sobota, 21 listopada 2015

Na noże # 5 : „Wykolejony” vs „Zaginiony” (Michael Katz Krefeld)




Michael Katz Krefeld – kolejne nazwisko do zapamiętania (?) na literackiej mapie sensacji. Tym razem made in Denmark, kryminalna Skandynawia znów daje o sobie znać. W Polsce za sprawą Wydawnictwa Literackiego ukazały się do tej pory dwie powieści Krefelda składające się na cykl o detektywie Ravnie. Pytanie: czy potrzebnie? Czy wnoszą jakiś powiew świeżości? Nie od dziś narzekamy bowiem na lekki przesyt kryminałami rodem ze Skandynawii.



„Wykolejony”


Detektyw Thomas Ravnsholdt, nazywany Ravn (z duńskiego: kruk) jest gwiazdą kopenhaskiej policji, a raczej był, bo od tragicznej śmierci żony znajduje się na przymusowym urlopie, dzieląc czas między rozpadającą się łajbę Biancę a ulubiony bar Wydrę, w którym topi smutki w alkoholu i zadręcza innych bywalców odtwarzaniem ulubionego kawałka zamordowanej żony.  Ponoć nie jest alkoholikiem, ale akurat znajduje się w całkowicie beznadziejnym momencie swojego życia. Z tego otępienia wyrywa go przyjaciel, który prosi byłego gliniarza o pomoc w odnalezieniu zaginionej przed trzema laty dziewczyny – Maszy. Trop zawiedzie go do Sztokholmu. W stolicy Szwecji szaleje tymczasem seryjny zabójca, który nie tylko morduje młode kobiety, ale jako znawca taksydermii „rzeźbi” z ich anielskie posągi, by następnie porzucić na złomowisku.

Czytając „Wykolejonego”, którego tak na marginesie – czyta się lekko, sprawnie i mimo wszystko z zaciekawieniem – odnosiłam wrażenie, ze to już wszystko jednak było, że oto dostaję odgrzewane nieco danie, że Krefeld nie serwuje czytelnikowi niczego ani odkrywczego, ani szczególnie porywającego. Owszem – daje się poznać jako osoba, która zasady gatunku opanowała bardzo dobrze i niczym sumienny uczeń zastosowała je w swojej powieści. Ale nie można nie mieć do „Wykolejonego” zastrzeżeń. I zaczynają się one już na etapie głównego bohatera. Samotny wilk, outsider borykający się z własnymi problemami i ucieczki od rzeczywistości szukający w alkoholu. Było? Niestety było i dlatego Ravn wydaje się być kliszą innych bohaterów tego typu literatury. Idźmy dalej: mało wiarygodna jest sytuacja śledztwa prowadzonego przez Ravna w Szwecji. Szwecji przedstawionej jako kraj, w którym przestępczość rośnie w siłę w zastraszającym tempie, a policja wydaje się bezradnie rozkładać ręce. Dopiero pojawienie się Ravna działa na nich jak kubeł zimnej wody. Nie jest to wiarygodne: zarówno dość stronniczy obraz samej Szwecji (jawiącej się nam jako kraj na poły dziki i barbarzyński, bezradnie spoglądający na szalejące bezprawie), jak i nie do końca realny obraz śledztwa prowadzonego przez Ravna w Szwecji. Świetny warsztatowo jest na pewno zabieg wielotorowego prowadzenia historii: z jednej strony śledzimy poczynania Ravna, z drugiej obserwujemy życie zaginionej Maszy (choć pisany przez nią pamiętnik jest niestety przykładem ckliwości i momentami ociera się o banał), a z trzeciej towarzyszymy szalonemu seryjnemu zabójcy, cofając się do czasów jego dzieciństwa, gdzie odnajdujemy źródła jego zaburzeń.

„Wykolejony” mimo że nie powala na kolana, nie zmusza do zarwania nocy, byle tylko jak najszybciej poznać rozwiązania zagadki, jest całkiem przyzwoicie skrojonym kryminałem. Mimo że nie jest specjalnie odkrywczy i nie wnosi nic nowego na polu literatury sensacyjnej, zapewnia naprawdę niezłą rozrywkę. 


Michael Katz Krefeld, Wykolejony, Wydawnictwo Literackie 2014, stron: 368



„Zaginiony”


Pierwsza część cyklu z detektywem Ravnem w roli głównej nie przyprawiła mnie o czytelniczy zawrót głowy. Muszę jednak już na wstępie przyznać, że dla części drugiej -  „Zaginionego” - zarwałam noc, niecierpliwie przewracając strony, by jak najszybciej dobrnąć do końca historii i poznać finał śledztwa prowadzonego przez Ravna w asyście atrakcyjnej zleceniodawczyni. Kruk powraca do nas na kartach „Zaginionego” w naprawdę  świetnym stylu. Mogę tylko czuć ulgę, że nie porzuciłam zamiaru lektury drugiego tomu  z powodu nie do końca spełnionych oczekiwań związanych z  pierwszym tomem.

W „Zaginionym” podobnie jak w tomie pierwszym akcja również toczyć się będzie wielotorowo, konkretnie  w dwóch płaszczyznach czasowych. Wątek osadzony współcześnie i związany z Ravnem dotyczyć będzie tajemniczego zaginięcia przykładnego (a więc nijakiego i nudnego do bólu) księgowego, który pewnego dnia okrada własną firmę i znika bez śladu. Siostra zaginionego, Louise,  zwraca się o pomoc do Ravna (o którym czytała w prasie za sprawą sztokholmskiej zagadki – patrz tom pierwszy). Ravn, próbujący uporać się z demonami przeszłości i morderstwem swojej żony, nie jest zainteresowany propozycją, ale urok osobisty zleceniodawczyni sprawia, że jednak uda się z nią do Berlina – tam bowiem wiedzie ślad po zaginionym. Na decyzję wpływ też mają pewne nowe fakty w sprawie śmierci żony, które poddają w wątpliwość hipotezę śledczych o rabunkowym motywie zabójstwa. Mam nadzieję, że ten zaznaczony w tym tomie wątek będzie rozwijany w tomach następnych, przynosząc wreszcie rozwiązanie zagadki zabójstwa żony Ravna. Te wątek aż się prosi o rozwinięcie – potencjał dramaturgiczny w tej historii jest ogromny. Być może Krefeld celowo w każdej części będzie okrywał kolejne karty tej zagadki. Oby. 
Druga płaszczyzna czasowa powieści to Berlin Wschodni roku 1989, roku przełomowego dla wielu państw bloku wschodniego. To ostatnie podrygi dawnego systemu, mur berliński właśnie kruszeje, by w końcu ostatecznie runąć. Do tej chwili przemyt ludzi ze wschodniej do zachodniej części miasta będzie jednym z najbardziej dochodowych zajęć. Tutaj będziemy świadkami śledztwa prowadzonego przez nadgorliwego funkcjonariusza służb bezpieczeństwa (Stasi) – Haussera, specjalisty od waterboardingu, który za punkt honoru obiera sobie aresztowanie niejakiego Schumanna. Aby dopiąć swego, nie cofnie się przed niczym. Otrzymujemy zatem przerażający obraz tego, do czego zdolny był aparat bezpieczeństwa: inwigilacja, podsłuchy, zastraszania, groźby, tortury, niszczenie człowieka przez ciągle represje, prześladowania w domu, pracy, porywanie najbliższych członków rodziny. Spektrum metod szerokie. Krefeldowi udało się odtworzyć atmosferę Berlina tamtego czasu znkomicie. I pewnie dlatego ta część historii, która zbudowana jest na konflikcie Hausser – Schumann, trzyma w napięciu do samego rozwiązania, mrożąc krew w żyłach i przyprawiając o palpitacje serca, wywołując oburzenie na metody działania organów państwa i poczucie bezradności w stosunku do represjonowanych.  Być może jednak polskiego czytelnika porusza ta historia tak bardzo, bo równie dobrze tłem do wydarzeń można by uczynić jakiekolwiek polskie miasto czasów PRL-u. Obraz znajomy i bliski, jeśli chodzi doświadczenie ludności prześladowanej i inwigilowanej przez SB.  

Krefeldowi udało się w „Zaginionym” stworzyć zawikłaną intrygę kryminalną – co bowiem może mieć wspólnego zaginięcie kopenhaskiego księgowego z oddalonymi o dobre ćwierćwiecze wydarzeniami z Berlina Wschodniego? Świetnie napisany i dramaturgicznie poprowadzony wątek berliński zdominował całą historię, a postać ogarniętego obsesją Haussera przyprawiała o ciarki.  O ile do pierwszej części cyklu miałam wiele zastrzeżeń, o tyle w przypadku drugiej części drobne niedociągnięcia można przemilczeć, bo całość się czyta. I to czyta się naprawdę fantastycznie. Po pierwszym, zaledwie dobrym tomie, otrzymujemy drugi – bardzo dobry. Mam nadzieję, że ta tendencja wzrostowa się utrzyma i z następnym tomem będzie jeszcze lepiej, jeszcze mocniej, jeszcze ciekawej.  Nie mogę się doczekać. 


Michael Katz Krefeld, Zaginiony, Wydawnictwo Literackie 2015, stron: 416





„Wykolejony” vs „Zaginiony”

0:1


Dziękujemy za przekazanie książek do recenzji niezawodnemu Wydawnictwu Literackiemu  :) 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz