poniedziałek, 3 sierpnia 2015

„Fangirl” – Rainbow Rowell



Po ogromnym sukcesie, jakim okazała się Eleonora i Park, doczekaliśmy się kolejnej książki od Rainbow Rowell, tym razem w miętowo-zielonej okładce, o innej tematyce, w nie tak odległych czasach i - przede wszystkim - nie tak bardzo o miłości. Czy warto?


Cath i Wren to siostry bliźniaczki, dawniej bardzo ze sobą zżyte. Te same oczy, usta, włosy, ten sam nos czy biodra. I na tym podobieństwa się właściwie kończą. Wren jest duszą towarzystwa, uwielbia imprezować i bierze z życia wszystko, co najlepsze. Cath natomiast zagrzebuje się w łóżku pod kilkoma kocami i pisze... fanfik o nastoletnim czarodzieju i jego przygodach w szkole magii. Jej popularność rośnie drastycznie, kiedy zbliża się do napisania własnego, alternatywnego zakończenia, przed premierą ostatniej oryginalnej powieści z cyklu o Simonie Snowie.

Fanfik jej autorstwa jest jedyną rzeczą,  która łączy Wren z Cath. Życie tej drugiej przybiera szare barwy, gdy trafiają z siostrą na uniwersytet, który zdaje się być miejscem idealnym dla Wren. Cath natomiast już od pierwszego dnia czuje się nieswojo, szczególnie gdy poznaje nieznośną Reagan, z którą przyjdzie jej dzielić pokój, oraz wścibskiego, wiecznie uśmiechniętego Levi'ego.


Będę szczera - ta książka nie przypadła mi do gustu od samego początku. Wydawała się zbyt monotonna, pozbawiona treści czy też wręcz napisana na siłę. Sama bohaterka denerwowała mnie swoim niezdecydowaniem. Cath jest uosobieniem nudy (zupełnie jak Eleonora) i mniej więcej przez połowę książki trudno jej określić jasno, czego chce oraz co zamierza z tym zrobić. Zupełnie niknie w tłumie i w palecie - mniej lub bardziej - wyrazistych postaci; czytelnik natomiast odbierze ją jako typową "szarą myszkę" i nudziarę. Rozumiem, taki był zamiar autorki, nie uważam jednak, żeby poradziła sobie z kreacją tej postaci. Pomysł bowiem to jedno, a wykonanie to drugie - o czym Cath doskonale wie, jako pisarka.


Potrzeba było również czasu, bym na nowo przyzwyczaiła się do charakterystycznego stylu autorki i zaakceptowała go. Jednak Fangirl zyskałaby wiele więcej, gdyby została napisana w innej narracji niż tej, którą stosuje Rowell, gdyż nie pasuje ona do wielu scen.


Tak więc Fangirl trochę nudzi, ale gdy główna bohaterka ostatecznie dochodzi do jakiś konkretów, to odczucie mija. Rainbow Rowell najpierw wprowadza czytelnika w słodki i ciepły świat kardiganów i latte macchiato z karmelem, a następnie szokuje, ujawniając tragiczne fakty z życia naszej bohaterki, dzięki czemu łatwo zrozumieć jej pokręcony - jak sama mówi - umysł. I wiecie co, to działa. Zaskakuje. Pod koniec można czuć już jedynie rozczulenie i co chwilę przywoływać uśmiech na twarzy (chociaż zakończenie wywołuje niedosyt i sprawia wrażenie niewykorzystanego potencjału).

W Fangirl świetne jest to, że autorka wyraźnie podkreśla proces zakochania się w drugiej osobie ze względu na charakter, a nie wygląd. Bohaterowie Rowell są nieidealni pod każdym względem - szczególnie wyglądu - a autorka podkreśla to na każdym kroku, co nie zmienia faktu, że oni zwyczajnie mają się ku sobie. Jest to miła odmiana dla wszystkich "ochów" i "achów" kierowanych do linii perfekcyjnie wykrojonych ust czy też burzy zmierzwionych włosów w kolorze roztopionej czekolady. Fangirl przywołuje uroki pierwszej miłości w całkiem racjonalny sposób, wraz z występującymi przy tym naturalnymi obawami. Jednak to rodzące się uczucie wydawało mi się z początku zbyt naiwne i dziecinne, jak na wiek naszych bohaterów, a miejscami stanowiło wręcz zwykłe niedomówienie z ich strony. Warto jednak przymknąć na to oko i poczekać do większych konkretów.

Interesującym wątkiem w tej powieści są fanfiki Cath i jej fascynacja Simonem Snowem. Seria powieści o młodym czarodzieju, który trafia do szkoły magii, i ostatecznie przychodzi mu się zmierzyć z odwiecznym wrogiem... Nietrudno zauważyć, że autorka inspirowała się na tym polu Harrym Potterem (Potterhead!), co stanowi swego rodzaju gratkę dla fanów J.K. Rowling. W oryginalnej wersji  Simona Snowa ani słowa na ten temat, natomiast fanfiki Cath  aż kipią od homoseksualnego wątku miłosnego, co przysparza wypieków na twarzy i, po prostu, jest ciekawym elementem.

Fangirl to książka o pierwszej miłości, odosobnieniu, zafascynowaniu książkami i snuciem historii. Nastraja optymizmem i skłania do wczołgania się na kilka godzin do łóżka z ciepłym kocem i zapomnieniu o wszystkim. Ja więc wczołgałam się pod koc z Fangirl i uważam to za bardzo miło spędzony czas. Fanom  Eleonory i Parka z pewnością i ta książka przypadnie do gustu. „Jeśli nie jesteś fangirl, to nie zrozumiesz”, ale ja myślę, że nie będzie aż tak źle. Dla wszystkich fangirls i nie tylko.


Julia
Rainbow Rowell, Fangirl, Wydawnictwo Otwarte, 2015, stron: 458

2 komentarze:

  1. Zanim sięgnęłam po książkę "Fangirl" myślałam, że to kolejna książka dla młodzieży, która zupełnie nic nie wniesie do mojego życia. Długo zbierałam się do jej przeczytania, ale gdy wreszcie udało mi się po nią sięgnąć. Zakochałąm się!!! Niwsamowita książka pełna wzruszeń.

    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro podobała ci się "Fangirl", musisz koniecznie sięgnąć po "Carry on" (co prawda jak na razie dostępne tylko po angielsku). Przy okazji zachęcam do przeczytania recenzji: http://ksiazkozercy9.blogspot.com/2016/04/carry-on-rainbow-rowell.html
      pozdrawiam, J. ;)

      Usuń