Cal,
Richelle, Rae i Nicole stanowili w dzieciństwie zgraną paczkę przyjaciół,
jednak czasy, w których czwórka najlepszych przyjaciół radośnie bawiła się razem, przeminęły i nigdy
nie wrócą. Wraz z dorastaniem wszystko się zmieniło, Richelle się wyprowadziła,
Nicole zmieniła się nie do poznania i w
końcu zniknęła, rozrywając szczęśliwą paczkę.
Pomimo tego rozłamu Cal stale wraca myślami do szczęśliwych momentów dzieciństwa
i do tej jedynej dziewczyny, którą kiedykolwiek pokochał i jedynej, którą
stracił.
Gdy już prawie porzuca nadzieję odnalezienie
Nicole, spotyka jej sobowtóra w kawiarni
oddalonej setki kilometrów od miejsca, w którym powinna przebywać. Czy to ona? Cal jest zdezorientowany,
dziewczyna wygląda jak ONA, ale nie zachowuje się tak samo. Nicole była
nieśmiałą, skupioną na spełnianiu oczekiwań innych dziewczynką, a Nyelle wydaję
się być jej totalnym przeciwieństwem.
Chłopak nie daje jednak za wygraną i
postanawia poznać się z nią jeszcze raz.
Rozpoczyna tym samym najdziwniejszy okres w swoim życiu.
„Co,
jeśli” było już moim kolejnym spotkaniem z Rebeccą Donovan. Po serii „Oddechy”
miałam ochotę na więcej, byłam ciekawa, jakich bohaterów wymyśli. Barwne i rzeczywiste postacie zawsze były
najlepsze w jej książkach. Nie zawiodłam się.
Nyelle powaliła mnie na kolana, rzadko mam przyjemność czytać o tak
dopracowanej postaci. Dziewczyna jest bardzo zagadkowa, a równocześnie zabawnie
zwariowana. Pomaga bezdomnym i
studentkom w trudnej sytuacji, nie może przejść obojętnie obok żadnego
ludzkiego cierpienia, żyje, żeby być szczęśliwą i zarażać radością innych. Mimo że jest postacią raczej pojawiającą się
rzadko, książka zdaję się być o niej, nie o Calu.
Z drugiej strony mamy Cala, narratora pozbawionego prawie doszczętnie
uroku osobistego i przyzwoitości. Powiedzieć o nim, że jest łamaczem kobiecych
serc to mało. Porzucił tyle dziewcząt, że nie jest w stanie ich zliczyć, nie
może się zdecydować, czego chce w życiu. Na szczęście na niego Nyelle też ma
pozytywny wpływ i sprawia, że jest zdecydowanie mniej nudny.
To głównie przez niego „Co, jeśli” czytało mi
się dosyć trudno, narracja była po prostu nużąca. Dodatkowo akcję spowolniały wstawki z
dzieciństwa bohaterów. Rozumiem, że autorka chciała, żeby czytelnik wiedział,
co się działo, kiedy bohaterowie mieli po 10 lat, ale po co robić to narracją
pierwszoosobową z punktu widzenia czterech osób? Według mnie fabuła byłaby
ciekawsza i mniej skomplikowana, gdyby narratorem całej opowieści był po prostu
Cal. Wtedy nie wiedziałabym więcej niż on i razem z nim domyśliłabym się, co
się stało z Nicole. Taki jest, według
mnie, cel narracji pierwszoosobowej.
Książka,
jak wszystkie powieści pani Donovan, jest skomplikowana i ma w sobie ukryty przekaz.
Z pozoru jest to powieść o miłości rodzącej się pomiędzy zupełnie różnymi
osobami, ale naprawdę porusza dużo
głębszy temat, ale o tym powinien przekonać się każdy z Was.
Dana
Rebecca
Donovan, Co, jeśli, Feeria,
2015, stron: 380
Za powieść serdecznie dziękujemy Wydawnictwu
Mhm... Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale chyba będę musiała nadrobić. Lubię takie książki, w których ukryte są przekazy, mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Jeśli lubi się powieści spod znaku YA, warto sięgnąć po tę autorkę. :) Czekamy na wrażenia :)
OdpowiedzUsuń