sobota, 2 maja 2015

"Biorąc oddech" - Rebecca Donovan

Biorąc oddech” to trzeci i zarazem ostatni tom serii Oddechy R. Donovan (recenzje wcześniejszych tomów znajdziesz tu i tu) Jednak między pierwszymi dwoma a ostatnim tomem tego cyklu zauważyłam bardzo dużą przepaść. Nie tylko czasową, ale także jakościową, niestety. W dwóch pierwszych częściach cyklu ze zniecierpliwieniem czekałam na zakończenie, czego nie mogę już powiedzieć o ostatniej części. Mimo obiecywanego wielkiego zwieńczenia trylogii nie doczekałam się tego.


Zaczynając czytać, spodziewałam się kontynuacji wydarzeń z poprzednich części, jakie więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jedyną postacią, która występowała w poprzednich tomach, była sama narratorka, a od wydarzeń opisanych w tomie drugim minęły już dwa lata! Trudno mi nawet przedstawić zarys fabuły, bo książka w dużej mierze była pozbawiona ciągu wydarzeń połączonych nicią przyczyna-skutek. Główna bohaterka, Emma, zrywa ze swym wcześniejszym życiem i wyjeżdża do college’u w Kalifornii, by zacząć wszystko od nowa. Tylko czy można uciec przed demonami przeszłości, czy można uwolnić się o przeszłości, zwłaszcza jeśli naznaczona jest tyloma traumatycznymi przeżyciami?
Życie bohaterki toczy się teraz od imprezy do imprezy, mocno zakrapianych alkoholem, a Emma, szukając ucieczki w alkoholu, staje się upodabniać do swojej matki. Dlatego fabuła stała się taka chaotyczna, pozbawiona akcji, nie wiemy praktycznie nic o jej życiu między imprezami.

Zmieniała się też, niestety, również sama główna bohaterka. Emma z poprzednich części przypadła mi do gustu: silna i wyrazista bohaterka z celem w życiu była niewątpliwą zaletą książki. W „Biorąc oddech” dziewczyna straciła cały swój wyraz i zmieniła się nie do poznania, stając się wymagającą ciągłej opieki płaczką.

Ostatnia część trylogii skupia się prawie całkowicie na emocjach i wspomnieniach bohaterki,  co jest mimo wszystko naprawdę ciekawe. Emma przypomina sobie każdą chwilę grozy w swoim życiu.

Można się oczywiście doszukiwać w tej powieści pozytywnych stron. Na mnie największe wrażenie zrobiła sieć wzajemnych powiązań, sympatii i antypatii między bohaterami. To, że w książce pojawili się zupełni nowi bohaterowie, z początku było denerwujące, nie mogłam połapać się, kto jest kim i jaki ma związek z Emmą. Gdy przebrnęłam przez pierwsze 100 stron, polubiłam jednak tę różnorodność bohaterów i zaciekawiły mnie powiązania między postaciami. Szczerze mówiąc, wątki poboczne, losy nowych postaci i właśnie te wzajemne powiązania zaciekawiły mnie bardziej niż mdława historia miłosna będąca wątkiem głównym.  

Książkę czyta się łatwo i szybko. Jest w niej też wiele komizmu. Wielokrotnie śmiałam się w głos w trakcie czytania  mimo ciężkiego tematu, jakim jest zapominanie o błędach przeszłości i wybaczanie sobie. Powieść jest napisana prostym i przystępnym językiem. Jak dla mnie za dużo było jednak w niej łzawych i traumatycznych momentów. Nie spodobał mi się również brak wielkiego zakończenia, którego oczekiwałam i które było zapowiadane.

 „Biorąc oddech” polecam fanom właśnie takich wzruszającym tytułów,  książka nie jest może najlepsza, ale najgorsza też nie. Na tle swoich poprzedniczek, dwóch pierwszych tomów serii, ,,Biorąc oddech" wypada jednak słabiej. Nie znaczy to jeszcze, że książka jest słaba, ale poprzednimi tomami autorka zawiesiła sobie poprzeczkę zdecydowanie wyżej i tym razem nie do końca sprostała wyzwaniu. Można przeczytać. 
  Dana  

Za możliwość przeczytania książki dziękujemy 


Rebecca Donovan, Biorąc oddech, wyd. Feeria, 2015, stron: 484

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz