piątek, 3 lipca 2015

„Biblioteka pana Lemoncella” – Chris Grabenstein



„Nie chodzi o to, czy wygracie, czy przegracie, lecz jak gracie.” (s. 147)

Dwunastoletni Kyle Keeley to wielbiciel łamigłówek i gier, zwłaszcza gier i komputera – typowy współczesny dzieciak. Kiedy w jego mieście po dwunastu latach ma zostać otwarta nowa biblioteka miejska, nie jest to dla niego specjalnie atrakcyjna wiadomość. Kiedy jednak okazuje się, że fundatorem tej biblioteki je niejaki pan Lemoncello – bogacz, filantrop, ekscentryk, a przede wszystkim producent uwielbianych przez Kyle’a gier – sprawa wygląda inaczej. Dodatkowo na dwanaścioro wybrańców czeka nie lada atrakcja – bilet na tajemnicze otwarcie biblioteki i noc w niej. Kyle, który aktualnie ma szlaban na wszystkie gry w domu, zrobi więc wiele, by dostać się do biblioteki. Okazuje się, że dwanaścioro dzieciaków, którym udało się wygrać bilet na zagadkowe otwarcie, zostaje zaproszonych do niezwykłej, najbardziej wciągającej, najnowszej  gry pana Lemoncella. To niemal jak Igrzyska Śmierci – tylko bez strzał i zabijania. Jakie są zasady tej gry? Z jakimi przeszkodami będę musieli zmierzyć się młodzi bohaterowie? Czego dowiedzą się o sobie samych?

„Biblioteka pana Lemoncella” pokazuje biblioteki jako miejsca magiczne i wyjątkowe, pokazuje, jak wielką siłą jest literatura – nie tylko jako skarbnica wiedzy. To naprawdę ciekawa i zabawna lektura, przy której każdy może dobrze się bawić i sam łamać sobie głowę nad kolejnymi zadaniami, z którymi przyjdzie się zmagać bohaterom. Pod tym względem czyta się jak powieść kryminalną – tylko trupa brak, ale zagadka, którą trzeba rozwiązać jest, i to niebanalna. Akcja – wartka, postacie – sympatyczne (choć jeden antypatyczny się trafia), humor – obecny, nawiązania do literatury – są. Dobra zabawa – gwarantowana.

Marcin

Chris Grabenstein, Biblioteka pana Lemoncella, GW Foksal, 2015, stron: 320

Za książkę dziękujemy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz