Na
początku było pytanie: „co by było, gdyby…”. Gdyby Mickiewicz, Bonaparte,
Romeo i Julia, inne postacie fikcyjne tudzież historyczne – politycy,
przywódcy, naukowcy, artyści – mieli dostęp do tych środków komunikacji,
którymi dysponujemy współcześnie. Gdyby Mickiewicz mógł publikować posty na
facebooku, Romeo esemesować z Julią, Ariadna pomagać Tezeuszowi za pomocą google maps,
a Filippides mierzyć trasę swego biegu
za pomocą aplikacji Andremondo…;)
Wynikiem
takiego absurdalnego gdybania są właśnie „Facecje”. Historyjki, o których sami autorzy mówią we
wstępie, że powstawały dla frajdy wymyślania sytuacji, w których znane postacie
umieszczać się będzie w zupełnie nowym dla nich kontekście – kontekście mediów
społecznościowych. Czyta się to i ogląda również z nie mniejszą frajdą, bo to
pozycja zabawna i prześmiewcza zarazem. Choć opinie o niej bywają bardzo różne.
Pozwolę sobie przytoczyć kilka, bo rzucą one nieco światła na to, czego po
książce można się spodziewać: Strata
czasu – twierdzi Proust, Marcel zresztą.
Strata kasy – w opinii niejakiego
Rockeffelera, tego od kasy jak miodu. Wolałbym się nie wypowiadać – to z kolei
ten czyścioszek, co ręce umywał, Poncjusz Piłat. Czujecie już ten klimat? Absurd, dowcip, kpina, ale również erudycja i intelektualna
przygoda.
Czego
my tutaj nie mamy? „Facecje”, mimo że w swoje formie na wskroś współczesne,
nazwę gatunkową zaczerpnęły od staropolskiego, krótkiego utworu o żartobliwym
charakterze (choć pewnie to face jak
w facebooku nie było bez znaczenia).
I rzeczywiście z żartem i zabawą mamy tu w dużym stopniu do czynienia. Żart ten
jednak nie przybiera szaty rymowanej fraszki ani krótkiego opowiadania, ale
tego, co dla współczesnej narracji najbardziej charakterystyczne: są więc posty,
memy, esemesy. A zatem na facebooku Maria umieszcza post z informacją o
narodzinach synka Jezuska, Bracia Lumiere wjeżdżają na Youtube’a, Kopernik
wrzuca fotki Ziemi, Galileusz lajkuje, Inkwizycja hejtuje. Jest moc. I zabawa.
Z
drugiej strony to książka będzie stanowić doskonałą rozrywkę przede wszystkim
dla tych, którzy w kulturze i historii są zakorzenieni na tyle, by zrozumieć
kryjące się pod tymi krótkim historyjkami aluzje. Innym pozostaje zajrzeć do
podręcznika historii (lub innego źródła - najpewniej Wikipedii), by rozszyfrować
choćby, dlaczego Słowacki hejtuje na facebooku fragmenty epopei Mickiewicza, a
Krasiński mu w tym wtóruje. Świetna w tej książce jest też z jednej strony swoboda,
z jaką autorzy operują współczesnym żargonem, z drugiej
natomiast znajomość świata mediów społecznościowych i zasad ich funkcjonowania (choćby
hasztagowe szaleństwo). Dla spragnionych
bardziej klasycznych form też coś się znajdzie – pojawiają się interesujące wywiady (jak choćby z Marią
Antoniną o lifestyle’owym urywaniu głowy).
Co nam dają "Facecje"? I
czegoś nauczą, i coś uświadomią, i do łez rozbawią – czego chcieć więcej? No
właśnie – więcej!
Wypada
zakończyć, dostosowując reguły gry do zawartości książki:
#koniecznie
#świetnazabawa #UbawPoPachy #PłakałamZeŚmiechu #mickiewiczwieczniezywy #chcęwięcej #facecjedlakazdego
pani
eM
Patryk Bryliński,
Maciej Kaczyńki, Facecje, Otwarte,
2015, stron: 200
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz