłaszcza, że chwilę
później wybucha kolejna epidemia. Przypadek? Wiedza nieoczekiwanego gościa jest
ekstremalnie niebezpieczna. Co więcej, to jedyna nadzieja na pokonanie
potworności, która zagraża całemu życiu na Ziemi.
Mira Grant posiada
typowy męski styl. Mocno trzyma się fabuły, interesuje ją akcja, nie skupia się
na opisach postaci. Szczególnie widać to w Deadline.
W pierwszej części nużyły mnie zbyt długie opisy nieistotnych szczegółów (np.
budowa okularów), więc ku mojej uciesze w Deadline
zbyt wielu ich znajdziemy.
W tej części narratorem jest Shaun i uważam,
że w tej roli sprawdza się lepiej niż Georgia (chociaż różnica między nimi jest
niemal niezauważalna). Głównie dlatego, że w jego narracji w końcu pojawia się humor, którego
brakowało mi w Feed. Ironiczne
wstawki zdecydowanie uprzyjemniają lekturę książki, w której akcja mknie na łeb,
na szyję. Podtrzymanie relacji Georgia – Shaun było świetnym zabiegiem, dzięki
któremu Shaun jest jeszcze lepszą postacią. Po raz kolejny pokazuje, jak
oddanym i kochającym jest bratem. W końcu z codziennego życia wiemy, że
braterskiej relacji nigdy za wiele.
W Deadline długich i męczących opisów nie znajdziemy, bo fabuła jest
mocno rozbudowana i praktycznie zaczyna się trzęsieniem ziemi. Podobnie jak w Feed jest to misternie wykreowana
historia trzymająca ciągle w napięciu. Więcej tu akcji, więcej zombie, więcej
wirusów. Ponieważ żywe trupy nie kręcą mnie za bardzo, nie mogę zaprzeczyć , że
to ostatnie to najciekawszy wątek w serii Przegląd Końca Świata. Jeżeli jednak
ktoś czytał jedną książkę po drugiej, może być niekiedy męcząco i nużąco, bo w Deadline pełno wyjaśnień i odniesień do
pierwszej części. Prawda jest najważniejsza, mówią
bohaterowie Grant, ale dopiero w tej części to wszystko nabiera odpowiedniego
wydźwięku: w całym tym brutalnym świecie jest tyle sekretów, tajemnic, teorii
spiskowych, że zupełnie nie wiadomo, komu wierzyć; kto jest dobry, a kto zły; ale
jednocześnie wszystko napisane jest w przemyślany i inteligentny sposób.
Podsumowując Deadline w trzech słowach: więcej,
bardziej, lepiej. Początek jest mocny niczym wystrzał z dobrego pistoletu, ale
zakończenie to już wystrzał armatni. Czyste szaleństwo! Zdecydowanie nie
obawiam się o poziom trzeciego tomu. Boję się jedynie, co jeszcze pani Grant
wymyśli.
Za
możliwość przeczytania książki dziękujemy wydawnictwu SQN
Mira Grant, Przegląd końca świata: Deadline, Wydawnictwo SQN, 2013, stron: 505
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz