niedziela, 15 listopada 2015

„Zabójstwo Pitagorasa” – Marcos Chicot



Każdy, kto chodzi(-ł) do szkoły, kojarzy postać Pitagorasa – albo z lekcji historii dotyczących starożytności, albo z nazwanego jego imieniem matematycznego twierdzenia.  Kiedy się jednak zagłębić w biografię Pitagorasa, zyskujemy portret człowieka o niezwykłej umysłowości, którego zajmowała i matematyka, i filozofia, i polityka, i religia. Bohaterem swojej powieści hiszpański pisarz Marcos Chicot uczynił właśnie tego starożytnego Mistrza.

Jest rok 510 p.n.e. Znajdujemy się w samym centrum wspólnoty pitagorejskiej w Krotonie, jednym z najbogatszych miast Wielkiej Grecji (dziś to włoskie miasto), gdzie Pitagoras założył swoją słynną szkołę. Leciwy już Pitagoras, czując na plecach oddech śmierci, postanawia wybrać swojego następcę spośród najzdolniejszych uczniów i członków wspólnoty. Najpoważniejszy kandydat zostaje otruty, a to dopiero początek całej serii tajemniczych morderstw, które zdają się zagrażać nie tylko samemu Mistrzowi, ale i całej wspólnocie. Pitagoras prosi o pomoc Akenona,  syna swego dawnego przyjaciela. Egipcjaninowi w rozwiązywaniu tajemnicy morderstw towarzyszyć będzie piękna, intelignenta i niezależna córka Pitagorasa – Ariadna, która też będzie jego przewodniczką po dość zamkniętym kręgu wspólnoty.  Nie zdradzę za wiele, jeśli napiszę, że parę połączy coś więcej niż tylko rozwikłanie zagadki zabójcy.

 Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Czytałam ją niemal dwa miesiące. Nie było mi łatwo przebrnąć przez te siedemset stron historii, która naprawdę wymagała skupienia. Autor nie koncentruje się tylko na wątku kryminalnym – nie jest to historia wartka, której każda strona przynosi zaskakujące zwroty akcji jak u Dana Browna. Dla Chicota równie istotne było zanurzenie się w świecie starożytnej Grecji – w atmosferze, relacjach międzyludzkich. Z tego powodu akcja niejednokrotnie zwalnia, bo autor prze kilka stron kreśli przed nami realia życia w starożytnej krainie, koncentruje się na opisach bractwa pitagorejczyków, ba – co jakieś czas na kartach powieści pojawiają się encyklopedyczne informacje z dziedziny matematyki, a związane ze szkołą Pitagorasa. Jeśli zatem jesteście ciekawi, jaka figura była sekretnym znakiem rozpoznawczym pitagorejczyków, jak wygląda złoty podział, jeśli chcecie przypomnieć sobie twierdzenie Pitagorasa, dowiedzieć się, jakie odkrycie wywołało największy kryzys w historii matematyki – w powieści znajdziecie odpowiedzi na te matematyczne ciekawostki.

Mimo że lektura tej powieści nie należała do łatwych, to w momencie, kiedy w końcu przebrnęłam przez te siedemset stron i z czystym sumieniem zamknęłam książkę, na chłodno przeanalizowałam lekturę, stwierdziłam, że to była naprawdę dobra powieść. Mieliśmy tutaj i dawkę rozrywki, i elementy, które dodatkowo wzbogacają wiedzę historyczną o czasach Pitagorasa, bo autor starał się, gdzie to możliwe, być wiernym faktom historycznym. Oczywiście, wprowadza też fikcję literacką, w końcu czasy starożytne to czasy odległe i nie do końca udokumentowane.

„Zabójstwo Pitagorasa” przynosi wiele ciekawych portretów zbiorowych (wspólnota pitagorejska) i indywidualnych: samego Pitagorasa, który ze względu na autorytet, głoszenie nauki, filozofię braterstwa, nie bez powodu chyba przywodzi na myśl postać Chrystusa. Ciekawa była postać Ariadny – wykształconej, niezależnej córki Pitagorasa, opętanego żądzą rozwiązania zagadki liczby π Glaukosa czy przerażającego olbrzyma Boreasza.  

„Zabójstwo Pitagorasa” jak na rasowy thriller przystało zawiera w sobie ciekawą zagadkę, odsłania mroczne tajemnice, polityczne intrygi, dość zgrabnie wplata w to wszystko wątek miłosny. Jest sporo historii, trochę matematyki, dużo wyobraźni. Jest też niestety sporo dłużyzny i niepotrzebnego zatrzymywania akcji – z tego powodu atmosfera napięcia i ciekawość czytelnika w wielu momentach siadały. Mimo tych trudności czytelniczych z samą lekturą, uważam, że ostatecznie warto było przeczytać. Moją mamę powieść pochłonęła z kolei bez reszty – nie było dla niej żadnych dłużyzn, żadnej nudy. Być może więc dla dorosłego, bardziej wyrobionego czytelnika lektura „Zabójstwa Pitagorasa” będzie większą przyjemnością niż dla nastolatka, który na samo hasło „twierdzenie Pitagorasa” dostaje mdłości ;) Moim zdaniem – książka dobra i nic więcej. Zdaniem mojej mamy – świetna. Nie pozostaje mi nic innego, by zachęcić Was, byście sami sprawdzili, która z opinii jest Wam bliższa.


Polecają

Paulina (z mamą)




Marcos Chicot, Zabójstwo Pitagorasa, Wydawnictwo Muza, 2015, stron: 704


Za książkę, którą można wypożyczyć w szkolnej bibliotece, dziękujemy
Wydawnictwu Muza i firmie Business & Culture




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz