Niczego
nie ukrywając, przed rozpoczęciem czytania oczekiwałam od tej książce bardzo
dużo. Przeczytawszy „Dawcę”, pierwszy tom serii, szczerze ją pokochałam, bo to świetnie
wykreowany, z dbałością o każdy szczegół świat, ze wspaniałą postacią Dawcy i w
końcu, świetną postacią Jonasza - głównego bohatera. Początkowo zdziwiłam się
istnieniem kolejnego tomu, gdyż wydawało mi się, że zakończenie „Dawcy” nie
dawało szans na kontynuację, więc tym bardziej się ucieszyłam. Tytuł tylko
wzmógł mój apetyt. „Skrawki błękitu” - jak to pięknie brzmi, na pewno odwołuje
się do kolorów, a raczej ich braku w pierwszej części. Zapobiegliwie nie
czytałam opisu, chcąc uniknąć jakiegokolwiek spojlera.
Otwieram
w końcu upragnioną książkę, czytam pierwszą stronę, rozdział i… szok. Okazuje
się, że nie czytam wcale powieści o upragnionym, ukochanym Jonasie, tylko o
jakiejś dziewczynie. Przez pierwszą połowę tomu miałam nadzieję, że za chwilę
Dawca wyskoczy zza drzewa, ale niestety nic takiego nie nastąpiło.
Pomijając
już moje wyobrażenia, w „Skrawkach błękitu” poznajemy historię Kiry, dziewczyny
z chorą nogą i wielkim talentem do szycia; właściwie nie tyle co wielkim, ale
magicznym. Bohaterka umie przenieść w tkaninę myśli i uczucia. Po raz pierwszy
udaje się jej to zrobić w chwili śmierci matki. Właśnie to wydarzenie
rozpoczyna powieść.
W książce mamy do czynienia z brutalnym
światem rządzącym się prawem silniejszego, w którym biedna, mała,
niepełnosprawna sierota, jaką jest główna bohaterka, powinna zginąć; z miejscem
pełnym bestii czyhających na każdym kroku i zobojętnionym na uczucia ludzi
rządzących wioską, w której rozgrywa się akcja.
W tym uniwersum nic nie jest pewne i oczywiste, począwszy na
wspomnianych bestiach, a skończywszy na roli mistycznego śpiewaka.
Główna
bohaterka cudem uratowała się przed śmiercią z rąk osób uważających ją za
niezdolną do wykonywania jakichkolwiek prac, więc tym samym zbyteczną. Trafia
do miejsca, gdzie wykorzystuje swój talent do naprawienia szaty Śpiewaka; można powiedzieć, że jest to jeden z najbardziej świętych
przedmiotów w jej wiosce. Poznaje tam Rzeźbiarza w podobnym wieku i z podobnymi
problemami, jego zadaniem jest naprawa mistycznej laski Śpiewaka. Razem wpadają
na trop mrocznego sekretu, który prowadzi ich w sieć spisków i knowań. Muszą odkryć
prawdziwe zamiary ludzi, którzy ich ocalili. Chcą rozwikłać zagadkę za wszelką
cenę.
„Skrawki błękitu” nie nawiązują do „Dawcy” i
nie są kontynuacją tamtej historii, ale świat przedstawiony jest wykreowany
równie dobrze. Owszem, opiera się na zupełnie innych podstawach, ale i tak jest
świetny w porównaniu do podobnych tematycznie książek młodzieżowych. Mimo
pobieżnych napomknięć o tysiącletniej historii wioski, miałam wrażenie, że
akcja dzieje się w głębokim średniowieczu, brak prądu czy kanalizacji tylko
potęgował to wrażenie; mistycyzm postaci Śpiewaka, człowieka, który wyśpiewywał
historię świata, mimo treści samego śpiewu też budował atmosferę wieków
średnich.
Przyznaję,
że mimo mojego sceptycyzmu „Skrawki błękitu” nie były złe. Owszem, między
pierwszą a drugą częścią książki jest duża różnica jakości, ale w porównaniu z
innymi tego typu młodzieżówkami jest dobrze. Polecam więc przeczytanie najpierw
„Skrawek błękitu”, a dopiero potem „Dawcy”.
Dana
Lois
Lowry, Skrawki błękitu, Wydawnictwo
Galeria Książek, 2014, stron: 289
A ja miałam w przypadku tej książki zupełnie odwrotnie. Zabierając się za czytanie wiedziałam już, że powieść nie jest kontynuacją "Dawcy" i że dzieje się w zupełnie innym świecie, więc oczekiwania w tym zakresie odpadły. Miałam jednak nadzieję, że książka równie mocno mnie zachwyci, co niestety nie do końca się udało. Mimo niewielkiej objętości tekstu dość mocno się z tą historią męczyłam i niestety nie wciągnęła mnie aż tak bardzo.
OdpowiedzUsuńJa, niestety nie miałam magicznej wiedzy o braku zbieżności fabuły. Była ona, delikatnie ujmując dużym szokiem. Prawdą jest, jednak też to, że druga cześć była zdecydowanie gorsza od pierwszej.
OdpowiedzUsuń