„Życie
Pi” to powieść filozoficzna napisana przez współczesnego pisarza kanadyjskiego -
Yanna Martela. Książka została sprzedana w ponad 7 milionach egzemplarzy oraz
zdobyła nagrodę Bookera! A ostatnio wpisała się do kanonu moich ulubionych
książek. Jednym słowem - ta powieść jest wprost FANTASTYCZNA!!!
W
sumie przeczytałam ją z przypadku. Intuicyjnie wybrałam ją spośród innych
książek. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat „Życie Pi” mnie zainteresowało.
Ciekawy tytuł? Zwykły przypadek? Przeznaczenie? Dopóki jej nie otworzyłam, nie
wiedziałam kompletnie, o czym opowiada. Ale nawet teraz, po przeczytaniu
ostatniego zdania, po zamknięciu książki ciężko jednoznacznie stwierdzić, o
czym jest ta książka. Na tym polega jej magia!
Poznajemy
16-letniego Piscine’a. Rodzice chłopca prowadzą zoo. Stąd też młody bohater od
wczesnego dzieciństwa interesuje się zoologią. Ale to nie jedyna rzecz, która
fascynuje nastolatka. Drugą z nich jest Bóg i religia. Jaką religię wyznaje
Piscine? Lepszym pytaniem tu raczej
będzie: ile? Bohater bowiem wyznaje trzy religie jednocześnie! Jako że urodził
się w Indiach, jest hindusem. Jednak z czasem doszło do tego i chrześcijaństwo,
i islam.
Punkt
zwrotny w książce stanowi katastrofa morska. Jedynie naszemu głównemu
bohaterowi udaje się przeżyć. A tak konkretniej: jemu, hienie, zebrze, małpie i
tygrysowi. Wszyscy są zmuszeni do egzystowania w maleńkiej szalupie na środku
olbrzymiego oceanu. A jedyne, co mają ze sobą, to suchary i trochę wody…
Brzmi
trochę niedorzecznie? Bohater jest chrześcijaninem, hindusem i muzułmaninem, a
do tego jest zmuszony przeżyć na środku oceanu, mając szalupę pełną
niebezpiecznych zwierząt. Jednak mimo tak szalonej książkowej rzeczywistości,
zaczynam się zastanawiać, czy to nie była przypadkiem najlepsza,
najcudowniejsza, najgenialniejsza książka, którą kiedykolwiek przeczytałam.
Kluczem do rozwikłania tej powieści jest
końcowa opowieść Piscine’a. Nie będę jej jednak streszczać, nie z powodu tego,
że nie chcę spojlerować, ale po prostu sądzę, że „Życie Pi” to powieść, której
interpretację powinien znaleźć każdy sam.
Książkę
czyta się niczym w transie. Dzień zlewa się z nocą. Jedyne, o czym wtedy myślałam
i na czym się skupiałam, to ta jedna, jedyna w swoim rodzaju opowieść.
Gdybym
miała wybrać książkę, którą każdy powinien w swoim życiu przeczytać, z
pewnością byłoby to „Życie Pi”. Jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej
powrócę.
Jula
M.
Yann Martel, Życie Pi, wyd. Albatros, 2013, stron:
400
Oglądałam tylko film, książki nie czytałam w obawie, że opis tej całej podróży mógłby mnie znudzić :) po prostu zwykłe tchórzostwo z mojej strony :)
OdpowiedzUsuńJa również z tego samego powodu odkładałam przygodę z tą książką na później... Odkładałam i odkładałam, ale w końcu dałam się przekonać i mam nadzieję, że będzie to jednak niezapomniana podróż... :)
Usuń