piątek, 15 maja 2015

„Wilk z Wall Street” – Jordan Belfort



„Wilk z Wall Street” jest  pierwszą autobiografią, jaką przeczytałam. Nigdy nie ciągnęło mnie do literatury faktów i historii prawdziwych. Wolałam czytać mniej lub bardziej nieprawdopodobne książki. Ta autobiografia zmieniła jednak moje wyobrażenie  o tego typu literaturze. Spodziewałam się  nudnawego pamiętnika bogacza, a dostałam sarkastyczną, genialnie napisaną książkę przedstawiającą historię młodego bankiera żyjącego tak, jakby jutro miało nie nadejść.


Lata 90. XX wieku, Wall Street – ulica krezusów i amerykańskiej finansjery, młodzi, ambitni, spragnieni Życia (tego przez duże „ż”) chłopcy i wielka gotówka. Setki osób skuszonych obietnicami wielkich, łatwych pieniędzy napływało do Stratton Okmont -  firmy brokerskiej rządzonej przez Jordana Belforta, tytułowego wilka z Wall Street, legendarnego milionera z piękną żoną i malutką córeczką. Znanego  ze skandalicznego trybu życia, z balansowania na granicy prawa i wielu niepochlebnych artykułów mówiących o jego pijaństwie i rozpuście. Życie nie jest dla naszego wilka takie łaskawe, jakby się zdawało. Każdego dolara zarobił sam, zmaga się z wieloma uzależnieniami, nie umie nikomu w pełni zaufać. Jego druga żona, księżna Bay Ridge, nie jest taka głupiutka i potulna, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Mimo finansowania jej kolejnych zachcianek, ona nie chce zapomnieć o wszystkich grzeszkach męża.


W książce historię swojego życia opowiada sam Jordan Belfort, dzięki czemu możemy dowiedzieć się bezpośrednio od autora, co myśli o konkretnej sprawie, jaki jest jego świat uczuć, jego światopogląd. Jest to bardzo ciekawe także dlatego, że mogłam się dzięki temu sama przez chwilę poczuć jak milionerka rozważająca kolejne ważne zagadnienie. Narracja jest niezaprzeczalnie największą zaletą biografii: jest sarkastyczna, autor nie owija w bawełnę i przedstawia swój sposób myślenia bez ogródek, nieważne, jak jest niemoralny czy głupi. Belfort nie próbuje się usprawiedliwiać, wybielać. Pisze, jak było i tyle.


Nie jest to jednak książka dla ludzi ze słabymi nerwami czy osób pruderyjnych. Przeklinanie wyniesiono w niej na wyższy poziom, czyniąc z niego sztukę. Wulgaryzmy stosowane są tutaj niczym znaki interpunkcyjne.


Alkohol leje się strumieniami, a wymienienie narkotyków, które bierze główny bohater zajmuję strony. W firmie Jordana w nagrodę za dobrze wykonaną pracę urządza się rzucanie karłami do celu i wielkie imprezy ze striptizerkami. Jednym słowem wielki obłęd. Lub patologia. Świat Belforta to świat zepsuty; świat, w którym głos sumienie zostaje zagłuszony szelestem mamony, alkoholem, narkotykami i innymi przyjemnościami cielesnymi. To świat napędzany adrenaliną, w którym bohater, balansując na granicy i prawa, i życia czasem, ciągle stoi nad przepaścią.


„Było to moje życie. Moje. Tak czy inaczej ja, Jordan Belfort, Wilk z Wall Street, byłem człowiekiem szalonym i nieobliczalnym. Wielokrotnie unikając śmierci i więzienia, żyjąc jak gwiazdor rocka, pochłaniając więcej narkotyków, niż mogło pochłonąć ich bezkarnie tysiąc ćpunów, zawsze uważałem się za kuloodpornego.”


W tym szaleństwie jest metoda. Nie będę oceniać, czy postępowanie wilka z Wall Street, zarabiającego miliony tygodniowo było słuszne, nie dochodzę, czy kierował się właściwymi pobudkami. Oceniam po prostu książkę, a ta jest niezaprzeczalnie rewelacyjna.

Dana
Jordan Belfort, Wilk z Wall Street, Świat Książki, 2014, stron: 512

2 komentarze:

  1. Też bardzo spodobał mi się ten sarkastyczny język, zabawny i bezpośredni. Wymienianie działania poszczególnych narkotyków czy lekarstw i sposobach neutralizacji ich skutków ubocznych kolejnymi wręcz genialne. Tylko jedno mam zastrzeżenie co do autora. Odniosłam wrażenie, że na końcu książki próbuje odrobinę się wybielić. Nagle, dosłownie w chwili przestaje być uzależniony, w jednej sekundzie rozumie, że to było złe i już nie będzie tego robił, a większość swoich grzeszków zrzuca właśnie na nałogi. Dość naiwna wersja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście zakończenie nie było najlepsze. Myślę, że autor nie chciał nudzić czytelników mozolną przemianą i spowolnieniem akcji, tylko krótko podsumował jak zmieniło się jego życie i myślenie.

      Usuń