Jakuba Ćwieka nie trzeba przedstawiać miłośnikom
fantastyki. Ten polski pisarz był aż dziewięciokrotnie nominowany do Nagrody
im. Janusza A. Zajdla przyznawanej autorom rodzimej fantastyki. To o czymś
świadczy, prawda? I do czegoś zobowiązuje. Ja zapraszam Was na spotkanie z
bandą niegrzecznych harleyowców.
"Chłopcy" to pierwsza część czterotomowego
cyklu książek, z których do tej pory ukazały się pierwsze trzy:
"Chłopcy", "Bangarang" i "Zguba". Data premiery czwartego
tomu to w przybliżeniu październik 2015 r.
Zacznijmy od tego – czy pamiętacie Piotrusia Pana
i jego przygody? Wiernych kompanów i uroczą Dzwoneczek, która podążyłaby za nim
choćby w ogień? Nibylandia była ich schronieniem przed światem zewnętrznym,
miejscem, gdzie mogli się bawić i przeżywać niezwykłe przygody bez końca. Ich
jedynym, a zarazem największym wrogiem był kapitan Hook, z którym to stoczyli
wiele bitew, z każdej z nich wychodząc oczywiście zwycięsko. Niepocieszony
pirat wracał na swój statek, by po jakimś czasie znów zaatakować, by po raz
kolejny zostać pokonanym przez Piotrusia i jego bandę. A co by było gdyby
kapitana zabrakło? Gdyby w końcu naszemu małemu bohaterowi udało się pozbawić
złego pirata życia? Wszakże walka z nimi była częścią przygody! Wiadomym jest,
że prędzej czy później musiało do tego dojść i właśnie to było pierwszym
klockiem domina, który zaczął zmieniać całą Nibylandię. Wtedy Piotruś zdał
sobie z czegoś sprawę – nie jest już dłużej dzieckiem. Uśmiercanie innych nie
jest rozrywką dla dzieci. Takie rzeczy robią tylko dorośli, co znaczyłoby, że
on sam zaczął… dorastać. Najwidoczniej bardzo spodobała mu się ta
zabawa, tak więc zaczął robić inne rzeczy, które robią tylko dorośli.
Piotruś zaczął się zmieniać, co zaczęło przerażać jego wesołą bandę. Tak nagle
zderzenie z rzeczywistością okazało się dla nich okropnym przeżyciem. Razem z
Dzwoneczkiem postanowili uciec jak najdalej od tej osoby, która niegdyś była
ich przyjacielem. W prawdziwym świecie urośli, ale nie dorośli. Mentalnie, dalej każdy z nich był
dzieciakiem, któremu były tylko swawole w
głowie. Tyle że forma zabawy nieco się zmieniła. Pływanie łódką zostało
zastąpione szybką jazdą na wielkim harleyu, a na miejsce futrzastych przyjaciół
z lasu wskoczyły roznegliżowane panienki i pojawili się prostaccy kompani.
Teraz cała banda przypominała bardziej grupę groźnych motocyklistów, lecz mimo to dalej trzymali się wszyscy razem. Łączy ich swego rodzaju braterska więź, a nad wszystkimi pieczę trzyma Dzwoneczek, pełniąca dla wszystkich funkcję prawdziwej mamy. Gdyby na to spojrzeć krytycznym okiem, to można by stwierdzić, że to dość patologiczna rodzinka, bez dwóch zdań.
Teraz cała banda przypominała bardziej grupę groźnych motocyklistów, lecz mimo to dalej trzymali się wszyscy razem. Łączy ich swego rodzaju braterska więź, a nad wszystkimi pieczę trzyma Dzwoneczek, pełniąca dla wszystkich funkcję prawdziwej mamy. Gdyby na to spojrzeć krytycznym okiem, to można by stwierdzić, że to dość patologiczna rodzinka, bez dwóch zdań.
Ciężko mi napisać, co tak naprawdę myślę o tej
książce. Nie dlatego, że jakoś szczególnie mi się nie spodobała, wręcz
przeciwnie. Nie wiem, czy użyję odpowiednich słów, by opisać jej świetność.
Tutaj mamy do czynienia z dawnymi kompanami Piotrusia Pana, którzy – jak na
ironię – są ucieleśnieniem jego samego, niby dorośli, a jednak coś takiego jak
odpowiedzialność jest im całkowicie obce. Na dodatek nasi Chłopcy słuchają
tylko i wyłącznie swojej "mamy", która.. cóż, mała i słodka jest
wyłącznie na pierwszy rzut oka. W "Chłopcach" nie doświadczymy
mozolnego, długiego wstępu czy bogatych, statycznych opisów. Ta książka rzuca
nas w wir akcji niemal od razu, nie bawiąc się w zbędne ozdobniki, bo tu liczy
się akcja i dobra zabawa – "Bangarang!", jak mówią w Drugiej
Nibylandii. Po tej książce nie należy się spodziewać głębokich przemyśleń czy
może inspirujących myśli – to lekka lektura, w której przerysowane,
przejaskrawione są i rzeczywistość, i postacie w niej występujące. Mamy tutaj do
czynienia ze światem przedstawianym z punktu widzenia mężczyzn, gdzie kobiety
są potraktowane raczej przedmiotowo: są zgrabne, urodziwe i.. niezbyt
inteligentne, oczywiście z wyjątkiem Dzwoneczka. Świat to – umówmy się –
szowinistyczny.
Język „Chłopców” to język bardzo dosadny, być może
niektórzy skrzywią się ze względu na ilość użytych kolokwializmów i wulgaryzmów,
ale w końcu mamy tu świat dość prostacki, do którego wyszukane metafory i wygładzony
język pasują jak pięść do kożucha czy też garnitur do harleya. Mimo to "Chłopców"
zdecydowane da się lubić. Barwna i szybka akcja (niczym jazda na harleyu),
humor, wyraziści bohaterowie i oryginalne podejście Jakuba Ćwieka do tak
znanego motywu Piotrusia Pana sprawiają, że przymyka się oko na kontrowersyjne
strony tej powieści. A może właśnie te kontrowersje czynią książkę jeszcze
bardziej atrakcyjną.
Książkę polecam wszystkim – może z wyjątkiem
najmłodszych czytelników, albowiem jest to raczej lektura dla osób, które nie
śmieją się głupawo, gdy zobaczą użyte w tekście jakiekolwiek brzydkie słowo czy
przekleństwo. To nie jest literatura dla grzecznych dziewczynek i grzecznych
chłopców. Zdaniem podsumowania – Ćwiek i jego „Chłopcy” są gwarantem ostrej
jazdy bez trzymanki. Raczej dla osób o mocnych nerwach.
Karolina
Jakub
Ćwiek, Chłopcy, Sine Qua Non, 2012, stron: 320
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz