sobota, 21 lutego 2015

„Ciepłe ciała” – Isaac Marion



Mianowanie słaniającego się w postapokaliptycznym świecie zombie jako głównego bohatera książki jest trochę ryzykowne. Przywykliśmy do wizji zombie jako maszyn do zabijania, bez jakichkolwiek skrupułów, z instynktami zwierzęcymi zamiast ludzkich. Krok, na jaki zdecydował się Isaac Marion w Ciepłych ciałach, to interesujące a przy tym zaskakująco trafne posunięcie.



Głównym bohaterem jest R. R nie pamięta swojego imienia, co upodabnia go do innych zombie. Ale pamięta przynajmniej jego pierwszą głoskę, a to już podnosi go o szczebel wyżej w rankingu żywotności. Pewnego dnia poznaje Julie, która w przeciwieństwie do niego jest w pełni żywa. Jak wiele zmieni to spotkanie?

Otóż zmieni bardzo dużo. Na początku trzeba zaznaczyć, że R nie jest zbytnio podobny do innych zombie, które swoją nieumiejętnością sklejania zdań biją roczne dziecko na głowę, a w tempie poruszania prześciga je żółw.
R jako narrator ma za zadanie opisywać nam wszystko, co wpadnie mu w oczy (lub wpadło kiedyś) i wywiązuje się z tego zadania bardzo dobrze. Co prawda różnica pomiędzy wypowiedziami skierowanymi  do czytelnika i bohaterów jest znacząca, bo przecież każde słowo R w dialogu jest poprzedzone trzykropkiem, ale kiedy przytacza nam wersję wydarzeń, jego myśli płyną tak... harmonijnie.



Ciepłe ciała  to tytuł nieprzypadkowy, bo o ciałach w książce jest dużo. Odrywanie, rozgryzanie, gnicie... Wszystko to opisane jest bardzo szczegółowo, a jednak w żadnym momencie nie wydaje się zbyt obrzydliwie. Autor pozwala nam wejść w krwiobieg i układ nerwowy swojego bohatera i wyczuć,  jak jego martwe komórki zaczynają drgać. Ale to stanowi wielką tajemnicę do końca i ani R, ani my nie jesteśmy w stanie wyczuć, czy zombie może powstać z martwych.



Wspomniane spotkanie z Julie jest kluczowe. Przemiana R - krwiożerczego, bądź co bądź,  zombie w gadatliwego i nostalgicznego romantyka następuje gwałtownie,  z kartki na kartkę. Dokładnie w tym momencie książka traci swój wcześniejszy realizm, bo wspomniane wcześniej krwiożercze zombie nie może przejść na wegetarianizm ot tak. A może to cząsteczki miłości decydują o jego gustach smakowych?

Sposób, w jaki Marion opisuje "egzystencję" zombie, jest bardzo szczegółowy i emocjonalny. Jako że R jest inny niż reszta jego towarzyszy, różnica  pomiędzy ich potrzebami jest zauważalna od razu. Oni chcą tylko jeść, on chce uczuć. Oni chcą odczuć przesycenie jedzeniem, on chce poczuć, że po prostu żyje.



Ciepłe ciała  to świetnie napisana,  bardzo oryginalna i ciekawa książka. Pod koniec robi się niestety zbyt wyidealizowana i chaotyczna, a autor pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi,  ale niewątpliwie to książka warta przeczytania.

Julia
Isaac Marion, Ciepłe ciała, wyd. Replika, 2011, stron: 308

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz