sobota, 25 lipca 2015

„Kroniki Jakuba Wędrowycza. Tom 1.” – Andrzej Pilipiuk



Andrzej Pilipiuk, ucząc się na archeologa, udał się na wykopaliska niedaleko Chełma. Tam właśnie odnalazł swoje powołanie i pasję, czyli pisanie książek. "Wykopał" on tam bowiem najżywszą skamielinę na świecie, czyli tytułowego Jakuba Wędrowycza. Tak mu się spodobał, że napisał o nim siedem książek i stworzył jeden smaczek dla fanów, czyli "Notes Wędrowycza". Dziś jednak zajmę się pierwszą częścią serii o bimbrowniku  - egzorcyście.


Jest to powieść z cyklu urban fantasy, czyli połączenie fantastyki z czasami współczesnymi.  Jest to gatunek ostatnio bardzo popularny, przez co Wędrowycz może zyskać nowe grono fanów, zarówno w wieku szkolnym, jak i tych starszych. Akcja ma miejsce w PRL-u, gdy Jakub ma ponad siedemdziesiąt lat. Protagonistę da się polubić, jeśli patrzymy na niego z dystansem. W przeciwnym wypadku nie zrozumiemy fabuły, prezentacji bohaterów i dialogów pisanych z wręcz mistrzowską ironią i sarkazmem. Potrzebna jest też znajomość historii, bo bohaterowie poruszają tematy wojny mandżurskiej, komunizmu oraz pierwszej i drugiej wojny  światowej, w których niektóre postacie z książki brały udział.


Jakub Wędrowycz, zamieszkuje Wojsławice, niedaleko Chełma. Krótko mówiąc jest to  ochlapus, wiejski egzorcysta, bimbrownik i kłusownik, porażający otoczenie wyglądem, zapachem i kulturą osobistą – a raczej jej brakiem. Wędrowczy jest skupiskiem "polskiego cebulactwa" i negatywnych stereotypów, krótko mówiąc cham, wieśniak i burak. Warto wspomnieć też, że jest alkoholikiem, co wzięło się z tego, że jego ojciec był królem bimbrowników. Tyle o samym protagoniście.


Inni bohaterowie też są przerysowani i ich stereotypowe cechy są wyolbrzymione do granic możliwości, przez co łatwo uśmiechnąć się pod nosem przy czytaniu ich kwestii dialogowych.  Antagoniści z poszczególnych opowiadań czy bohaterowie neutralni zostali napisani troszeczkę zbyt płytko. Na pewno dałoby się przedstawić lepiej funkcjonariusza Birskiego, który ma wpływ na fabułę późniejszych książek, jednak w pierwszej jest jedynie dodatkiem, który nie został zrealizowany najlepiej.


Książka "Kroniki Jakuba Wędrowycza", jako wstęp do serii jest zbiorem luźnych opowiadań, które są nacechowane czarnym humorem i wiejską gwarą, która mocno nasiąknięta jest językiem rosyjskim.  Sam Pilipiuk inspiruje się mocno językiem i kulturą Wschodu.  W serii omawianej przeze mnie  autor prezentuje kunszt swojego pióra zarówno opisami bohaterów, miejsc, jak  i dialogami. Całość jest niestety tylko zbiorem opowiadań, na co można narzekać, jeśli czujemy niedosyt fabuły. 


Fabuła skonstruowana jest lepiej niż dobrze, wszystko jest spójne i często wyjaśnione w kluczowych momentach w formie retrospekcji, przez co nie musimy cofać kilku kartek, by przypomnieć sobie o bieżących wydarzeniach.  Jednak jest kilka momentów, które mogły zostać zrobione lepiej i przez to jedno z dłuższych opowiadań traci sens, z powodu podróży w czasie.


Jako egzorcyście Jakubowi zdarzy się zmierzyć z wilkołakami, wampirami, wiedźmami, utopcami a nawet kosmitami. Najgorszym jednak jego zagrożeniem są ludzie żyjący w Wojsławicach. Dlaczego? Tego dowiecie się, gdy przeczytacie książkę o jego przygodach. Kto wie, może i was pochłonie świat przygód Jakuba Wędrowycza, najlepszego cywilnego egzorcysty w kraju (jak on sam uważa).


Książka dla fana gatunku może okazać się miłym zaskoczeniem, jeśli nigdy nie miał styczności ze stylem pisania Andrzeja Pilipiuka. Dla jego czytelnika jest to bardzo dobrze zrealizowana opowieści. Jednak dla osoby, która nie ma styczności z polską fantastyką i nie interesuje się takimi tematami, całość może okazać się przeciętną lub dobrą książką, którą mimo wszystko warto przeczytać.

Mateusz

Andrzej Pilipiuk, Kroniki Jakuba Wędrowycza. Tom 1, Wydawnictwo Fabryka Słów, 2011, stron: 296

2 komentarze:

  1. Uwielbiam Jakuba! Przypomniałeś mi, że dawno go nie czytałam. Trzeba będzie to naprawić. Jestem już przy czwartej części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :) Czwarta część... U nas jak widać małe zaległości, ale nadrobimy :) Wielka szkoda, że mało kto docenia polskich autorów.

      Usuń