Każdy,
kto chodzi(-ł) do szkoły, kojarzy postać Pitagorasa – albo z lekcji historii
dotyczących starożytności, albo z nazwanego jego imieniem matematycznego
twierdzenia. Kiedy się jednak zagłębić w
biografię Pitagorasa, zyskujemy portret człowieka o niezwykłej umysłowości,
którego zajmowała i matematyka, i filozofia, i polityka, i religia. Bohaterem
swojej powieści hiszpański pisarz Marcos Chicot uczynił właśnie tego starożytnego
Mistrza.
Jest
rok 510 p.n.e. Znajdujemy się w samym centrum wspólnoty pitagorejskiej w
Krotonie, jednym z najbogatszych miast Wielkiej Grecji (dziś to włoskie
miasto), gdzie Pitagoras założył swoją słynną szkołę. Leciwy już Pitagoras,
czując na plecach oddech śmierci, postanawia wybrać swojego następcę spośród
najzdolniejszych uczniów i członków wspólnoty. Najpoważniejszy kandydat zostaje
otruty, a to dopiero początek całej serii tajemniczych morderstw, które zdają
się zagrażać nie tylko samemu Mistrzowi, ale i całej wspólnocie. Pitagoras prosi
o pomoc Akenona, syna swego dawnego
przyjaciela. Egipcjaninowi w rozwiązywaniu tajemnicy morderstw towarzyszyć
będzie piękna, intelignenta i niezależna córka Pitagorasa – Ariadna, która też
będzie jego przewodniczką po dość zamkniętym kręgu wspólnoty. Nie zdradzę za wiele, jeśli napiszę, że parę
połączy coś więcej niż tylko rozwikłanie zagadki zabójcy.
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki.
Czytałam ją niemal dwa miesiące. Nie było mi łatwo przebrnąć przez te siedemset
stron historii, która naprawdę wymagała skupienia. Autor nie koncentruje się
tylko na wątku kryminalnym – nie jest to historia wartka, której każda strona
przynosi zaskakujące zwroty akcji jak u Dana Browna. Dla Chicota równie istotne
było zanurzenie się w świecie starożytnej Grecji – w atmosferze, relacjach
międzyludzkich. Z tego powodu akcja niejednokrotnie zwalnia, bo autor prze
kilka stron kreśli przed nami realia życia w starożytnej krainie, koncentruje
się na opisach bractwa pitagorejczyków, ba – co jakieś czas na kartach powieści
pojawiają się encyklopedyczne informacje z dziedziny matematyki, a związane ze
szkołą Pitagorasa. Jeśli zatem jesteście ciekawi, jaka figura była sekretnym
znakiem rozpoznawczym pitagorejczyków, jak wygląda złoty podział, jeśli chcecie
przypomnieć sobie twierdzenie Pitagorasa, dowiedzieć się, jakie odkrycie
wywołało największy kryzys w historii matematyki – w powieści znajdziecie
odpowiedzi na te matematyczne ciekawostki.
Mimo
że lektura tej powieści nie należała do łatwych, to w momencie,
kiedy w końcu przebrnęłam przez te siedemset stron i z czystym sumieniem
zamknęłam książkę, na chłodno przeanalizowałam lekturę, stwierdziłam, że to
była naprawdę dobra powieść. Mieliśmy tutaj i dawkę rozrywki, i elementy, które
dodatkowo wzbogacają wiedzę historyczną o czasach Pitagorasa, bo autor starał
się, gdzie to możliwe, być wiernym faktom historycznym. Oczywiście, wprowadza
też fikcję literacką, w końcu czasy starożytne to czasy odległe i nie do końca
udokumentowane.
„Zabójstwo
Pitagorasa” przynosi wiele ciekawych portretów zbiorowych (wspólnota
pitagorejska) i indywidualnych: samego Pitagorasa, który ze względu na
autorytet, głoszenie nauki, filozofię braterstwa, nie bez powodu chyba
przywodzi na myśl postać Chrystusa. Ciekawa była postać Ariadny –
wykształconej, niezależnej córki Pitagorasa, opętanego żądzą rozwiązania
zagadki liczby π Glaukosa czy
przerażającego olbrzyma Boreasza.
„Zabójstwo
Pitagorasa” jak na rasowy thriller przystało zawiera w sobie ciekawą zagadkę,
odsłania mroczne tajemnice, polityczne intrygi, dość zgrabnie wplata w to
wszystko wątek miłosny. Jest sporo historii, trochę matematyki, dużo wyobraźni.
Jest też niestety sporo dłużyzny i niepotrzebnego zatrzymywania akcji – z tego
powodu atmosfera napięcia i ciekawość czytelnika w wielu momentach siadały.
Mimo tych trudności czytelniczych z samą lekturą, uważam, że ostatecznie warto
było przeczytać. Moją mamę powieść pochłonęła z kolei bez reszty – nie było dla
niej żadnych dłużyzn, żadnej nudy. Być może więc dla dorosłego, bardziej
wyrobionego czytelnika lektura „Zabójstwa Pitagorasa” będzie większą
przyjemnością niż dla nastolatka, który na samo hasło „twierdzenie Pitagorasa” dostaje mdłości ;) Moim zdaniem – książka
dobra i nic więcej. Zdaniem mojej mamy – świetna. Nie pozostaje mi nic innego,
by zachęcić Was, byście sami sprawdzili, która z opinii jest Wam bliższa.
Polecają
Paulina
(z mamą)
Marcos Chicot, Zabójstwo Pitagorasa, Wydawnictwo Muza, 2015, stron: 704
Za
książkę, którą można wypożyczyć w szkolnej bibliotece, dziękujemy
Wydawnictwu Muza i firmie Business & Culture
Wydawnictwu Muza i firmie Business & Culture
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz