poniedziałek, 6 kwietnia 2015

„Życie Pi” – Yann Martel



„Życie Pi” to powieść filozoficzna napisana przez współczesnego pisarza kanadyjskiego - Yanna Martela. Książka została sprzedana w ponad 7 milionach egzemplarzy oraz zdobyła nagrodę Bookera! A ostatnio wpisała się do kanonu moich ulubionych książek. Jednym słowem - ta powieść jest wprost FANTASTYCZNA!!!


W sumie przeczytałam ją z przypadku. Intuicyjnie wybrałam ją spośród innych książek. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat „Życie Pi” mnie zainteresowało. Ciekawy tytuł? Zwykły przypadek? Przeznaczenie? Dopóki jej nie otworzyłam, nie wiedziałam kompletnie, o czym opowiada. Ale nawet teraz, po przeczytaniu ostatniego zdania, po zamknięciu książki ciężko jednoznacznie stwierdzić, o czym jest ta książka. Na tym polega jej magia!


Poznajemy 16-letniego Piscine’a. Rodzice chłopca prowadzą zoo. Stąd też młody bohater od wczesnego dzieciństwa interesuje się zoologią. Ale to nie jedyna rzecz, która fascynuje nastolatka. Drugą z nich jest Bóg i religia. Jaką religię wyznaje Piscine?  Lepszym pytaniem tu raczej będzie: ile? Bohater bowiem wyznaje trzy religie jednocześnie! Jako że urodził się w Indiach, jest hindusem. Jednak z czasem doszło do tego i chrześcijaństwo, i islam.


Punkt zwrotny w książce stanowi katastrofa morska. Jedynie naszemu głównemu bohaterowi udaje się przeżyć. A tak konkretniej: jemu, hienie, zebrze, małpie i tygrysowi. Wszyscy są zmuszeni do egzystowania w maleńkiej szalupie na środku olbrzymiego oceanu. A jedyne, co mają ze sobą, to suchary i trochę wody…


Brzmi trochę niedorzecznie? Bohater jest chrześcijaninem, hindusem i muzułmaninem, a do tego jest zmuszony przeżyć na środku oceanu, mając szalupę pełną niebezpiecznych zwierząt. Jednak mimo tak szalonej książkowej rzeczywistości, zaczynam się zastanawiać, czy to nie była przypadkiem najlepsza, najcudowniejsza, najgenialniejsza książka, którą kiedykolwiek przeczytałam.


Kluczem do rozwikłania tej powieści jest końcowa opowieść Piscine’a. Nie będę jej jednak streszczać, nie z powodu tego, że nie chcę spojlerować, ale po prostu sądzę, że „Życie Pi” to powieść, której interpretację powinien znaleźć każdy sam.


Książkę czyta się niczym w transie. Dzień zlewa się z nocą. Jedyne, o czym wtedy myślałam i na czym się skupiałam, to ta jedna, jedyna w swoim rodzaju opowieść.
Gdybym miała wybrać książkę, którą każdy powinien w swoim życiu przeczytać, z pewnością byłoby to „Życie Pi”. Jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej powrócę.
Jula M.

Yann Martel, Życie Pi, wyd. Albatros, 2013, stron: 400

2 komentarze:

  1. Oglądałam tylko film, książki nie czytałam w obawie, że opis tej całej podróży mógłby mnie znudzić :) po prostu zwykłe tchórzostwo z mojej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również z tego samego powodu odkładałam przygodę z tą książką na później... Odkładałam i odkładałam, ale w końcu dałam się przekonać i mam nadzieję, że będzie to jednak niezapomniana podróż... :)

      Usuń