niedziela, 4 września 2016

„Gwiazdozbiór psa” – Peter Heller

Peter Heller porzucił dziennikarstwo a także pisanie reportaży, by stać się pełnoetatowym autorem literatury fikcyjnej. W jego głowie narodził się pomysł – zresztą niebezpiecznie podobny do pomysłu, na który inny pisarz wpadł kilka lat wcześniej – i w ten sposób powstała jedna z najdziwniejszych książek, z jakimi spotkałam się w życiu. Gwiazdozbiór Psa, w dużej mierze podobnie jak Droga Cormaca McCarthy’ego, przedstawia historię jednego z ostatnich ludzi na Ziemi, który wyrusza w poszukiwaniu czegoś pierwotnego, stałego i obecnie należącego jedynie do przeszłości.
Hig jest jednym z ostatnich ludzi żyjących na Ziemi po zarazie, która nawiedziła planetę, mordując przy tym niemal całą populację i większość zwierząt. Samotny, zgorszony i nieprzystosowany, Hig żyje w zniszczonym świecie, mając za najlepszego przyjaciela psa i za jedynego sąsiada gburowatego fanatyka broni. Codziennie patroluje okolicę awionetką, chcąc ustrzec się przed potencjalnymi mordercami. Jego życie sprowadza się do monotonnych czynności gwarantujących przetrwanie, lecz nagle, pewnego dnia, wychwytuje sygnał radiowy. Po raz pierwszy od dziewięciu lat. Pchany desperacją i nadzieją, Hig opuszcza dom i wszystko co bezpieczne, by przekonać się, czy lepszy świat istnieje. Świat bez choroby, za to pełen miłości.
Gwiazdozbiór psa to powieść wciągająca od samej pierwszej strony głównie za sprawą niezwykłego języka, którego użył autor i który może okazać się jej największą wadą lub zaletą. Chropowata narracja Higa, która idealnie pasuje do równie chropowatego świata powieści, jest pełna lirycznych odniesień. Sama w sobie stanowi bardziej wiersz niż prozę. Miejscami wprowadza to wiele zamętu, ale odniosłam wrażenie, że jest to zamęt w pełni kontrolowany. Hig urywa myśl w połowie, nie kończy, przechodzi do następnej, zaprzecza, nie wysuwa puenty – słowem, jest bardzo chaotycznie, ale ostatecznie daje to wgląd w umysł bohatera. Styl napisania Gwiazdozbioru psa urzeka, niekiedy irytuje, ale przez cały czas intryguje. Jest niesamowicie płynny, dzięki czemu lektura powieści nie zajmie więcej niż dwa wieczory. I choć większość negatywnych recenzji Gwiazdozbioru psa wynika właśnie z problematyczności języka, dla mnie był to jeden z największych atutów książki. Warto sięgnąć po nią chociażby po to, żeby przekonać się, w jak niekonwencjonalny sposób została napisana.
Heller wykreował swój świat w bardzo sugestywny sposób – nie zdradzając wszystkiego, ale pozwalając czytelnikowi samemu dojść do wielu wniosków. W Gwiazdozbiorze psa sama choroba odgrywa dużą rolę, ale autor znacznie bardziej skupia się na bohaterach. Kreacja Higa jest wyśmienita; nie jest to papierowa postać, nie ma samych zalet, ale jest wielka szansa, że polubicie go od początku. „Na imię mi Hig, jedno imię. Duży Hig, jeżeli potrzebujesz dwóch”* – mówi na pierwszej stronie, tym samym zdobywając moją sympatię. Trzeba przyznać, że kolejnym wielkim atutem Gwiazdozbioru psa jest właśnie ta postać – człowieka zgubionego, porzuconego, nieco zgorszonego, ale nadal nie tracącego nadziei. Ciężko przejść obojętnie obok jego zmagań w poszukiwaniu szczęścia. Śledzimy jego losy, kiedy opuszcza dom i irytującego sąsiada (a zarazem najbliższą mu osobę), i leci przez świat na swojej cessnie z 1956 roku niczym Ostatni Człowiek na Ziemi, kierując się jedynie wiarą w lepszy świat – i jedyne, co możemy zrobić, co trzymać mocno kciuki. Fantastyczny jest również wątek relacji między Higiem i jego sąsiadem, będącym całkowitym przeciwieństwem, Bangleyem. Hig ma duszę niespełnionego poety, podczas gdy Bangley stąpa twardo (czasami wręcz zbyt twardo) po ziemi. „(…) Zastanawiam się, skąd ta potrzeba opowiadania. Jakiegoś ożywienia tego martwego bezruchu przemożnego piękna. Tchnięcia życia przez opowiadanie. Pewnie na przekór strategii Bangleya żeby zabić praktycznie wszystko co się rusza.”**. Wszelkie potyczki słowne między tą dwójką są przepełnione żartobliwością i idealnie dowodzą, jak ważna jest przyjaźń.
Gwiazdozbiór psa okazał się wyśmienitą powieścią. Choć sam pomysł jest zaskakująco podobny do klasycznej już powieści postapo, Drogi McCarthy’ego, wraz z odwracaniem kolejnych stron Gwiazdozbiór psa nabiera więcej różnic. Przede wszystkim Droga jest niesamowicie przygnębiającą lekturą, podczas gdy powieść Hellera podnosi na duchu, pomimo całej tragiczności. Ostatecznie Gwiazdozbiór psa ujął mnie znacznie bardziej niż Droga, chyba ze względu na większą emocjonalność, wręcz intymną narrację i optymizm głównego bohatera. Opinie na temat tej książki są podzielone, ale według mnie zasługuje na wszelkie uznaje, jakie zdobyła. Cudowna powieść.
Julia
Peter Heller, Gwiazdozbiór psa, Wydawnictwo Insignis, 2013, stron: 362
* Cytat z Gwiazdozbioru psa, Peter Heller, str. 9
** Cytat z Gwiazdozbioru psa, Peter Heller, str. 63

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz