7
dni to 168 godzin, 10080 minut, 604800 sekund.
W ciągu tygodnia w życiu człowieka może wydarzyć się zarówno wiele dobrego,
jak i złego. W czasie siedmiu dni może zdarzyć coś, co zupełnie i bezpowrotnie
odmieni nasze życie. A jak wiadomo – czas nie jest czymś, co można cofnąć.
„7
dni” to historia dla młodzieży i o młodzieży. Powieść traktuje o dorastaniu,
potrzebie akceptacji, ale przede wszystkim o rówieśniczej przemocy. Książka
opowiada historię dwóch nastolatek: Jess – ze względu na swoją otyłość i
nieciekawą sytuację materialną – jest obiektem kpin i niewybrednych żartów ze
strony koleżanek i kolegów ze szkoły. Kez stoi na czele tej grupy
prześladowców, uważa się lepszą i bez skrupułów wystawia Jess na publiczne
pośmiewisko. Któregoś dnia drogi tych dwóch dziewczyn krzyżują się za sprawą
jednego chłopaka: obecnej sympatii Kez, a przyjaciela z dzieciństwa Jess… Kłopoty
wiszą w powietrzu.
Książka
ma ciekawą konstrukcję. Podzielona jest w nawiązaniu do tytułu na kolejne dni
tygodnia: akcja faktycznie trwa tydzień, zaczyna się w poniedziałek, a kończy w
niedzielę. Ale co najważniejsze - narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw:
pokrzywdzonej i dręczycielki. Dzięki temu poznajemy emocje, przeżycia dwóch
antagonistek. Poznajemy ich motywacje oraz problemy – wiemy o nich to, czego
nie wiedzą o sobie nawzajem, zwłaszcza kiedy wnikamy w skomplikowane relacje
rodzinne. Jak się okazuje - rodzina ma
olbrzymi wpływ na to, kim jesteśmy lub się stajemy. Dzięki takiej perspektywie
udało się autorce uniknąć prostego podziału na białe i czarne. Nie tylko Jess
jako ofiara zasługuje na współczucie, bo także Kez, która dręczy koleżankę,
sama jest ofiarą i przybierając taką pozę twardzielki, udaje przed rówieśnikami
silną. W rzeczywistości także jej postawa jest niemym wołaniem o pomoc.
Choć
sama nie spotkałam się w szkole z tak odrażającymi zachowaniami, jakich
dopuszczała się Kez ze swoimi znajomymi, to wiem, że młodzi ludzie potrafią być
okrutni – zwłaszcza gdy walczą o uznanie i akceptację grupy. Ta książka
uświadamia, do czego może doprowadzić nękanie innych, odrzucenie i
niesprawiedliwe ocenianie. Ale z drugiej strony pokazuje, że również oprawca
jest osobą, która tak jak Kez potrzebuje pomocy, że agresja jest tak naprawdę
oznaką własnej słabości. „7 dni” zmusza do zastanowienia się nad tym, co może
się stać, gdy w tej spirali agresji przekroczy się pewną cienką granicę –
pewnych rzeczy, które się stały, nie da się cofnąć. Wystarczy chwila, by
zniszczyć swoje lub cudze życie. Nieodwracalnie.
Jeśli
chodzi o poruszane tematy, książka powinna zainteresować młodego czytelnika.
Nie podobał mi się jednak styl pisarki – jak na mój gust za prosty, za mało
literacki. Ubogi. Książka jest taką niepogłębioną relacją z wydarzeń, z bardzo
ubogimi opisami. Z jednej strony być może ta prostota miała oddawać sposób
myślenia nastolatek, ale mimo wszystko – czułam wielki niedosyt, bo sama
historia ma potencjał na świetną, poruszającą i wstrząsającą powieść. Nie
podobało mi się też zakończenie – chyba jednak mało prawdopodobne, ale przede
wszystkim zbyt nachalnie moralizatorskie. Nawet średnio inteligentny nastolatek
potrafi czytać między wierszami i wyciągnąć wniosek z historii – nie trzeba mu
go podawać niemalże na tacy.
„7
dni” nie jest powieścią najwyższych lotów, pozostawia uczucie niedosytu, trochę
niewykorzystanego potencjału historii. Ze względu jednak na wagę podejmowanych
tematów, uważam, że zasługuje na zainteresowanie ze strony nastolatków. I
poleciłabym ją do przeczytania swoim rówieśnikom. Nie ma efektu „wow”, ale
lektura nie jest też stratą czasu, skoro otwiera oczy na ważny problem, który
czasem przez młodzież jest nawet bagatelizowany.
Oliwka
Eve Ainstworh, 7 dni, Wydawnictwo Zielona Sowa, 2015, stron: 248
Książkę
przeczytaliśmy dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz