Coraz
częściej odnoszę wrażenie, że w zalewie literatury popularnej, często nachalnie
zresztą promowanej przez wydawców i
media, prawdziwie dobra książka ginie – jest niezauważalna i trudno o niej
usłyszeć. „Amerykaana” jest tego najlepszym przykładem. Mam bowiem wrażenie, że
w Polsce „Amerykaana” podzieliła los wielu książek przestawiających naprawdę
wielką wartość literacką, a książek, o których niewielu słyszało. Szkoda. Sama zresztą
o tej powieści, nagrodzonej w 2014 National Book Critics Circle Award, jednej z
dziesięciu najlepszych powieści 2014 roku wg The New York Timesa i ponoć jednej z najważniejszych powieści XXI
wieku dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Jestem wdzięczna za to zrządzenie
losu, bo dzięki temu w moje ręce trafiła powieść znakomita pod każdym względem.
„Amerykaana”
to historia o nigeryjskich emigrantach żyjących w Stanach Zjednoczonych (częściowo
też w Wielkiej Brytanii), zmagających się z wykluczeniem, społecznymi
podziałami, rasizmem, emigrantów próbujących zbudować nowe, lepsze życie z dala
od ojczyzny, wszak Ameryka nie tylko Polakom kojarzy się z krainą mlekiem i
miodem płynącą, krajem tysiąca możliwości i szans. „Amerykaana” to powieść wypływająca z przeżyć,
doświadczeń i obserwacji samej autorki, która dorastała w Nigerii, a swoje
dorosłe życie dzieli między rodzinne strony w Afryce i Stany Zjednoczone, gdzie
studiuje i pracuje. Temat, który podejmuje w swojej powieści, nie jest więc
tylko efektem pracy wyobraźni, ale przede wszystkim głęboko i dokładnie
zbadanym obszarem, a ta wnikliwość i celność obserwacji przekłada się na
wartość całej książki.
Cała
historia skupiona jest wokół dwojga młodych Nigeryjczyków. Ifemele i Obinze poznają
się jeszcze w szkole, zakochują w sobie i przysięgają miłość do grobowej deski.
Dorastają w Nigerii rządzonej przez wojskową dyktaturę i choć tym dwojgu
akurat niczego nie brakuje, dorastają
nakarmieni i napojeni, ale zanurzeni w
niezadowoleniu, od urodzenia nastawieni na szukanie czegoś innego, na zawsze
przekonani, że prawdziwe życie znajdą gdzie indziej*, marzą o ucieczce. Nie
od wojny, nie od biedy, ale od letargu i braku wyboru. Ameryka to ich wymarzona
kraina szczęśliwości. Ifemelu los sprzyja – dostaje stypendium i wyjeżdża. To
będzie nie tylko prawdziwa szkoła życia, ale też próba ich uczucia. Obinze,
szukając sposobów wyrwania się z kraju beznadziei, trafi do Wielkiej Brytanii.
Losy tych dwojga, złączone poniekąd wspólnym doświadczeniem emigracyjnym, przez
wiele lat toczyć się będą tysiące kilometrów od siebie, by po latach pozwolić
wreszcie na spotkanie. Jak emigracja
wpłynie na ich osobowość, uczucia, wybory, w ogóle życie? Do czego będą
zdolni/zmuszeni posunąć się, by przetrwać w nowych, nie tylko geograficznie,
ale i kulturowo miejscach? Z jakim bagażem doświadczeń przyjdzie im spotkać się
po latach?
„Amerykaana”
to powieść doskonała pod każdym względem.
Przede wszystkim jest znakomitym portretem współczesnej Ameryki i jej
społeczeństwa podzielonego klasowo i rasowo. Adichie w satyryczny, ale wnikliwy
i prawdziwy sposób portretuje w gruncie
rzeczy różne warstwy społeczne. Nie oszczędza nikogo. Jest krytyczna zarówno wobec czarnoskórych emigrantów z Afryki, czarnoskórych i białych Amerykanów (krytykujących swój kraj
na potęgę, ale nie daj Bóg, by zrobił to ktoś inny!), jak i mieszkańców Afryki.
Ifemelu musiała przepłynąć ocean, by przekonać się, o jak wielu aspektach życia
decydować może kolor skóry i pochodzenie. Nie raz stała się ofiarą
rasowych uprzedzeń czy dyskryminacji - choć nie tylko ze strony białych
mieszkańców kraju. Zastanawiające, że na przykład Afroamerykanie – tak
przeczuleni na kwestie koloru skóry, przekonujący, że nie powinien o niczym
decydować, sami głosowali na Obamę właśnie przez wzgląd na jego kolor skóry. Obamie
– jak doskonale wiemy – udało się zostać pierwszym czarnoskórym prezydentem
USA. Milowy krok na drodze zasypywania podziałów? Otóż niekoniecznie - Obama nie jest prawdziwym Czarnym ;), w jego
żyłach płynie przecież krew białego człowieka i pewnie dlatego wygrał. Gdyby
był prawdziwym Czarnym – prezydentem na pewno by nie został – tak argumentują
czarnoskórzy mieszkańcy kraju. I aż momentami prosi się o zadanie pytania: kto
tutaj jest bardziej uprzedzony, kto buduje bariery i komu, być może, zależy na pielęgnowaniu
cierpiętniczego, wykluczonego mitu czarnego człowieka? Historia Ifemelu i
Obinze zmusza do zastanowienia się nad problemem rasizmu i jego różnymi aspektami.
Mimo że nam dane jest akurat żyć w kraju jednorasowym, to historia tej dwójki jest
również historią emigrantów, którzy w na Wyspach czy w Ameryce często
traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Obinze – chłopak wywodzący się z
rodziny intelektualistów, matka to profesorka na nigeryjskim uniwersytecie – w
Wielkiej Brytanii zmuszany jest do najpodlejszych form zarobkowania, jest wyzyskiwany
i oszukiwany. Do czego zmuszona będzie Ifemelu, aby przetrwać początki w obcym
kraju, nie zdradzę. Ta emigracyjna odyseja i doświadczenia Ife i Obinze będą zapewne bliskie
doświadczeniom wielu młodych Polaków, którzy zwykle w Wielkiej Brytanii szukali
swego raju, a którzy z Polski uciekali pewnie też przed beznadzieją.
„Amerykaana” to nie tylko ważny głos w sprawie rasizmu, odmienności, stereotypów
i społecznego wykluczenia, ale to też po prostu historia miłosna Ifemelu i
Obinze. Na szczęście Adichie to pisarka na tyle utalentowana, że ten wątek
miłosny wplata na tyle zgrabnie, by uciec od zaszufladkowania powieści w
kategoriach romansu czy typowej literatury kobiecej. Wątek miłosny stanowi
tutaj raczej tło do studium o palących problemach społecznych.
Powieść
„Amerykaana” to prawdziwa intelektualna przygoda: jednocześnie mądra i bogata w
refleksje, pełna trafnych obserwacji i zmuszająca do namysłu. Wymowna i
przenikliwa. Odważna i ważna. Już dziś mogę napisać, że trafi do mojego
zestawienie najlepszych książek przeczytanych w tym roku. To nie jest tylko
literatura, to prawdziwa literatura piękna!
PS
A dla blogerek i blogerów książkowych „Amerykaana” powinna być pozycją
szczególnie zajmującą – Ifemelu, główna bohaterka, to blogerka i całkiem nieźle
na tym wychodzi. ;)
pani
eM
Chimamanda Ngozi
Adichie, Amerykaana, Wydawnictwo Zysk
i S-ka, 2014, stron: 768
*„Amerykaana” , s. 448
Zupełnie nie spodziewałam się takiej tematyki. Właściwie to nie wiem, czego się spodziewałam, ale nie tego :) Świetna recenzja, przekonałaś mnie - na pewno przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :) Ja już poluję na "Połówkę żółtego słońca". Do Adichie podchodziłam jednak z wielką niepewnością, bo porównuje się ją do Zadie Smith, a mnie pisarstwo Z. Smith jakoś nieszczególnie przekonuje. :)
UsuńZadie będzie czytana na pewno jeszcze w tym roku :) Już od dawna nie może się doprosić ;)
UsuńŻyczę zatem udanego spotkanie z twórczością Z. Smith :) i czekam na wrażenia (w tym roku (?) ) :)
OdpowiedzUsuń