Harper
Lee, amerykańska pisarka i publicystka, jest znaną na cały świat autorką
głośnego i uhonorowanego prestiżową Nagrodą Pulitzera Zabić drozda. Powieść ta, wydana w latach 60., stała się
bestsellerem już w chwili swojej premiery i w rodzinnej Ameryce przyczyniła się
do małej rewolucji. Trafiła do kanonu
klasyki literatury amerykańskiej oraz doczekała się (dwa lata po premierze)
ekranizacji. W rolę głównego bohatera
wcielił się Gregory Peck, a sam film
zebrał aż trzy Oscary. Harper Lee nie zasłynęła bardziej nigdy później,
chociaż 14 lipca 2015 roku w Stanach wydano jej drugą powieść, sequel Zabić drozda – Go Set a Watchman. Lee mieszkała podobnie jak bohaterka swojej
powieści na prowincji, a jej ojciec był prawnikiem – tak samo jak Scout. Nie
trudno więc o wniosek, że Zabić drozda
jest wzorowana na życiu autorki.
Akcja
powieści rozgrywa się w małym prowincjonalnym miasteczku na południu Stanów
Zjednoczonych, w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Mała Scout Finch
obserwuje życie mieszkańców, próbując jakoś dopasować się do tej dziwnej, ale
jakże „tamtejszej” społeczności. Życie jej i jej starszego brata Jemiego
zmienia się gwałtownie, kiedy ich ojciec prawnik, Atticus Finch, przyjmuje
sprawę młodego Murzyna osądzonego o gwałt i pobicie białej dziewczyny, a także
postanawia nie dopuścić do śmierci chłopaka, przekonany o jego niewinności.
Prosta sprawa sądowa niespodziewanie wpływa na życie wszystkich mieszkańców,
poruszając przy tym odwieczny dylemat ludzkości – o wyższości jednych nad
innymi.
Różnie
to bywa z wychwalaniem powieści, które
kiedyś trafiły do kanonu 100 najlepszych powieści wszech czasów, bo albo są
zbyt ambitne, albo za mało ambitne, albo zwyczajnie nie trafiają w gusta
czytelników. Jednak Zabić drozda jest
powieścią wychwalaną nie bez powodu – rzuca na kolana nawet w XXI wieku. Jest
to powieść uniwersalna, która nie zestarzała się nawet po pięćdziesięciu
latach. Urzeka swoim niecodziennym, subtelnym pięknem. Nic, kompletnie nic w
języku stosowanym przez Harper Lee nie
gryzie w oczy współczesnego czytelnika, a jest to język bardzo prosty.
Szczególnie, że historię przedstawia mała Scout, a jak powszechnie wiadomo,
dzieci widzą wszystko najlepiej.
Największym
atutem powieści Lee są jej bohaterowie, którzy niosą na swoich barkach cały
dramat rozwijający się w tle. Na pierwszym planie mamy Jean Louise,
dziewczynkę, która zwykła nazywać siebie „Skautem”, co trafnie odzwierciedla
jej charakter. Nie jest to bowiem dama jak z obrazka, którą chciałyby w niej
widzieć miejscowe kobiety. Dziewczynka zamiast sukienek woli biegać w ogrodniczkach; zamiast haftować – skakać po
drzewach ze swoim bratem. Wygadana, uparta, czasami przeklnie głośno przy rodzinnym
stole – wszystko, żeby tylko postawić na swoim. Ostoją dla jej porywczego
charakteru jest nieco starszy brat, Jemie, który zdaje się rozumieć doskonale
świat dorosłych. Kiedyś był z niego taki sam urwis, teraz woli się zadumać na
chwilę bądź dwie, co Scout wprawia w niezłą irytację. Pociechy szuka więc w
zawsze otwartych ramionach ojca Atticusa Fincha, miejscowego prawnika, który
swoją nienaganną sylwetkę w oczach mieszkańców skaził całkowicie. Ojciec
wyjaśnia dziewczynce w niezwykle mądry sposób zasady funkcjonującego
dzisiaj świata, a nie jest to przyjazny
świat, mówi: żeby nosiła głowę wysoko, a pięści nisko, żeby problemy
rozwiązywała rozumem, że nie zrozumie dobrze człowieka, jeżeli nie spojrzy na
świat jego oczami.
I
ciężko nie wynieść tej mądrości ze sobą.
Pomimo
że na pierwszy rzut oka powieść dotyczy codziennego życia mieszkańców
miasteczka na Południu, widzianego oczami ciekawskiego dziecka, co już samo w
sobie jest niezmiernie interesujące, w tle przewijają się wątki rasizmu
względem czarnoskórych, a także braku tolerancji dla innych, białych
mieszkańców. Rozpatrywane przez Scout i Jemiego kwestie „dobrego pochodzenia”,
koloru skóry czy majątku w końcu znajdują rozwiązanie w stwierdzeniu
dziewczynki: „(…) istnieje tylko jedna
odmiana ludzi. Ludzie.” (s.340). Nie da się tego lepiej ująć niż zrobiła to
ta dziewięciolatka.
To
właśnie cechuje Zabić drozda –
prostota, za którą kryją się ogromne pokłady mądrości. Napisana w zabawny
sposób, niekiedy przypominająca bardzo Przygody
Tomka Sawyera Marka Twaina, idealnie obrazująca prowincję lat 30. w
Ameryce, w istocie porusza bardzo ważny problem, nadal żywy. Jedna z tych
pozycji, które w życiu trzeba przeczytać. Szczególnie, że z przyjemność z
czytanie jest naprawdę niemała. Gorąco
polecam!
Julia
Harper Lee, Zabić drozda, Wydawnictwo Rebis, 2006,
stron: 421
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz