wtorek, 15 grudnia 2015

„Ostatni pielgrzym” – Gard Sveen



Trzy najważniejsze nagrody literackie dla literatury sensacyjnej za debiut. To więcej niż zdobył Jo Nesbø – niekwestionowany mistrz sensacji, a dziś chyba swoisty wzorzec z Sèvres, do którego przyrównuje się każdego zapewne twórcę literatury sensacyjnej, a już na pewno tego rodem ze Skandynawii. Nazwisko Nesbø działa jak magnes. Czy tym razem przyciąga uwagę do kryminału godnego najlepszych? Czy kryminał Sveena będziemy jakimś powiewem świeżości?


Fabuła kryminału osnuta jest wokół dwóch płaszczyzn czasowych: wydarzenia współczesne przeplatają się z odległymi o kilkadziesiąt lat wydarzeniami II wojny światowej. I już od samego początku wiemy, że naszym zadaniem będzie znaleźć związek między nimi. A zaczyna się od zamordowania norweskiego bohatera – Carla Oskara Krogha, dawnego członka ruchu oporu. Tommy Bergmann, policyjny śledczy, zaczyna łączyć tę brutalną zbrodnię z odnalezionymi kilka tygodni wcześniej w lesie szczątkami trojga ludzi. Szczątki pochodzą z czasów II wojny, a w toku dochodzenia wychodzi na jaw, że Carl Oskar Krogh był jednym z najbliższych współpracowników legendy ruchu oporu, człowieka, który zginął w zagadkowych okolicznościach tuż po zakończeniu wojny. Bohaterką tej części powieści, której akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej, jest młodziutka kobieta – Agnes Gerner, agentka wywiadu brytyjskiego uwikłana w szereg niebezpiecznych relacji.


Mimo że powieść, połączona zagadką morderstwa – i tego sprzed lat, i tego współczesnego rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych, przyznać muszę, że to wątek wojenny zdecydowanie bardziej przykuwał uwagę. Niebezpieczna misja Agnes, spiski, naziści, ruch oporu, kolaboranci i sieć związków między nimi – udało się Sveenowi zbudować atmosferę i grozy wojny, i tajemnicy. I udaje się utrzymywać czytelnika w narastającej ciekawości.


Istotą kryminału jest też stworzenie nietuzinkowej postaci śledczego. Schemat, który można prześledzić w wielu powieściach tego kalibru, wygląda mnie więcej tak: śledczy to typ samotnego wilka, outsider borykający się z własnymi problemami, upiorami przeszłości, uzależnieniami. Czy Sveen wychodzi poza ten schemat? Otóż nie. Powiela to, co się sprawdziło u innych. Nie będę zdradzać, co jest tym demonem dla głównego bohatera tego kryminału. Wspomnę tylko, że ten „gen zła” sprawił, że niestety nie patrzyłam na bohatera z sympatią.


„Ostatni pielgrzym” to naprawdę kolejna bardzo dobra rzemieślniczo robota od naszych północnych sąsiadów. Jest tutaj to, co w kryminałach naprawdę sobie cenię: zawiła, nieoczywista intryga, zagadka sięgająca czasów II wojny światowej, zręczne budowanie akcji i napięcia.


„Ostatni pielgrzym” ukazuje się w serii Gorzka czekolada, która firmowana jest hasłem: mocna w tematyce, lekka w odbiorze. Taki też jest ten kryminał. I choć polecam go szczerze, bo gwarantuje świetną rozrywkę, to jednak na koniec deklaruję swoje przywiązanie do Nesbø, którego Svennowi na pewno nie udało się zdetronizować. Nazwisko tegoż drugiego warto jednak zapamiętać, gdyż niewykluczone, że jeszcze będzie o nim głośno. Kolejne dochodzenie Bergmanna śledzić można będzie w następnym tomie – „Otwarte piekło”. Jeśli utrzyma poziom debiutanckiej powieści, warto będzie poświęcić czas.

pani eM
Gard Sveen, Ostatni pielgrzym, Media Rodzina, 2015, stron: 544

Za książkę dziękujemy Wydawnictwu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz