Po
ogromnym sukcesie, jakim okazała się Eleonora i Park, doczekaliśmy się kolejnej książki od Rainbow Rowell, tym razem w
miętowo-zielonej okładce, o innej tematyce, w nie tak odległych czasach i -
przede wszystkim - nie tak bardzo o miłości. Czy warto?
Cath
i Wren to siostry bliźniaczki, dawniej bardzo ze sobą zżyte. Te same oczy,
usta, włosy, ten sam nos czy biodra. I na tym podobieństwa się właściwie
kończą. Wren jest duszą towarzystwa, uwielbia imprezować i bierze z życia wszystko,
co najlepsze. Cath natomiast zagrzebuje się w łóżku pod kilkoma kocami i
pisze... fanfik o nastoletnim czarodzieju i jego przygodach w szkole magii. Jej
popularność rośnie drastycznie, kiedy zbliża się do napisania własnego,
alternatywnego zakończenia, przed premierą ostatniej oryginalnej powieści z
cyklu o Simonie Snowie.
Fanfik
jej autorstwa jest jedyną rzeczą, która łączy Wren z Cath. Życie tej
drugiej przybiera szare barwy, gdy trafiają z siostrą na uniwersytet, który
zdaje się być miejscem idealnym dla Wren. Cath natomiast już od pierwszego dnia
czuje się nieswojo, szczególnie gdy poznaje nieznośną Reagan, z którą przyjdzie
jej dzielić pokój, oraz wścibskiego, wiecznie uśmiechniętego Levi'ego.
Będę
szczera - ta książka nie przypadła mi do gustu od samego początku. Wydawała się
zbyt monotonna, pozbawiona treści czy też wręcz napisana na siłę. Sama
bohaterka denerwowała mnie swoim niezdecydowaniem. Cath jest uosobieniem nudy
(zupełnie jak Eleonora) i mniej więcej przez połowę książki trudno jej określić
jasno, czego chce oraz co zamierza z tym zrobić. Zupełnie niknie w tłumie i w
palecie - mniej lub bardziej - wyrazistych postaci; czytelnik natomiast
odbierze ją jako typową "szarą myszkę" i nudziarę. Rozumiem, taki był
zamiar autorki, nie uważam jednak, żeby poradziła sobie z kreacją tej postaci.
Pomysł bowiem to jedno, a wykonanie to drugie - o czym Cath doskonale wie, jako
pisarka.
Potrzeba
było również czasu, bym na nowo przyzwyczaiła się do charakterystycznego stylu
autorki i zaakceptowała go. Jednak Fangirl
zyskałaby wiele więcej, gdyby została napisana w innej narracji niż tej,
którą stosuje Rowell, gdyż nie pasuje ona do
wielu scen.
Tak
więc Fangirl trochę nudzi, ale gdy
główna bohaterka ostatecznie dochodzi do jakiś konkretów, to odczucie mija.
Rainbow Rowell najpierw wprowadza czytelnika w słodki i ciepły świat kardiganów
i latte macchiato z karmelem, a następnie szokuje, ujawniając tragiczne fakty z
życia naszej bohaterki, dzięki czemu łatwo zrozumieć jej pokręcony - jak sama
mówi - umysł. I wiecie co, to działa. Zaskakuje. Pod koniec można czuć już
jedynie rozczulenie i co chwilę przywoływać uśmiech na twarzy (chociaż
zakończenie wywołuje niedosyt i sprawia wrażenie niewykorzystanego potencjału).
W
Fangirl świetne jest to, że autorka
wyraźnie podkreśla proces zakochania się w drugiej osobie ze względu na
charakter, a nie wygląd. Bohaterowie Rowell są nieidealni pod każdym względem -
szczególnie wyglądu - a autorka podkreśla to na każdym kroku, co nie zmienia
faktu, że oni zwyczajnie mają się ku sobie. Jest to miła odmiana dla wszystkich
"ochów" i "achów" kierowanych do linii perfekcyjnie
wykrojonych ust czy też burzy zmierzwionych włosów w kolorze roztopionej
czekolady. Fangirl przywołuje uroki
pierwszej miłości w całkiem racjonalny sposób, wraz z występującymi przy tym
naturalnymi obawami. Jednak to rodzące się uczucie wydawało mi się z początku
zbyt naiwne i dziecinne, jak na wiek naszych bohaterów, a miejscami stanowiło
wręcz zwykłe niedomówienie z ich strony. Warto jednak przymknąć na to oko i
poczekać do większych konkretów.
Interesującym
wątkiem w tej powieści są fanfiki Cath i jej fascynacja Simonem Snowem. Seria
powieści o młodym czarodzieju, który trafia do szkoły magii, i ostatecznie
przychodzi mu się zmierzyć z odwiecznym wrogiem... Nietrudno zauważyć, że
autorka inspirowała się na tym polu Harrym Potterem (Potterhead!), co stanowi swego rodzaju gratkę dla fanów J.K.
Rowling. W oryginalnej wersji Simona
Snowa ani słowa na ten temat, natomiast fanfiki Cath aż kipią od
homoseksualnego wątku miłosnego, co przysparza wypieków na twarzy i, po prostu,
jest ciekawym elementem.
Fangirl to książka o pierwszej miłości, odosobnieniu, zafascynowaniu książkami i snuciem historii. Nastraja optymizmem i skłania do wczołgania się na kilka godzin do łóżka z ciepłym kocem i zapomnieniu o wszystkim. Ja więc wczołgałam się pod koc z Fangirl i uważam to za bardzo miło spędzony czas. Fanom Eleonory i Parka z pewnością i ta książka przypadnie do gustu. „Jeśli nie jesteś fangirl, to nie zrozumiesz”, ale ja myślę, że nie będzie aż tak źle. Dla wszystkich fangirls i nie tylko.
Julia
Rainbow
Rowell, Fangirl, Wydawnictwo Otwarte,
2015, stron: 458
Zanim sięgnęłam po książkę "Fangirl" myślałam, że to kolejna książka dla młodzieży, która zupełnie nic nie wniesie do mojego życia. Długo zbierałam się do jej przeczytania, ale gdy wreszcie udało mi się po nią sięgnąć. Zakochałąm się!!! Niwsamowita książka pełna wzruszeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/
Skoro podobała ci się "Fangirl", musisz koniecznie sięgnąć po "Carry on" (co prawda jak na razie dostępne tylko po angielsku). Przy okazji zachęcam do przeczytania recenzji: http://ksiazkozercy9.blogspot.com/2016/04/carry-on-rainbow-rowell.html
Usuńpozdrawiam, J. ;)