„Arystokratka w ukropie” to
znakomita i równie śmieszna kontynuacja „Ostatniej arystokratki”. Kto nie
czytał pierwszej części, będzie miał teraz podwójną radość, bo powinien czym
prędzej nadrobić to przeoczenie. Kto czytał część pierwszą, ma gwarancję równie
doskonałej zabawy. Bo nie sposób nie śmiać się w czasie lektury książki o
perypetiach hrabiowskiej rodziny Kostków.
Rodzina Kostków żyła spokojnie w
Nowym Jorku do momentu, gdy okazało się, że są oni ostatnimi spadkobiercami
zamku na Kostce w Czechach. Spakowali swój dorobek, prochy przodków, kota
Carycę i wyruszyli do Czech na spotkanie z nieznanym. To spotkanie z nieznanym
jest źródłem licznym nieporozumień i komicznych sytuacji. W pierwszej części
rodzina próbuje oswoić się z nową dla nich sytuacją. W części drugiej – już
trochę okrzepli i próbują zrealizować plan zrobienia z Kostki zamku totalnego.
Zadanie karkołomne, gdy weźmie się pod uwagę osoby, które nad tym planem
pracują. Czy uda im się zrobić z zamku na Kostce największą turystyczną
atrakcję w Czechach? Sprawdźcie sami – ręczę, że warto!
Nie ma w książce „Arystokratka w
ukropie” strony, która nie wywoływałaby uśmiechu na twarzy. W ukropie jest nie
tylko Mary/Maria – nastoletnia narratorka opowieści i chyba jedyna w miarę
normalna osoba. Reszcie mieszkańców na Kostce trudno tę normalność przypisać.
Zmartwieniem ojca Mary jest, jak zrobić z Kostki dobrze funkcjonujący interes,
nie inwestując w to ani jednej korony. O ból głowy przyprawia go zakup papieru
toaletowego. Matka Mary ciągle żyje nadzieją na spotkania z lady Di, pani Cicha
(kucharka) przy każdej okazji zagląda do kieliszka, Józef (kasztelan zamku)
dalej pluje jadem na każdego turystę, pan Spock (ogrodnik) znajduje się na
detoksie, a podrzucona przez adwokata rodziny jego córka – Deniska – wprowadza
do zamku zupełnie demoniczny klimat. W obliczu tego projekt zamku
totalnego chwieje się już u podstaw. Na
szczęście dla czytelnika, który będzie miał ubaw z obserwowania tego, jak
bohaterowie radzą sobie z własnymi problemami i problemem podupadającej Kostki.
A kiedy czasami pojawi się na Kostce jakaś wycieczka – kłopoty gwarantowane.
„Arystokratka w ukropie” to mega
zabawna historia. Każda strona to opis zabawnych sytuacji, śmiesznych dialogów,
komicznych zachowań bohaterów. To lekka, przyjemna historia, która rozbawi
największego ponuraka. Szczerze polecam! Nie czytajcie w miejscach publicznych,
bo naprawdę ludzie mogą na Was dziwnie spoglądać – niekontrolowane wybuchy
śmiechu gwarantowane.
Oliwia
Evžen Boček, Arystokratka w ukropie, Wydawnictwo Stara Szkoła, 2016, stron: 218
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz