Oto
jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Zdaje się , że każde słowo jest tu na swoim
miejscu. Postacie, jakie wykreował Card,
są genialne. Każda z nich ma tu do odegrania swoją rolę – w większości będzie
to rola w życiu Endera. To one go ukształtują: stworzą jego lęki, obawy, cele i
wartości. Pomimo że jest to science-fiction, książka dotyka bardziej
,,ziemskiego” życia, istoty człowieczeństwa, w końcu - jak daleko można się
posunąć, żeby wygrać. Objętościowo
powieść to ponad 300 stron, natomiast treściowo… mistrzostwo świata.
„Gra Endera” - reż. Gavin Hood
Reżyser
Gavin Hood prawdopodobnie zna odpowiedź na pytanie ,, jak z genialnej książki
stworzyć coś całkowicie miernego?”. W
całym filmie nie wyszło mu dużo rzeczy. Na pierwszy rzut oka rzuca się
odwzorowanie fabuły: pominięcie masy istotnych wątków i uproszczenie ciężkiej
i głębokiej w swej brutalności Gry, do
której zaprzątnięty jest Ender, do rozmiarów zabawy dla dzieci. Skoro o Enderze
mowa, książkowy bohater stanowi najgenialniejsze z grupy superinteligentnych
dzieci, natomiast w filmie większość genialnych pomysłów podsuwają mu postacie
poboczne. Dodatkowo źle dobrane aktorstwo (jedynie jako tako wypada Moises
Arias w roli brutalnego Bonza; Harrison Ford przedstawiany jest jako główna
gwiazda filmu, jego postać natomiast w książkowym oryginale bierze udział może
w trzech scenach?) i dodatkowo - kiepskie dialogi. Jedyny plus to (chociaż
niewyróżniające się jak na dzisiejsze czasy) zdjęcia.
Może
lepiej najpierw obejrzeć film, który w porównaniu z powieścią Orsona Scotta
Carda przynosi wiele rozczarowań? Wtedy na później zostawimy sobie to, co
zdecydowanie lepsze – powieść.
Książka
vs. Film 1:0
Julia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz