czwartek, 19 marca 2015

Na Noże #1: Książka vs. Film - ,,Gra Endera"



„Gra Endera”  - Orson Scott Card

Oto jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam.  Zdaje się , że każde słowo jest tu na swoim miejscu.  Postacie, jakie wykreował Card, są genialne. Każda z nich ma tu do odegrania swoją rolę – w większości będzie to rola w życiu Endera. To one go ukształtują: stworzą jego lęki, obawy, cele i wartości. Pomimo że jest to science-fiction, książka dotyka bardziej ,,ziemskiego” życia, istoty człowieczeństwa, w końcu - jak daleko można się posunąć, żeby wygrać.  Objętościowo powieść to ponad 300 stron, natomiast treściowo… mistrzostwo świata.





 „Gra Endera” - reż. Gavin Hood

Reżyser Gavin Hood prawdopodobnie zna odpowiedź na pytanie  ,, jak z genialnej książki stworzyć coś całkowicie miernego?”.  W całym filmie nie wyszło mu dużo rzeczy. Na pierwszy rzut oka rzuca się odwzorowanie fabuły: pominięcie masy istotnych wątków i uproszczenie ciężkiej i  głębokiej w swej brutalności Gry, do której zaprzątnięty jest Ender, do rozmiarów zabawy dla dzieci. Skoro o Enderze mowa, książkowy bohater stanowi najgenialniejsze z grupy superinteligentnych dzieci, natomiast w filmie większość genialnych pomysłów podsuwają mu postacie poboczne. Dodatkowo źle dobrane aktorstwo (jedynie jako tako wypada Moises Arias w roli brutalnego Bonza; Harrison Ford przedstawiany jest jako główna gwiazda filmu, jego postać natomiast w książkowym oryginale bierze udział może w trzech scenach?) i dodatkowo - kiepskie dialogi. Jedyny plus to (chociaż niewyróżniające się jak na dzisiejsze czasy) zdjęcia.


Może lepiej najpierw obejrzeć film, który w porównaniu z powieścią Orsona Scotta Carda przynosi wiele rozczarowań? Wtedy na później zostawimy sobie to, co zdecydowanie lepsze – powieść.


Książka vs. Film 1:0
Julia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz