Łukasz Orbitowski uchodzi za jednego z najbardziej obiecujących
współczesnych twórców na gruncie polskiej literatury, a jego pozycję
zdecydowanie umocnił Paszport Polityki, który pisarz otrzymał w roku 2015 za
powieść „Inna dusza”. Tom „Wigilijne psy i inne opowieści” jest drugim wydaniem
opowiadań w większości już wcześniej publikowanych.
Na zbiór składa się jedenaście różnorodnych
tekstów, które łączy atmosfera grozy, strachu, niepokoju, często rodem z
horroru, chociaż z drugiej strony mamy
tutaj niby normalny, codzienny świat, ponurą rzeczywistość polskich blokowisk.
Takie trochę polskie piekiełko - beznadziei, depresyjności, zniechęcenia. To
brudny i przygnębiający świat, spowity jakimś półmrokiem. Nie będę streszczać w
tym miejscu każdego opowiadania, ale żeby zasygnalizować klimat, wspomnę o
niektórych. W „Wigilijnych psach” (tytułowym opowiadaniu) ojciec udaje się nad
rzekę utopić szczeniaki, których nie udało się nikomu oddać, „Opowieść taksówkarska”
traktuje o tajemniczej i niewyjaśnionej śmierci taksówkarza. W „Kacprze
Kłapaczu” dzikich lokatorów pewnego wieżowca nawiedzają duchy. „Serce kolei”
jest niesamowitą i straszną podróżą pociągiem relacji Kraków-Katowice, w czasie
której dzieją się rzeczy co najmniej osobliwe.
Opowiadania Łukasza Orbitowskiego
łączą w sobie realizm w opisywaniu świata (w sensie – nie ma tu jakiegoś
upiększania) z fantastyką (w sensie - w
świecie blokowisk ożywają duchy, demony). Jest mrocznie i strasznie. I dziwnie.
Z pewnością nie są to teksty, które przypadną do gustu zwolennikom realizmu w
literaturze, bo światem tych opowiadań rządzą często siły nadprzyrodzone, mamy
tajemnicze wydarzenia, na które nie można patrzeć przez „szkiełko i oko”. Dla
wielbicieli horroru, opowieści spod znaku choćby Stephena Kinga, może to być
ciekawe spotkanie. Z pewnością może się spodobać klimat grozy, niepokoju,
tajemnicy.
Choć to całkiem ciekawy zbiór, to
ja żałuję, że są to jednak tylko opowiadania. Jakoś nie potrafię się przekonać do
tej formy wypowiedzi, niestety. O wiele bardziej wolę powieści. Prawda jest
taka, że opowiadanie jako krótka forma nie daje szansy na „zaprzyjaźnienie się”
z bohaterami, na wejście do ich świata, na oswojenie się z nim. I często, kiedy
już uda się wejść w wykreowany świat, okazuje się, że trzeba go już opuścić. Z
drugiej strony opowiadanie wymaga chyba od twórcy większej samodyscypliny w
kreowaniu świata.
Podsumowując – wielki plus za
klimat, który udało się autorowi stworzyć. Za mrok, grozę, niepokój i sporą
dawkę dziwności. Ja jednak utwierdziłem się w przekonaniu, że opowiadania to
nie jest to, co lubię najbardziej. I nie jest to wina autora i jego tekstów,
ale po prostu samej formy opowiadań.
Patryk
Łukasz Orbitowski, Wigilijne psy i inne opowieści, SQN,
2016, stron: 480
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz