sobota, 13 grudnia 2014

„Powód by oddychać” – Rebecca Donovan



16-letnia Emma ma w życiu pod górę. Po śmierci ojca i porzuceniu przez matkę alkoholiczkę mieszka z ciotką i z wujem. Codziennie bita pod byle pretekstem i obrzucana obelgami, stara ukryć się swoje rany pod długimi rękawami, chodzi bowiem do szkoły w zamożnym miasteczku gdzieś w Connecticut. Liczy, że wyśmienite stopnie i doskonałe wyniki sportowe pozwolą jej się wyrwać z domowego piekła.  Jej jedyną przyjaciółką jest Sara, ale kiedy w jej życie wkracza Evan, nowy uczeń, dotychczas poukładany świat Emmy staje do góry nogami. A to dla Emmy nie oznacza nic dobrego.

Tytuł ,,Powód by oddychać" można interpretować na dwa sposoby ze względu na częste użycie w książce słowa ,, oddech": Po pierwsze, nasza bohaterka znajduje miłość (oto tytułowy powód) po latach cierpienia, co pozwala jej przeżyć bolesne chwile, mówiąc kolokwialnie - nadal oddychać. Po drugie,  Emma, ze względu na swoją okrutną ciotkę, nie potrafi ostatecznie zatracić się w miłości, musi do końca utrzymywać się przy zmysłach,  w pełni świadomości. Nie potrafię wybrać lepszej interpretacji.

Emma na zmianę rozpływa się w miłosnych uniesieniach, chociaż jej droga do szczęścia w tym temacie jest długa, aby za chwilę przypomnieć sobie o skutkach swoich decyzji i odstawić uczucia na bok, przynajmniej do czasu. To oczywiście nie oznacza, że Emma jest niezdecydowaną, grającą na emocjach  negatywną bohaterką. W ciągu całej książki jesteśmy w stanie współczuć Emmie, ponieważ w swoim postępowaniu myśli głównie o innych. Wie, że bolesna prawda może zaważyć na losie swoich przyjaciół, a skutki czynów mających na celu zmienienia rzeczywistości mogą być opłakane.

Niestety,  autorka popełniła błędy i jej książka stała się bardzo schematyczna. Życie Emmy skupia się na zajęciach w szkole,  jej rozmowach z Sarą i Evanem, powrocie do domu i oberwaniu od ciotki za byle co. Tak toczy się większość fabuły książki. Oczekiwałam jakiegoś momentu kulminacyjnego w poczynaniu okrutnej opiekunki, który nakazałby dziewczynie przeciwstawić się,  ale nie otrzymałam go. Wszystkie rany Emmy wydają się być takie same, a mimo że powstały w tak samo bezduszny sposób,  to w którymś momencie tracą swoją głębię. Jedynie ostanie rozdziały znów mrożą krew w żyłach. Tak więc książka wyzwala w czytelniku mnóstwo empatii, czasem szokuje, ale nie w taki sposób w jaki miała, a wszystko przez powtarzające się,  bardzo podobne do siebie sceny.

Wątek miłosny, który początkowo [SPOILER!] jest przyjaźnią,  aby następnie zamienić się w coś głębszego [KONIEC SPOILERA] jest poprowadzony w bardzo uroczy i romantyczny, ale nie przesłodzony sposób, dlatego ciężko się oderwać od zmagań Emmy i Evana.

 Bohaterów tej książki nie da się nie lubić,  oczywiście poza ciotką Emmy. Sama dziewczyna,  początkowo przygaszona, odsunięta na bok, przykładna, następnie zaczyna łaknąć życia i miłości. Przechodzi metamorfozę na oczach czytelnika. Jej przyjaciółka Sara króluje w szkole, jest pożądana przez wszystkich chłopaków,  a jednak zawsze na pierwszym miejscu stawia Emmę i jej problemy. Nie jest próżna, co pewnie odbiega od tego typu bohaterek stworzonych przez innych autorów. No i mamy Evana, który jest w każdym calu doskonały, taki jak powinien być w książce dla nastolatek: przystojny, zabawny, miły, szarmancki, troskliwy i bardzo poważny, jak na swój wiek. Nie czyni go to papierowym bohaterem, wręcz przeciwnie. Postacie są wielką zaletą tej książki.

Z przyjemnością przeczytam kolejne części tej trylogii, choć czekanie na nie z pewnością nie będzie takie przyjemnie. Zakończenie pozostawia wielki niedosyt pomieszany z irytacją, ale to chyba znowu działa na plus. Książka miała przykuwać uwagę i szokować, niekiedy wzruszać, często ekscytować. Spełniła swoje zadanie.

Moja ocena: 5,5/6

Julia

Rebecca Donovan, Powód by oddychać, Wyd. Feeria, 2014, stron: 496







Czy wiesz, że...

Young Adult  (ang. młodzi dorośli) -  tymi słowami określa się utwory literackie z gatunku  współczesnej literatury młodzieżowej (?) . No właśnie, i tutaj zaczynają się schody: nie jest to bowiem typowa literatura młodzieżowa. Problem z jej klasyfikacją polega na tym, że z jednej strony  tematyka młodzieżowa, prosty język, schematyzm fabularny, posługiwanie się stereotypami zbliża YA do literatury dla młodego czytelnika. Z drugiej strony mamy jednak treść książki obfitującą w sceny, które adresowane są do grup dorosłych (np. erotyzm). Nie dla dzieci, nie dla młodzieży, też nie dla dorosłych – tylko właśnie dla YA. :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz