Zachęcona
zatrważającą liczbą pozytywnych opinii na temat tej książki uznałam, że muszę ją nabyć. I to jak najszybciej! Wszystko
odbyło się więc w ekspresowym tempie: kupiłam i niemal od razu zabrałam się za
lekturę, licząc na niezwykłą książkową podróż. Przeczytałam ją dość szybko, ale
jak się okazało, opinie innych blogerów
mogą być bardzo mylące i niekoniecznie zgadzać się z moimi literackimi
upodobaniami. Niestety, tak właśnie było w tym przypadku.
Okładkowy
opis zawiera streszczenie następującej treści: Mara Dyer budzi się w szpitalu,
nie pamiętając, skąd się tam wzięła.
Wydawałoby się, że już nic gorszego nie
może jej spotkać. A jednak... To, iż nie pamięta momentu wypadku, w którym
zginęli jej przyjaciele, podczas gdy ona sama w przedziwny sposób ocalała, budzi w niej podejrzenia, że kryje się za tym
coś więcej. Ma rację.
Czytanie
opisu, w przeciwieństwie do całej reszty, było całkiem przyjemne. Myślę sobie:
oho, zapowiada się niezły thriller. Nic bardziej mylącego.
Opis (nie
wspomnę już o ocenach) nie ma za wiele wspólnego z treścią książki. Główna
bohaterka, tytułowa Mara, faktycznie budzi się w szpitalu, dowiadując się, że
wyszła cało z wypadku, w którym zginęli jej najlepsi przyjaciele. Następnie
zapomina o nich, przypominając sobie ich twarze w sporadycznych, dziwnych
wizjach, które zdarza jej się miewać. Nie bez powodu używam słowa ,,zapomina"
- autorka niewiele mówi o przyjaciołach dziewczyny, a że narracja jest
poprowadzona z punktu widzenia Mary, równie dobrze można uznać, że bohaterka niewiele o nich myśli. Następnie
dziewczyna zaczyna nową szkołę, ale
sympatii rówieśników nie zyskuje (czyżby przez sarkastyczne poczucie humoru i
cięty język?). Jedyną osobą, która się przy niej kręci jest Noah, uroczy Brytyjczyk,
za którym szaleją wszystkie dziewczyny i który szybko porzuca te same
dziewczyny. Zdaje się, że chłopak cierpi na rozdwojenie jaźni, bo skoro je porzuca, to najwyraźniej go męczą
(sam to przyznaje), ale jednocześnie nie potrafi pozbyć się uśmiechu z twarzy,
kiedy szczerzą się w jego kierunku i trzepoczą rzęsami... Tak, rozdwojenie
jaźni to jedyne logiczne wytłumaczenie.
Ech, w beznadziejnej książce nawet miłość jest
beznadziejna.
Mara nie
jest bohaterką, która choćby trochę
mi się podobała. Nie można powiedzieć, że była zabawna czy nawet ironiczna ze
swoim specyficznym poczuciem humoru czy ciętym językiem. Ona była po prostu
niesympatyczna i niemiła.
Krótkie, nierozbudowane dialogi czytało się szybko (bo
wypowiedzi bohaterów rzadko przekraczały pięć słów), ale były zupełnie mdłe.
Poczucie humoru w tej książce to pomyłka i ani nie jest mroczne, ani śmieszne.
To taki zupełnie przeciętny poziom dla mało wymagającego czytelnika. Zdaje się,
że tym poczuciem humoru autorka stara się zrekompensować swoje znikome
umiejętności pisarskie. Może gdyby narracja była trzecioosobowa byłoby lepiej,
bo ciężko było pozbyć mi się wrażenia,
że Mara ma bardzo negatywne mniemanie o świecie. Ale jak ktoś nie
prezentuje dobrego warsztatu pisarskiego, to w sumie bez różnicy, czy narracja
będzie pierwszo- czy trzecioosobowa – całość i tak czuć będzie amatorszczyzną.
Sam pomysł
na fabułę jest - trzeba przyznać - naprawdę dobry: i te wizje, wypadek,
niepamięć bohaterki, i domniemane rozdwojenie jaźni. Ale każdy dobry pomysł
może zostać zniszczony przez koszmarnie słabe wykonanie i tak było w tym
przypadku. Wizje/ przewidzenia/ odczucia (?) Mary, które miały podpadać pod
schizofrenię, tak naprawdę bardziej
pasują do jakichś dziwnych-nie-do-końca-pomocnych-a-właściwie-szkodliwych
zdolności magicznych. W ten sposób thriller okazał się mrocznym fantasy. Nie
zdziwiłabym się, gdyby Mara w rzeczywistości była jakąś wróżką, czarownicą czy czymś podobnym (w temacie tej
książki nic mnie nie zdziwi).
Czytanie „Mary
Dyer” nie należało do najprzyjemniejszych. Owszem,
czytało się łatwo, bo żaden to skomplikowany tekst, wymagający od nas
intelektualnego zaangażowania. Jedyny plus, że ja, niemal sknera, nie muszę już
kupować drugiego tomu, ponieważ nic, kompletnie nic mnie do niego nie zachęca.
A wolałabym się nie przekonać, że może być jeszcze gorzej.
Julia
Michelle Hodkin,
Mara Dyer. Tajemnica, wyd. YA!, 2014,
stron: 412
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz