16-letnia
Emma ma w życiu pod górę. Po śmierci ojca i porzuceniu przez matkę alkoholiczkę
mieszka z ciotką i z wujem. Codziennie bita pod byle pretekstem i obrzucana
obelgami, stara ukryć się swoje rany pod długimi rękawami, chodzi bowiem do szkoły
w zamożnym miasteczku gdzieś w Connecticut. Liczy, że wyśmienite stopnie i
doskonałe wyniki sportowe pozwolą jej się wyrwać z domowego piekła. Jej jedyną przyjaciółką jest Sara, ale kiedy
w jej życie wkracza Evan, nowy uczeń, dotychczas poukładany świat Emmy staje do
góry nogami. A to dla Emmy nie oznacza nic dobrego.
Tytuł ,,Powód
by oddychać" można interpretować na dwa sposoby ze względu na częste użycie
w książce słowa ,, oddech": Po
pierwsze, nasza bohaterka znajduje miłość (oto tytułowy powód) po latach
cierpienia, co pozwala jej przeżyć bolesne chwile, mówiąc kolokwialnie - nadal
oddychać. Po drugie, Emma, ze względu na
swoją okrutną ciotkę, nie potrafi ostatecznie zatracić się w miłości, musi do
końca utrzymywać się przy zmysłach, w pełni
świadomości. Nie potrafię wybrać lepszej interpretacji.
Emma na
zmianę rozpływa się w miłosnych uniesieniach, chociaż jej droga do szczęścia w
tym temacie jest długa, aby za chwilę
przypomnieć sobie o skutkach swoich decyzji i odstawić uczucia na bok,
przynajmniej do czasu. To oczywiście nie oznacza, że Emma jest niezdecydowaną,
grającą na emocjach negatywną bohaterką.
W ciągu całej książki jesteśmy w stanie współczuć Emmie, ponieważ w swoim postępowaniu
myśli głównie o innych. Wie, że bolesna prawda może zaważyć na losie swoich
przyjaciół, a skutki czynów mających na celu zmienienia rzeczywistości mogą być
opłakane.
Niestety, autorka popełniła błędy i jej książka stała
się bardzo schematyczna. Życie Emmy skupia się na zajęciach w szkole, jej rozmowach z Sarą i Evanem, powrocie do
domu i oberwaniu od ciotki za byle co. Tak toczy się większość fabuły książki.
Oczekiwałam jakiegoś momentu kulminacyjnego w poczynaniu okrutnej opiekunki,
który nakazałby dziewczynie przeciwstawić się,
ale nie otrzymałam go. Wszystkie rany Emmy wydają się być takie same, a
mimo że powstały w tak samo bezduszny sposób,
to w którymś momencie tracą swoją głębię. Jedynie ostanie rozdziały znów
mrożą krew w żyłach. Tak więc książka wyzwala w czytelniku mnóstwo empatii,
czasem szokuje, ale nie w taki sposób w jaki miała, a wszystko przez powtarzające się,
bardzo podobne do siebie sceny.
Wątek miłosny,
który początkowo [SPOILER!] jest przyjaźnią,
aby następnie zamienić się w coś głębszego [KONIEC SPOILERA] jest
poprowadzony w bardzo uroczy i romantyczny, ale nie przesłodzony sposób,
dlatego ciężko się oderwać od zmagań Emmy i Evana.
Bohaterów tej książki nie da się nie lubić, oczywiście poza ciotką Emmy. Sama
dziewczyna, początkowo przygaszona,
odsunięta na bok, przykładna, następnie zaczyna łaknąć życia i miłości.
Przechodzi metamorfozę na oczach czytelnika. Jej przyjaciółka Sara króluje w
szkole, jest pożądana przez wszystkich chłopaków, a jednak zawsze na pierwszym miejscu stawia
Emmę i jej problemy. Nie jest próżna, co pewnie odbiega od tego typu bohaterek
stworzonych przez innych autorów. No i mamy Evana, który jest w każdym calu
doskonały, taki jak powinien być w książce dla nastolatek: przystojny, zabawny,
miły, szarmancki, troskliwy i bardzo poważny, jak na swój wiek. Nie czyni go to
papierowym bohaterem, wręcz przeciwnie. Postacie są wielką zaletą tej książki.
Z
przyjemnością przeczytam kolejne części tej trylogii, choć czekanie na nie z
pewnością nie będzie takie przyjemnie. Zakończenie pozostawia wielki niedosyt
pomieszany z irytacją, ale to chyba znowu działa na plus. Książka miała
przykuwać uwagę i szokować, niekiedy wzruszać, często ekscytować. Spełniła
swoje zadanie.
Moja
ocena: 5,5/6
Julia
Rebecca
Donovan, Powód by oddychać, Wyd. Feeria,
2014, stron: 496
Czy wiesz, że...
Young Adult
(ang. młodzi dorośli) - tymi słowami określa się utwory literackie z
gatunku współczesnej literatury młodzieżowej
(?) . No właśnie, i tutaj zaczynają się schody: nie jest to bowiem typowa
literatura młodzieżowa. Problem z jej klasyfikacją polega na tym, że z jednej
strony tematyka młodzieżowa, prosty
język, schematyzm fabularny, posługiwanie się stereotypami zbliża YA do
literatury dla młodego czytelnika. Z drugiej strony mamy jednak treść książki
obfitującą w sceny, które adresowane są do grup dorosłych (np. erotyzm). Nie
dla dzieci, nie dla młodzieży, też nie dla dorosłych – tylko właśnie dla YA. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz