sobota, 4 lipca 2015

„Mercy. Miłosierna” – Rebecca Lim



Wampiry, wilkołaki, czy anioły właśnie… im bardziej nieziemskie, tym lepiej. Zakorzeniły się w kulturze dość mocno, przybierając bardziej lub mniej realne postacie i nic nie wskazuje na to, że mogłyby odejść. Z autopsji wiem, że moje spotkania z nimi zazwyczaj definiowane są jako „porażka”, niekiedy dodatkowo jako „żałosna porażka”, ale nie oszukujmy się – grupa osób (szczególnie nastolatek) pasjonująca się tym gatunkiem – a mowa tu o paranormal romance – jest spora. A nawet bardzo spora. Zazwyczaj daruję sobie sięganie po książki z tej półki, ale kiedy w moje ręce wpadła Mercy. Miłosierna byłam bardziej zaciekawiona niż zdegustowana. Tak więc dałam szansę, spróbowałam i…


Ale zacznijmy od tego, o czym właściwie książka Rebecci Lim jest. Bohaterką jest Mercy, dziewczyna – anioł, która spadła z nieba i odrodziła się w ciele nastoletniej Carmen. Nie ma pojęcia, dlaczego to się stało ani kim jest – wie jedynie, że budzi się w ciele innych osób co jakiś czas. Teraz wiedzie życie dziewczyny, rzucona w natłok zdarzeń i mająca za zadanie jakoś to wszystko rozegrać, tak, żeby nieświadoma Carmen na tym nie ucierpiała. Jedyną pociechą, na którą Mercy może liczyć, jest swego rodzaju „kompas”, postać anielsko cudownego Luca, który towarzyszy jej za każdym razem, gdy ta kładzie się spać. Jednak poza snem życie toczy się dalej. Mercy w ciele Carmen zostaje wysłana na szkolną wymianę międzynarodową, która może przesądzić o dalszym losie śmiertelniczki. Carmen jest bowiem wybitną śpiewaczką,  wyjazd ma wyłonić największe talenty i zagwarantować im przyszłą karierę. I właśnie tam Mercy poznaje przystojnego Ryana, który skrywa własne sekrety i  boryka się z ogromną stratą, a Mercy może stanowić dla niego niezbędną pomoc.



Główna bohaterka, Mercy, w połączeniu z Carmen stanowi swego rodzaju dziwadło, sprzeczne na każdym froncie. Właściwie to ta postać (ciała Carmen nie biorę pod uwagę) stanowi największy minus książki, w której narracja poprowadzona jest pierwszoosobowo. Obie dziewczyny różnią się pod każdym względem i nie miałabym  z tym żadnego problemu, gdyby nie było to podkreślane na każdym kroku. Mercy (dla przypomnienia, anioł) pomimo że ledwo co spadła z nieba ( chociaż tu pewności nie mam), zachowuje się tak, jakby była zdecydowanie lepiej obeznana ze współczesnym światem niż Carmen. Co z tego, że nie wie, czym jest Facebook i nie zna piosenek Madonny – w swoich poprzednich wcieleniach udowodniła, że doskonale wie, jak postępować z chłopakami i, przede wszystkim, jak z nimi kończyć. Każda uwaga Mercy odnośnie męskiego wyglądu jest… Cóż. Właściwie tylko o tym ta dziewczyna myśli. Kiedy to piszę, klawiatura zacina się co sekundę i nic nie mogę na to poradzić, ale w tej kwestii Mercy to poziom niższy od Zmierzchu.


Na początku pomyślałam, że naprawdę zapowiada się jakaś mało schematyczna, całkiem oryginalna powieść, szczególnie patrząc na wizję aniołów, którą wykreowała Rebecca Lim,  a nie przypominają one w niczym swoich poprzedników z literatury (słowo anioł powinno kojarzyć się z niebem, ale po tej lekturze łatwo zmienić zdanie). Niestety, ta powieść nie jest oryginalna, szczególnie pod względem kreacji bohaterów, chociaż mam wrażenie, że tak głupie postacie rzadko się tworzy. Fabuła, chociaż nie zaskakuje i można się domyślić dalszego ciągu wydarzeń, wciągnęła mnie. Może to też zasługa bardzo prostego języka stosowanego przez Lim, który zbytnio nie przeszkadza i dlatego Mercy. Miłosierna wydaje się idealną lekturą na wakacyjne leniwe popołudnie. Chociaż niekiedy styl pisania jest nieco przeszarżowany; używanie formy „mej” zamiast „mojej” nie wyszło tej historii na dobre.


Podsumowując, z Mercy uwinęłam się w trymiga. Niejednokrotnie na moich ustach zawitał uśmiech (tak, niekiedy była to reakcją na nieznośną dawkę zażenowania), a czasem zdarzały się nawet salwy śmiechu. Bo Mercy to taka śmieszna (odniosłam wrażenie, że niekiedy nawet celowo) powieść i nie sposób się na nią gniewać czy irytować. Świetna książka na rozluźnienie i idealny zabijacz czasu. Założę się, że fanom paranormal romance i tak przypadnie do gustu, jednak wydaje mi się, że docelową grupą dla tej powieści są dziewczyny w wieku 13-14 lat. Innych może nieco zrazić infantylność Mercy (prawdopodobieństwo bardzo wysokie). Jednak w życiu wszystkiego trzeba spróbować, czyż nie?

Julia



Rebecca Lim, Mercy, Wydawnictwo YA!, 2015, stron: 288

Za możliwość przeczytania książki dziękujemy 
Grupie Wydawniczej Foksal

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz