poniedziałek, 28 grudnia 2015

„Miecz aniołów” – Jacek Piekara


Nakręciłem się ostatnio na dark fantasy. Nieważne, kto i w jakim języku pisze, ważne, żeby było mrocznie, krwawo, a historia świata przedstawionego była niejasna i owiana tajemnicą. Książkę "Miecz aniołów" dostałem w prezencie od rodziców na swoje imieniny i początkowo nie chciałem jej czytać, ponieważ była ona siódmą z ośmiu części cyklu o Mordimerze Madderdinie, a ja nie lubię (nikt nie lubi) czytać nie w kolejności chronologicznej. Gdy zorientowałem się, że dzieło Jacka Piekary jest zbiorem opowiadań, zacząłem je jednak czytać.

Wizja świata jest przedstawiona na sześciu stronach, ale już samo to jest wystarczającym tłem na resztę opowieści. Wyobraźcie sobie świat, w którym Jezus Chrystus po słowach tłumu "Innych wybawiał, teraz niech siebie wybawi!", schodzi z krzyża i wraz ze swoimi współziomkami morduje ponad połowę populacji Jerozolimy, słowa modlitwy "Ojcze Nasz" zamiast " I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" brzmią "I daj nam siłę, byśmy nie przebaczali naszym winowajcom", a ludzie oglądają jasełka, które są rekonstrukcją śmierci Chrystusa (giną +/- 4 osoby, zależy od scenariusza). Czy to nie jest piękne?

Główny bohater nazywa się Mordimer Madderdin, uniżony sługa, wasz i Boży, Młot na czarownice, Miecz w rękach Aniołów i Inkwizytor jego ekscelencji biskupa Hez-Hezronu. Tytuły mogłem sobie podarować, ale sam bohater, gdy się przedstawia, mówi też o swoich stopniach w zakonie. Mordimer nie będzie jednak łapał demonów i skazywał heretyków sam. Towarzyszą mu na ogół Kostuch, ohydnie wyglądający, sarkastyczny i zgryźliwy upadły szlachcic i Bliźniacy, wysportowani, niepozorni i mocno spaczeni ludzie. Same rozmowy między nimi są wystarczająco ciekawe i wciągające, przez co prowadzą do Zasady jeszcze jednego rozdziału.

Co do fabuły nie ma się tu do czego przyczepić, całość jest solidnie zrealizowana, i jak na zbiór opowiadań, wszystko świetnie się dopełnia. Historia potrafi zaintrygować, jest ciekawa i trzyma w napięciu. Nie tyczy się to jednak wszystkich opowiadań, bo jedno z nich, jest tak nudne, głupie, bezsensowne, że wątpię, że jest to dzieło Piekary. Poza tym koszmarkiem, to jest to jeden z lepszych zbiorów opowiadań o Mordimerze i jego ekipie.

Dla fana gatunku będzie to pozycja obowiązkowa, nie jestem pewien, czy polecić to ludziom, którzy z fantasy czytali tylko Tolkiena, Lewisa i Paoliniego. Jeśli kogoś interesuje historia świata, w którym dzieje się akcja, nie będzie nasycony, jeśli ktoś lubi wartką akcję, nie zazna tego zbyt często, a ludzie, którzy nie gustują w czarnym humorze, są z góry straceni dla tego dzieła. Mimo wszystko zaryzykuję, i polecę tę książkę, bo według mojej subiektywnej opinii – warto sięgnąć po ten zbiór opowiadań!
Mateusz
Jacek Piekara, Miecz aniołów, Wydawnictwo Fabryka Słów, 2012, stron: 419

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz