wtorek, 22 września 2015

PRZEDPREMIEROWO: „Klucze” - Adam Lang



Ponoć Adam Lang, zabierając się do pisania swojej debiutanckiej powieści, miał dwie możliwości zasugerowane mu przez nauczycielkę języka polskiego: albo pisać szczerze do bólu, albo całkowicie zmyślać. Ponoć posłuchał rady polonistki. Pytanie tylko, którą z dróg obrał: postawił na szczerość czy całkowite zmyślenie? A może jednak połączył jedno z drugim? Nie jest to w końcu niemożliwe. Książka zapowiadana jest jako pierwsza tak otwarta (czytaj: szczera?) powieść o współczesnej młodzieży, pisana z perspektywy nastolatka – Adama Langa (zbieżność nazwisk przypadkowa? ;) ).


Adam Lang to główny bohater i zarazem narrator powieści. Poznajemy go u progu dorosłości, jest w ostatniej klasie liceum. Napisanie, że to typowy bohater, mijałoby się jednak z prawdą. Owszem – problemy ma takie, jak większość nastolatków, a obracają się one wokół domu, szkoły i dziewczyn. Sorry – drobna korekta: dziewczyn na pierwszym miejscu. Życie Adama nie jest wbrew pozorom kolorowe: porzucenie przez ojca i pewien wypadek z dzieciństwa odcisnęły swoje piętno na tym, jakim stał się chłopakiem. Przez trzy czwarte powieści zaciskałam zęby ze złości – gdyby był realnie w pobliżu, pewnie dostałby w zęby. Co za irytujący typek! Pozbawiony skrupułów, cyniczny gnojek, bawiący się uczuciami innych, a dziewczyn traktujący przedmiotowo. Zero empatii. Inteligencja emocjonalna na poziomie bezkręgowców. Ile razy myślałam sobie: gdybym go miała wśród znajomych na fejsbuku – wyrzuciłabym ze znajomych, numer telefonu skasowałabym, gdyby chodził do mojej klasy, trzymałabym się jak najdalej od niego. Choć mogłoby być to trudne – Lang ma bowiem w sobie to coś, co działa jak magnes, co powoduje, że dziewczyny lgną do niego. Przy całym swym odrzucającym charakterze jest jednak niezwykle inteligentnym, błyskotliwym facetem, którego ironiczne komentarze i ironiczny stosunek do rzeczywistości przejawiający się choćby w sposobie mówienia o niej – bardzo mi się podobał. Niekiedy musiałam się też zastanowić nad tym, czy mój poziom irytacji spowodowany jest tym, że bohater tak bezpardonowo „przywala prosto z mostu”, czy raczej tym, że celnie punktuje nas – dziewczyny, i że rzeczywiście jego obserwacje (choć przykre dla nas) niestety czasami okazują się trafne. Jak się przyjrzeć niektórym koleżankom – niestety niekiedy tak jest.


Spojrzenie na postać głównego bohatera nabiera łagodniejszego tonu, gdy patrzy się z punktu widzenia całej opowieści, kiedy już się rozumie, co go ukształtowało, jaki wpływ na jego dorastanie mieli dorośli – zarówno ci obecni, jak i nieobecni, kiedy już się ma klucz do jego duszy. Bo te tytułowe klucze (w sensie fizycznym klucze) stanowią też klucz do zrozumienia chłopaka. I oczywiście – nie rozgrzeszając bohatera z jego często pozbawionego empatii postępowania, daję sobie prawo spojrzeć na niego jak na głęboko zranione dziecko, które gdzieś głębi niego siedzi – co jeszcze wcale nie stanowi uzasadnienia dla tego, jak sam ranił innych. Na szczęście w życiu można zawsze stanąć w obliczu  sytuacji, która daje szansę na naprawę – choć jak trafnie zauważa bohater (bo to inteligentny facet): „Przypowieść o synu marnotrawnym jest ładna, ale w prawdziwym życiu mało realna.".


Myli się jednak ten, kto myśli, że „Klucze” to ciężka, przygnębiająca, depresyjna lektura. Jest wręcz odwrotnie – powieść napisana jest lekko i z dużą dawką humoru i ironii. Świetne są portrety rodzin  i znajomych bohatera. Na przykład babcia Adama, która wysysa energię i radość życia nawet przez telefon – bawi do łez (choć w realu doprowadzałaby do szewskiej pasji). Ale z drugiej strony, kiedy się zastanowić nad tym, dlaczego babcia taka jest – doprawi się ten śmiech łyżką dziegciu.  Dodajmy do tego wujka Jerzego – niepodważalny autorytet i źródło wielu cennych rad i mądrości w stylu: Baby są dziwne i nie warto w to wnikać. Żadnej dziewczynie nie zaimponujesz mózgiem. Trzeba mieć mięśnie i gadane. Dodajmy do tego takiego Domańczyka, nauczyciela historii – zaprzeczenie kompetencji, sprawiedliwości i kreatywności, a z drugiej strony niezwykle seksowną katechetkę, na widok której przyjaciel Adama dostaje kociego rozumu. Dodajmy do tego te wszystkie dziewczyny pojawiające się na chwilę lub dłużej w życiu bohatera - z taką Madziarską i jej klubem psiapsiółek (Wyroczni i Sądu Najwyższego w jednym)… Można by tak wymieniać długo, bo powieść to galeria barwnych bohaterów.


Kiedy wydawca określa „Klucze” jako powieść otwartą, rzeczywiście nie koloryzuje, bo czytelnik dostaje historię naprawdę do bólu szczerą. A sama lektura przynosi gamę różnorodnych odczuć: od śmiechu po irytację, od niechęci po współczucie. Mimo że napisana lekkim stylem, to podnosi też tematy niebłahe: dorastanie, rola rodziców (ojca) w kształtowaniu osobowości, potrzeba autorytetu.


I jednego tylko nie mogę wybaczyć: naprawdę koszmarnej okładki, która może – niestety – skutecznie zniechęcić. Zresztą okładka tego typu pojawiała się już w innych tytułach na polskim rynku: choćby w cyklu „Strażnicy historii” i już wtedy gościła w rankingach najgorszych okładek. Dla tej książki naprawdę będzie dobrze, jeśli potencjalni czytelnicy będą kierować się zasadą: nie szata zdobi człowieka. Nie oceniaj książki po okładce. W tym przypadku te słowa nabierają  szczególnego sensu.

Gabi
 Premiera: 24 września
 Adam Lang, Klucze, Wydawnictwo Literackie, 2015, stron: 304

Książkę do recenzji przekazało:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz