wtorek, 30 czerwca 2015

„Ocean na końcu drogi” – Neil Gaiman



Neil Gaiman to współczesny mistrz narracji i bajkowej grozy – jego nazwisko to już marka, zapewniająca dreszcze przywołane w fantastyczny sposób. Jeżeli kiedykolwiek spotkaliście się  z tym brytyjskim autorem, przy jego nowej powieści nawet nie nastawiacie się na cokolwiek. Po prostu już to wiecie: będziecie się bać.

Narrator najnowszej powieści Neila Gaimana opowiada historię swojego dzieciństwa sprzed czterdziestu lat. Kiedy był siedmiolatkiem, stanął twarzą w twarz z samobójstwem lokatora swoich rodziców, do którego doszło w  ich własnym samochodzie. Tym samym mężczyzna obudził do życia pradawne moce, które lepiej by zostawić  spokoju. Pojawiają się mroczne stwory spoza naszego świata i nasz narrator potrzebuje wszystkich sił i sprytu, by nie stracić życia w obliczu pierwotnej grozy, zarówno tej przyczajonej w rodzinnym domu, jak i sił, które gromadzą siły, żeby ją zniszczyć. Pomocy może szukać wyłącznie u trzech kobiet z farmy na końcu drogi. Najmłodsza z nich twierdzi, że staw to ocean, a najstarsza pamięta Wielki Wybuch.

Jeżeli nie zaniepokoił was opis ani mroczna, idealnie dobrana okładka książki (ciarki!) z pewnością później będzie lepiej. Perfekcyjnie napisany prolog zaciekawia i jednocześnie obnaża dwa największe talenty autora: wyśmienity styl i ogromną wyobraźnię. Czytając jakąkolwiek książkę Gaimana, można poczuć magię snutej opowieści, a nie jedynie przewracane kartki. To, jak ten pisarz operuje słowem, jest wprost niesamowite. Gdyby to było możliwe, chciałabym, żeby wydawcy wydawali jego powieści na starych, pożółkłych kartkach.

niedziela, 28 czerwca 2015

„Znalezione nie kradzione” – Stephen King



"Dobry pisarz nie prowadzi swoich bohaterów, ale idzie za nimi. Dobry pisarz nie tworzy wydarzeń, ale obserwuje ich przebieg, a potem opisuje, co zobaczył. Dobry pisarz rozumie, że jest sekretarzem, a nie Bogiem".


Nie jestem wielbicielką Kinga, nie jest on dla mnie żadnym literackim mistrzem ani królem. Nie oczekiwałam więc po jego najnowszej prozie niczego szczególnego, a sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu tematu, który dla każdego książkożercy jest chyba atrakcyjny:  fascynacja literaturą. I szczerze powiedziawszy, spodziewałam się trochę odgrzewanego dania: w końcu obszary te były już przez Kinga eksplorowane w „Misery” (chyba jednak ekranizacja lepsza niż literacki pierwowzór).

Tymczasem dostałam historię, którą po prostu pożarłam, w której się rozsmakowałam i którą z  czystym sumieniem mogę polecić innym. To pierwszy King, który tak po prostu spodobał mi się (no, okay – przyznaję, że też nie jestem wielką specjalistką od jego prozy, rzadko po niego sięgam): mamy tutaj elektryzująca, trzymającą w napięciu historię, która początkowo rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych: w 1978 roku i około 2010 roku, i której bohaterami jest dwóch wielkich pasjonatów literatury - cała historia zmierza do spotkania tych dwóch bohaterów w ostatniej części, nie bez powodu zatytułowanej „Piotruś i wilk”.

piątek, 26 czerwca 2015

„Strażnik” - Paulina Hendel



Czy zwykły sen może być prawdą? Czy we śnie można zobaczyć przyszłość i dowiedzieć się, jak ją zmienić?


Hubert, szesnastoletni chłopak, wyjechał na wycieczkę klasową do Paryża. Razem ze swoim kolegą Ernestem wybrali się na spotkanie z nieznajomymi dziewczynami pod Luwr. Gdy spokojnie na nie czekali, Luwr wybuchł. Opadające gruzy zabiły Ernesta i Hubert musiał zacząć działać sam. Chłopak obudził się z otępienia dopiero po siedmiu latach od wybuchu. Nie wiedział, co się działo przez ten czas ani jak bardzo jego dotychczasowy świat się zmienił. W piwnicy, ubrany w łachmany z pełnym workiem broni palnej Hubert spotyka Jurka. Od niego dowiaduje się, że wszystkie zdobycze techniki zostały zniszczone przez impuls elektromagnetyczny, a większość ludzkości została zabita przez epidemię. Hubert wyrusza na poszukiwania swojej rodziny do Poznania i stara się zrozumieć, dlaczego nie pamięta nic z tego, co działo się przez ostatnie lata. Rzeczywistość dookoła okazuje się bardzo brutalna. W garażu Hubert znajduje starego volkswagena Mk1 i nie musi już poruszać się pieszo. Bohater trafia do Święcimia, gdzie zaczyna normalne życie. Czy wszystko potoczy się dobrze? Odpowiedzi szukajcie w książce.

wtorek, 23 czerwca 2015

„7 razy dziś” - Lauren Oliver



„Nigdy nie jest za późno na kolejną szansę.” (A nawet siedem szans.)


Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć - tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go zmarnować." Ale co jeśli nie ma dla ciebie jutra? Co jeżeli dzisiejszy dzień mógłby być ostatnim dniem twojego życia? A gdybyś miał jeszcze jedną szansę i przeżył ten dzień jeszcze raz? Co chciałbyś zmienić?


Samantha Kingston jest popularną nastolatką. Ma chłopaka i trzy szalone przyjaciółki, z którymi nigdy się nie nudzi. Nie obchodzą jej czyjeś uczucia. Robi, co chce, bo wszystko ujdzie jej na sucho - w końcu jest popularna.


Jest piątek 12 lutego, Dzień Kupidyna. Jak zazwyczaj, Samantha jedzie z przyjaciółkami do szkoły, gdzie dostaje mnóstwo róż z okazji Dnia Kupidyna. Wieczorem udaje się na imprezę do chłopaka z “niższych sfer”, Kenta. Sam wychodzi z imprezy i staje się ofiarą wypadku samochodowego. Jednak budzi się w swoim łóżku i ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że jest ranek 12 lutego i znów musi przeżyć ten sam dzień. Siedem razy z rzędu.

niedziela, 21 czerwca 2015

„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” – Stieg Larsson



„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”- to pierwszy tom kultowej trylogii Millenium autorstwa szwedzkiego pisarza, Stiega Larssona.  Na jej podstawie został nakręcony film “Dziewczyna z tatuażem”, który podobnie jak książka cieszył się dużą popularnością. Szczerze, nigdy jakoś nie ciągnęło mnie, by sięgnąć po tę książkę, gdyż nie należę do osób zaczytujących się w skandynawskich kryminałach. Jednak to był wielki błąd! Moim zdaniem „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to najlepszy kryminał, jaki kiedykolwiek przeczytałam.


16-letnia Harriet Vanger, wnuczka zamożnego właściciela wielkiego, rodzinnego koncernu nagle znika bez śladu. Przez 40 lat nikomu nie udaje się rozwikłać zagadki zaginięcia nastolatki. Jednak zrozpaczony dziadek ofiary, Henrik, sądzi, że Harriet została zamordowana… przez członka rodziny. Wynajmuje więc dziennikarza i wydawcę pisma na temat przekrętów finansowych, Michaela Blomkvista. Mężczyzna właśnie stoi nad przepaścią kariery i podejmuje się tego wydawałoby się niemożliwego zadania. A pomoże mu w tym najbardziej intrygująca bohaterka, o jakiej czytałam - Lisbeth Salander.

piątek, 19 czerwca 2015

„Wszechświat kontra Alex Woods” – Gavin Extence



„Wszechświat kontra Alex Woods” to opowieść o osobliwych nastoletnim samotniku, a także jego zamiłowaniu do gwiazd, więc od samego początku stało się dla mnie  jasne, że ta powieść podbije moje serce. Z jakiegoś powodu ta książka nie zrobiła zbytniej furory w Polsce, co pozostaje dla mnie niezrozumiałe. Kto czytał, ten wie.


Siedemnastoletni Alex Woods zostaje zatrzymany na granicy w samochodzie, w którym wiezie paczuszkę marihuany i urnę z prochami. Wiadomo, niecodzienny widok. Jego zdjęcie krąży po świecie od kilku dni, ale tak naprawdę Alexa wszyscy kojarzą z innego powodu: kiedy miał dziesięć lat, został uderzony odłamkiem meteorytu. Co lepsze, przeżył.  Od tego czasu wykluczony ze społeczeństwa, niewiarygodnie inteligentny i dociekliwy chłopiec, z matką tarocistką jest na celowniku praktycznie wszystkich. Ale tak naprawdę poukładanym (w miarę ) światem Alexa wstrząsa spotkanie pana Petersona, starego dziwaka, który oprócz Alexa zdaje się nie mieć nikogo.

środa, 17 czerwca 2015

Na noże #3: Książka vs film: World War Z



Książka – Max Brooks
Najlepsza  książka o zombie, jaką czytałam, zupełnie inna od wszystkich. Pisana w formie wywiadów z osobami, które przeżyły epidemię zombie. Wszystkie odrębne opowieści tworzą spójną, doskonale opisaną historię. Emocje wypełniają każdą stronę powieści, każdy bohater ma inny pogląd na podejmowane w rozmowie kwestie. Czytając, miałam wrażenie, że książka jest reportażem opartym na faktach, tak bardzo autentyczne były historie w niej zawarte. Książka po prostu świetna. Cała recenzja tutaj.





Film – reż. Marc Forster (2013)
Film z książka łączy tylko tytuł i temat zombie.  W tej wersji historia została pozbawiona swojego unikatowego, reportażowego charakteru. Stała się po prostu kolejnym filmem o zombie. Owszem, parę opowieści zostało „wykorzystanych”, ale straciły swój emocjonalny ładunek. Na ekran zostały przeniesione tylko historię wielkich czynów, mających spory udział w wojnie, całkowicie pominięte zostały opowieści szarych zjadaczy chleba. Moim zdaniem obniżyło to poziom  produkcji.  Sam film nie jest jednak zły, akcja rwie do przodu, fabuła wciąga. Jest, jednak o wiele prostszy i mniej ambitny od książki. Na pochwale zasługuję  gra aktorska Brada Pitta, który wciela się w głównego bohatera, i efekty specjalne, w tym sam wygląd zombie. W każdej klatce widać dopracowanie scenografii, charakteryzacji, efektów specjalnych i gry aktorskiej.  Największą wadą filmu jest prawie całkowity  brak  logiki i związku przyczyna - skutek, w książce wszystko jest wyjaśnione, uargumentowane, a na ekranie brakuje tego. Film jest po prostu kolejną wysokobudżetową produkcją skierowaną do jak największego grona odbiorców. Bez czytania książki nie rzuca się to w oczy, więc film polecam głównie osobom niezaznajomionym z powieścią. Fani książki mogą się rozczarować.

Książka vs Film 1:0

Dana

wtorek, 16 czerwca 2015

„World War Z” – Max Brooks



Przed przeczytaniem tej powieści czułam irracjonalne zniechęcenie zombie.  Temat żywych trupów zabijających ludzi nigdy mnie nie ciekawił. W większości tego typu powieściach jest widoczny ten sam schemat: wybuch epidemii, ucieczka, śmierć lub ratunek. Odgrywają w nich główną rolę wydarzenia, nie emocje, więcej dowiemy się o zabijaniu nieumarłych, niż o odczuciach bohaterów. Taki urok książek typowo przygodowych, ale mi on nie odpowiada.


„World War Z” jest inna pod każdym względem. Książka jest napisana w formie reportażu, od początku wiemy, jakie jest „zakończenie”. Mimo to powieść trzyma w napięciu po sam koniec. Czytelnik zastanawia się, czemu sprawy potoczyły się właśnie tak, a nie inaczej.

Wysłannik ONZ, który odegrał znaczącą, bliżej niesprecyzowaną rolę w wysiłku wojennym, ma za zadanie opisać wojnę z żywymi trupami. W tym celu przeprowadza wywiady z „uczestnikami” światowej wojny Z, już po jej zakończeniu. Rozmowy są ułożone chronologicznie,   zaczynając od pacjenta 0 (pierwszej zarażonej osoby), przedstawiają wojnę i jej skutki. Powoli zagłębiamy się w świat i historię rozmówców.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

#7DeadlySinsBookTAG



Podjąwszy rękawicę rzuconą przez Karolinę z bloga tanayahczyta (to za R.M.? ;) ), prezentuję pierwszy – tak grzeszny, że aż apetyczny TAG :)

Greed, czyli chciwość  
Najdroższa i najtańsza książka, jaką posiadasz w swojej biblioteczce.

Przewrotnie napiszę, że wszystkie książki są mi drogie, choć jedne mniej, drugie bardziej. Napiszę o tych z gatunku „bardziej”:  „Tatry. Fotografie Tatr i Zakopanego 1859-1914” – jako że to wydanie albumowe, to już czyni to opasłe tomiszcze z całą pewnością drogim, poza tym  album to prezent od przyjaciółki, z którą eksplorowałyśmy tatrzańskie szlaki – to czyni ten album bezcennym. Po trzecie – kocham Tatry… Kocham, kocham, kocham… A ten album pozwala mi poczuć ich cząstkę w nizinnym Wrocławiu w każdej chwili. Tak drogie, że aż bezcenne. :) A skoro już o górach mowa, dorzucę „Listy do żony” Witkacego – jedynego i niepowtarzalnego wariata z Krupówek. A skoro wywołałam temat Witkacego, to muszę, muszę wspomnieć świetną książkę o nim - „Witkacego portret wielokrotny” Janusza Deglera (cudownego wykładowcy z wrocławskiej polonistyki)… I tak na zasadzie łańcucha przyczynowo-skutkowego mogłabym wyliczać w nieskończoność, przechodząc od półki do półki w swojej biblioteczce. ;)



Wrath, czyli gniew
Z którym autorem/autorką łączy cię skomplikowana relacja – czyli książka, którą kochasz i nienawidzisz jednocześnie
.


Khaled Hosseini – uwielbiam jego powieści, to pisarz kompletny: opowiada piękne historie w piękny sposób, a dodatkowo dzięki niemu mogę zrozumieć ludzi, poznać kulturę i obyczajowość  Bliskiego Wschodu lepiej niż z niejednego reportażu czy telewizyjnej relacji. „Chłopca z latawcem”, „Tysiąc wspaniałych słońc”, „I góry odpowiedziały echem” to powieści, które polecam bez wahania. Ale to też powieści, które rozrywają serce na tysiące małych kawałków.  Nie nienawidzę ich, ale wzbudzają we mnie  GNIEW na niesprawiedliwość świata i okrucieństwo ludzi, którzy zamiast „współkochać, często przyszli współnienawidzić”.


Gluttony, czyli obżarstwo
Jaką książkę możesz czytać w kółko i w kółko, nie wstydząc się tego?

Nie, nie, nie  – nie wracam raczej do świata, który już poznałam i raz eksplorowałam. Jedyny wyjątek (poza lekturami – ale to z musu, nie dla przyjemności) uczyniłam dla dwóch swoich ulubionych książek z dzieciństwa: „Braci Lwie Serce” i „Ronji, córki zbójnika” – ale chyba bardziej z sentymentu do czasów dzieciństwa niż z powodów czysto literackich. Wolę jednak otwierać bramy do światów jeszcze niepoznanych, a zatem wolny czas inwestować w książki jeszcze nieprzeczytane – a jest ich po prostu bez liku. 



Sloth, czyli lenistwo
Której książki ze swojej biblioteczki nie przeczytałeś/-aś z lenistwa?

Jest ich wiele. Ale z największym wyrzutem od kilku miesięcy łypią na mnie z półki „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk. Nie mam żadnego alibi, bo wiem, że czeka tam na mnie wspaniała podróż przez wiele krain i  kultur, przy tym wyśmienita uczta intelektualna. Ale to takie opasłe tomisko, że ani do żadnej torebki się mi nie mieści, ani lekkie to nie jest – a że książki czytam zwykle „w biegu”, to obawiałam się zerwania mięśnia dwugłowego ramienia. ;) Zatem księgi leżą, leżą i cierpliwie na wakacje czekają. Przeczytam – obiecuję!

 Pride, czyli pycha
Jaką książkę jesteś w stanie omówić najdokładniej, w możliwie „najmądrzejszy” sposób lub tak dokładnie jak lekturę szkolną?

Z obowiązku zawodowego napiszę, że wszystkie lektury, zwłaszcza gimnazjalne. :) Od dziesięciu lat (jakoś tak będzie – z rachunku najlepsza nie jestem;) ) co roku przerabiam niemal ten sam zestaw, zatem nawet obudzona o drugiej w nocy jestem w stanie na wyrywki recytować Mickiewiczowskie ballady, „Dziady”  i inne dzieła, których nie pomnę, a które u moich uczniów wywołują często przerażenie. ;) Ale najchętniej i najwięcej mogłabym mówić o reportażach Kapuścińskiego - „Cesarzu” i „Hebanie”.  Do znudzenia – o kryminałach :) A teraz – zgodnie z grzechem nr 5 - przemówi przeze mnie pycha: poza sci—fi i Proustem podejmę się dyskutowania o każdej książce i postaram się zrobić to w mądry, wyszukany i elokwentny sposób ;)

Lust, czyli lubieżność
Jakie cechy uznajesz za najbardziej atrakcyjne u żeńskich/męskich bohaterów literackich – podaj przykład.

Lubię bohaterów, którzy są JACYŚ – bez względu na płeć. Ale jakoś szczególną słabość mam do bohaterek, dlatego tropię nietuzinkowe, niezależne,  niepokorne, inteligentne kobiety, które pisarz powołał do życia nie tylko po to, by pięknie pachniały, wyglądały i uwieszały się męskiego ramienia. Takie, które przełamują schematy. Lubię Lisabeth – to charakterna dziewczyna. Kocham Holly ze „Śniadania u Tiffany’ego” – za tę tajemniczą aurę, którą wokół siebie stworzyła. Ostatnio Szelmę z „Czarnych  skrzydeł” – za odwagę, przekorność i buńczuczność. Cudownych, niepospolitych kreacji można też szukać u Martina – Arya, no i – okay, przyznaję się – Cersei. W imię parytetów przywołam jeszcze postać damskiego fryzjera z powieści E. Menozy – żaden inny znany mi bohater nie potrafi tak jak on pakować się w kłopoty, niby lump, ale jednak błyskotliwy i inteligentny. I jak on opowiada!

 Envy, czyli zazdrość  
Jaką książkę najbardziej chciałbyś/chciałabyś dostać w prezencie?

Marzy mi się Szekspir w przekładzie Barańczaka – o  jak mi się marzy. ;) Szekspir – wiadomo, tłumaczyć nie trzeba, a Barańczak… – jak ja zazdroszczę temu znakomitemu poecie jego wrażliwości językowej i erudycji. Jeśli czytać Szekspira, to tylko w przekładzie S. Barańczaka (okay – najlepiej w oryginale, a zaraz potem w tłumaczeniu Barańczaka… chociaż ja bym sobie nawet ten oryginał na rzecz Barańczaka podarowała). Urzekły mnie też nowe wydania powieści sióstr Brontë , te z wydawnictwa MG.  I na koniec – ktoś ode mnie przed laty zgarnął Dostojewskiego (całego!) – kto? Nie pamiętam. Dlaczego? Może z zazdrości, że go miałam. Dostojewskiego bardzo cenię, dlatego chciałabym go z powrotem!

Zgodnie z zasadami powinnam teraz  nominować? Hmm...  Zapraszam do zabawy tego, komu takie zabawy w smak :)

pani eM