Biorąc
oddech” to trzeci i zarazem ostatni tom serii Oddechy R. Donovan (recenzje wcześniejszych tomów znajdziesz tu i
tu) Jednak między pierwszymi dwoma a ostatnim tomem tego cyklu zauważyłam
bardzo dużą przepaść. Nie tylko czasową, ale także jakościową, niestety. W
dwóch pierwszych częściach cyklu ze zniecierpliwieniem czekałam na zakończenie,
czego nie mogę już powiedzieć o ostatniej części. Mimo obiecywanego wielkiego
zwieńczenia trylogii nie doczekałam się tego.
Zaczynając
czytać, spodziewałam się kontynuacji wydarzeń z poprzednich części, jakie więc
było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jedyną postacią, która występowała w
poprzednich tomach, była sama narratorka, a od wydarzeń opisanych w tomie
drugim minęły już dwa lata! Trudno mi nawet przedstawić zarys fabuły, bo
książka w dużej mierze była pozbawiona ciągu wydarzeń połączonych nicią
przyczyna-skutek. Główna bohaterka, Emma, zrywa ze swym wcześniejszym życiem i
wyjeżdża do college’u w Kalifornii, by zacząć wszystko od nowa. Tylko czy można
uciec przed demonami przeszłości, czy można uwolnić się o przeszłości,
zwłaszcza jeśli naznaczona jest tyloma traumatycznymi przeżyciami?
Życie bohaterki toczy się teraz od imprezy do imprezy, mocno zakrapianych alkoholem, a Emma, szukając ucieczki w alkoholu, staje się upodabniać do swojej matki. Dlatego fabuła stała się taka chaotyczna, pozbawiona akcji, nie wiemy praktycznie nic o jej życiu między imprezami.
Życie bohaterki toczy się teraz od imprezy do imprezy, mocno zakrapianych alkoholem, a Emma, szukając ucieczki w alkoholu, staje się upodabniać do swojej matki. Dlatego fabuła stała się taka chaotyczna, pozbawiona akcji, nie wiemy praktycznie nic o jej życiu między imprezami.
Zmieniała
się też, niestety, również sama główna bohaterka. Emma z poprzednich części
przypadła mi do gustu: silna i wyrazista bohaterka z celem w życiu była
niewątpliwą zaletą książki. W „Biorąc oddech” dziewczyna straciła cały swój wyraz
i zmieniła się nie do poznania, stając się wymagającą ciągłej opieki płaczką.
Ostatnia
część trylogii skupia się prawie całkowicie na emocjach i wspomnieniach
bohaterki, co jest mimo wszystko naprawdę
ciekawe. Emma przypomina sobie każdą chwilę grozy w swoim życiu.
Można się oczywiście doszukiwać w tej powieści
pozytywnych stron. Na mnie największe wrażenie zrobiła sieć wzajemnych
powiązań, sympatii i antypatii między bohaterami. To, że w książce pojawili się
zupełni nowi bohaterowie, z początku było denerwujące, nie mogłam połapać się, kto
jest kim i jaki ma związek z Emmą. Gdy przebrnęłam przez pierwsze 100 stron,
polubiłam jednak tę różnorodność bohaterów i zaciekawiły mnie powiązania między
postaciami. Szczerze mówiąc, wątki poboczne, losy nowych postaci i właśnie te
wzajemne powiązania zaciekawiły mnie bardziej niż
mdława historia miłosna będąca wątkiem głównym.
Książkę
czyta się łatwo i szybko. Jest w niej też wiele komizmu. Wielokrotnie śmiałam
się w głos w trakcie czytania mimo
ciężkiego tematu, jakim jest zapominanie o błędach przeszłości i wybaczanie
sobie. Powieść jest napisana prostym i przystępnym językiem. Jak dla mnie za
dużo było jednak w niej łzawych i traumatycznych momentów. Nie spodobał mi się
również brak wielkiego zakończenia, którego oczekiwałam i które było
zapowiadane.
„Biorąc oddech” polecam fanom właśnie takich
wzruszającym tytułów, książka nie jest
może najlepsza, ale najgorsza też nie. Na tle swoich
poprzedniczek, dwóch pierwszych tomów serii, ,,Biorąc oddech" wypada jednak słabiej. Nie znaczy to jeszcze, że książka
jest słaba, ale poprzednimi tomami autorka zawiesiła sobie poprzeczkę
zdecydowanie wyżej i tym razem nie do końca sprostała wyzwaniu. Można
przeczytać.
Dana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz