Zachęcony przeczytaną w szkole lekturą „Folwark Zwierzęcy”
sięgnąłem po następną książkę George Orwella pt. „Rok 1984” powstałą pod koniec
lat 40. XX wieku. Był to czas wielkich przemian po II wojnie światowej, a sam
autor był świadkiem rozwoju stalinowskiej potęgi podczas swojej pracy
dziennikarza i działalności w antystalinowskiej partii. Na podstawie swoich
obserwacji i doświadczeń napisał intrygującą i dającą do myślenia książkę
będącą antyutopią, która opisuje futurystyczny obraz świata ogarniętego
bezwzględnym totalitaryzmem.
Akcja „Roku 1984” toczy się w Londynie, który wchodzi w skład
ogromnego mocarstwa Oceania. Rządzi nim nieliczna uprzywilejowana grupa ludzi
zwana Partią Wewnętrzną, stanowiąca niecałe 2% społeczeństwa. Pozostali to albo
wykonujący podrzędne zadania członkowie Partii+ Zewnętrznej, albo ciemiężona,
pozbawiona wszelkich praw masa nazywana prolami. Już podczas czytania pierwszych
stron poruszyła mnie bezwzględna inwigilacja, jakiej poddawani są obywatele państwa.
Zewsząd otoczeni są przez teleekrany, czyli urządzenia nadawczo-odbiorcze,
które nachalnie wtłaczają do głów obywateli propagandowe hasła, jednocześnie
obserwując każdy ich ruch. Nieposłuszeństwo wobec Partii wychwytuje i każe
policja myśli. Przywódcą Partii jest Wielki Brat, o którego obecności
przypominają liczne wizerunki, które widnieją na każdym
rogu, nawet na klatkach schodowych zwykłych bloków mieszkalnych. Londyn
przedstawiony w książce przeraża swoją surowością, autor, opisując go,
doskonale oddał atmosferę niepokoju, przekonująco ukazał destrukcję miasta,
które przecież niegdyś tętniło świeżością i życiem.
Osadzony w tej przerażającej rzeczywistości główny bohater książki
to zwykły, samotny mężczyzna w średnim wieku. Winston Smith jest pracownikiem
Zewnętrznej Partii, nie zna innego świata niż ten, w którym żyje, lecz niejasno
zdaje sobie sprawę, że nie jest on taki, jaki powinien, nie może jednak ujawnić
swoich myśli. Według propagandy Oceania jest państwem idealnym, nie ma w niej
miejsca dla buntowników lub osób, które dopuszczają się myśleć choćby trochę
inaczej, niż nakazuje Partia. Od samego początku książki poczułem więź z
Winstonem, wraz z nim przeżywałem jego samotność i rozumiałem jego nieufność
wobec sąsiadów i współpracowników. Początkowo główny bohater nie ma prawdziwych
przyjaciół, ponieważ otwarta wymiana myśli i poglądów z kimkolwiek jest
ogromnie ryzykowna, jednak wraz z rozwojem akcji decyduje się na coraz więcej
szalonych posunięć. Poznaje znaczenie miłości, troski, zaufania, przyjaźni,
jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, jak wątłe jest szczęście, które dane
mu było skosztować. Orwell w swojej książce szokuje, ofiarowując swojemu bohaterowi
namiastkę życia, jakiego my, czytelnicy możemy bez przeszkód doświadczać na co
dzień, a następnie odbierając mu je w najbardziej okrutny sposób. Poruszyło
mnie, jak bardzo nie doceniamy naszej codzienności, podczas gdy dla Winstona
jest ona spełnieniem wszystkich marzeń. Okrutne tortury, jakich doświadcza
bohater w zamian za pragnienie człowieczeństwa, bardzo dają do myślenia. Orwell
w mistrzowski sposób potrafi wydobyć z czytelnika cały wachlarz emocji, od
współczucia, poprzez poczucie bezgranicznej niesprawiedliwości, aż po gniew na
oprawców Winstona, który jest jedynym człowiekiem, z którym w tym przedziwnym
świecie można się utożsamiać. Te szczere emocje, które wydobył ze mnie „Rok
1984”, moim zdaniem czynią tą książkę arcydziełem.
Choć
to przerażające, w dzisiejszym świecie istnieją odpowiedniki świata
przedstawionego w dziele Orwella. W Korei Północnej z całą pewnością nie
istnieje ani jeden egzemplarz tej książki dostępny dla zwykłego obywatela.
Zamiast Wielkiego Brata ulice przytłoczone są przez wizerunki Kim Dzong Una i
jego poprzedników, a rolę policji myśli obejmuje zwykła policja oraz
donosiciele, którzy wychwytują każdy przejaw niesubordynacji, a ich autorów
eliminują ze społeczeństwa. Podobnie jak w „Roku 1984” nieposłuszeństwem może
być drobnostka, jak choćby brak łez na pogrzebie Umiłowanego Wodza. Odcięci od
internetu i prawdziwych wiadomości ze świata ludzie żyją w wyimaginowanym
świecie, karmieni fałszywymi informacjami na temat swojego i innych krajów,
kontrolowani w każdej dziedzinie życia. Nawet jeśli istnieją jednostki, które podobnie
jak Winston Smith znają lub domyślają się prawdziwego stanu rzeczy, nie są w
stanie uczynić niczego, by to zmienić, ponieważ żyją w świecie, w którym nie
można nikomu zaufać.
„Rok
1984” jest przestrogą dla ludzi, by za wszelką cenę nie dopuścili do powstania
systemu, który opisuje, ponieważ walka z nim jest niemal niemożliwa. Moim
zdaniem każdy człowiek powinien przeczytać tę książkę, aby nigdy na własnej
skórze nie doświadczyć wydarzeń, które są w niej przedstawione. I aby
uzmysłowić sobie, dlaczego tak ważny
jest sprzeciw dla totalitaryzmu i wszelkich przejawów ograniczania
wolności człowieka, deptania jego godności. „Rok 1984” – lektura bardzo
obowiązkowo.
Marcin
George Orwell, Rok 1984, Wydawnictwo Muza, 2013, stron:
288
Kiedy czytałam "Rok 1984" z jednej strony myślałam o tym totalitaryzmie, który opisałeś, a z drugiej nasuwały mi się przemyślenia co do pięknego, wolnego świata, w którym dziś żyjemy. Niby możemy powiedzieć, że nikt nas nie kontroluje i robimy co tylko chcemy, ale jednak rozwijająca się technika i cyfrowy świat sprawiają, że wszędzie zostawiamy po sobie ślad. Nasze telefony komórkowe, komputery, tablety wciąż zbierają o nas informacje i trudno dziś prowadzić zupełnie anonimowe życie.
OdpowiedzUsuńNajświętsza prawda. Jakby się nad tym zastanowić, to przerażające! Zupełnie, jakby odbierano nam naszą tożsamość krok po krok, bez naszej zgody. Z tym, że często się po prostu na to godziny, tyle że nieświadomie.
Usuń