Młoda autorka z Wrocławia podjęła się dosyć trudnego
zadania - postanowiła napisać kryminał w stylu retro, którego akcja będzie się
toczyć we Wrocławiu, a raczej w Breslau, bo mamy rok 1910. A jak powszechnie
wiadomo, jeśli chodzi o dokładnie tę tematykę i to miasto, to koronowanym
mistrzem gatunku jest Marek Krajewski, którego przyznam, że bardzo nie lubię.
Ale Nadii Szagdaj nie lubię jeszcze bardziej, a po przygodzie z Klarą Schulz
chyba na stałe zniechęciłam się do kryminałów retro.
Bohaterką książki jest młoda, wyjątkowo głupia i naiwna Klara. Klara jest beznadziejnym przypadkiem - od lat marzy, by zostać policjantką, jednak miejscowa policja nie potrafi zrozumieć jej potencjału (hmm… ciekawe czemu) i zawiedziona, kipiąca nienawiścią Klara postanawia zostać detektywem na własną rękę. I całkiem przypadkiem akurat jest świadkiem morderstwa: podczas spektaklu w operze ginie baryton i tylko nasza inteligentna pani detektyw wpada na pomysł, że to było morderstwo właśnie, a nie nieszczęśliwy wypadek (jak twierdzi niedouczona policja). Kobieta rozpoczyna więc swoje niezwykle nużące śledztwo, ale dzięki temu, że jest inteligentna ponad przeciętną, dochodzi do rozwiązania szybciej niż policja.
Hmm… jakie uczucia w czytelniku budzi ta powieść? We mnie - irytację. Głównie ze względu na bohaterkę. Klara, mimo że żyje na początku XX wieku, to wyprzedza umysłem swoje czasy. Pije, nie stroni od romansów (a jest mężatką), zawzięcie broni wszystkich zamieszkałych w Breslau homoseksualistów, a do tego nie stroni od wypowiadanych publicznie brzydkich słówek i kuszących, obcisłych strojów. Oprócz tego, że jest tak bardzo inteligenta to na dodatek bardzo urodziwa - tak bardzo, że jest w stanie wszystkich uwieść i rozkochuje wszystkich jednym spojrzeniem. Jej hobby to szkicowanie obrazków i zabawy z synem, o którym czasem zdarzy jej się zapomnieć, ale i tak jest super świetną matką. Myślę, że Klara spokojnie może startować w konkursie na „Najbardziej irytującą bohaterkę literacką roku”. Ma już mój głos.
Kolejnym minusem powieści jest to, że gdyby nie data podana przez autorkę to czytelnik nie wyczułby, że ma do czynienie z kryminałem retro. Pomijając już zachowanie Klary, które jakoś w ogóle nie oddawało klimatu tamtego czasu, to w książce mało jest opisów, bohaterowie zachowują się zbyt współcześnie i nie czuć tego, że akcja rozgrywa się na początku XX wieku.
Kolejny dramat w tym kryminale to dialogi. Rozmowy bohaterów to była naprawdę porażka. Niektóre wypowiedzi (tak, właśnie o Klarze głównie myślę) były tak dziecinne i żenujące, że brak słów!
Jedyne, co ratuje trochę tę książkę, to zakończenie, które było całkiem niezłe. No ale samo zakończenie to chyba zdecydowanie za mało, żeby wystawić powieści pozytywną ocenę.
Nie mam pojęcia, dlaczego czytałam tę książkę do końca.
Ale wiem jedno: nienawidzę kryminałów retro. I Klary Schulz.
Jula M.
Nadia
Szagdaj, Kroniki Klary Schulz. Sprawa
pechowca, Bukowy Las, 2013, stron: 328
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz