środa, 21 października 2015

„Facecje” – Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński



Na początku było pytanie: „co by było, gdyby…”. Gdyby Mickiewicz, Bonaparte, Romeo i Julia, inne postacie fikcyjne tudzież historyczne – politycy, przywódcy, naukowcy, artyści – mieli dostęp do tych środków komunikacji, którymi dysponujemy współcześnie. Gdyby Mickiewicz mógł publikować posty na facebooku, Romeo esemesować z Julią,  Ariadna pomagać Tezeuszowi za pomocą google maps,  a Filippides mierzyć trasę swego biegu za pomocą aplikacji Andremondo…;)

Wynikiem takiego absurdalnego gdybania są właśnie „Facecje”.  Historyjki, o których sami autorzy mówią we wstępie, że powstawały dla frajdy wymyślania sytuacji, w których znane postacie umieszczać się będzie w zupełnie nowym dla nich kontekście – kontekście mediów społecznościowych. Czyta się to i ogląda również z nie mniejszą frajdą, bo to pozycja zabawna i prześmiewcza zarazem. Choć opinie o niej bywają bardzo różne. Pozwolę sobie przytoczyć kilka, bo rzucą one nieco światła na to, czego po książce można się spodziewać: Strata czasu – twierdzi Proust, Marcel zresztą.  Strata kasy – w opinii niejakiego Rockeffelera, tego od kasy jak miodu.  Wolałbym się nie wypowiadać – to z kolei ten czyścioszek, co ręce umywał, Poncjusz Piłat. Czujecie już ten klimat?  Absurd, dowcip, kpina, ale również erudycja i intelektualna przygoda.

Czego my tutaj nie mamy? „Facecje”, mimo że w swoje formie na wskroś współczesne, nazwę gatunkową zaczerpnęły od staropolskiego, krótkiego utworu o żartobliwym charakterze (choć pewnie to face jak w facebooku nie było bez znaczenia). I rzeczywiście z żartem i zabawą mamy tu w dużym stopniu do czynienia. Żart ten jednak nie przybiera szaty rymowanej fraszki ani krótkiego opowiadania, ale tego, co dla współczesnej narracji najbardziej charakterystyczne: są więc posty, memy, esemesy. A zatem na facebooku Maria umieszcza post z informacją o narodzinach synka Jezuska, Bracia Lumiere wjeżdżają na Youtube’a, Kopernik wrzuca fotki Ziemi, Galileusz lajkuje, Inkwizycja hejtuje. Jest moc. I zabawa.

Z drugiej strony to książka będzie stanowić doskonałą rozrywkę przede wszystkim dla tych, którzy w kulturze i historii są zakorzenieni na tyle, by zrozumieć kryjące się pod tymi krótkim historyjkami aluzje. Innym pozostaje zajrzeć do podręcznika historii (lub innego źródła - najpewniej Wikipedii), by rozszyfrować choćby, dlaczego Słowacki hejtuje na facebooku fragmenty epopei Mickiewicza, a Krasiński mu w tym wtóruje. Świetna w tej książce jest też z jednej strony swoboda, z jaką autorzy operują współczesnym żargonem, z drugiej natomiast znajomość świata mediów społecznościowych i zasad ich funkcjonowania (choćby hasztagowe szaleństwo).  Dla spragnionych bardziej klasycznych form też coś się znajdzie – pojawiają się interesujące wywiady (jak choćby z Marią Antoniną o lifestyle’owym urywaniu głowy).

Co nam dają "Facecje"? I czegoś nauczą, i coś uświadomią, i do łez rozbawią – czego chcieć więcej? No właśnie – więcej!

Wypada zakończyć, dostosowując reguły gry do zawartości książki:

#koniecznie #świetnazabawa #UbawPoPachy #PłakałamZeŚmiechu #mickiewiczwieczniezywy #chcęwięcej #facecjedlakazdego



pani eM


Patryk Bryliński, Maciej Kaczyńki, Facecje, Otwarte, 2015, stron: 200



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz