Zdjęcie z tumblra |
Halloweenowe szaleństwo
zbliża się wielkimi krokami. Gdzieniegdzie zagościło już na dobre. A że z Halloween nieodłącznie związane są
mroczne, pełne grozy motywy: czary, wiedźmy, duchy, upiory, postanowiłyśmy
książkowym Tagiem wpisać się w klimat tej zabawy. Korzystając ze świetnego
pomysłu Olgi z Wielkiego Buka,
przygotowałyśmy Diabelski Kocioł Book TAG.
Korzystając z oryginalnej receptury autorki, do kociołka wrzuciłyśmy
również siedem specjalnych składników
plus jeden ekstra.
1.
OKO TRASZKI, czyli najładniejsza i
jednocześnie najmroczniejsza okładka książki.
Dana: Okładka „Starcia królów”
ma w sobie hipnotyzującą, mroczną moc, która nie pozwala przejść obok
nieporuszonym. Przynajmniej na mnie tak działa. Zawiera w sobie sedno cyklu
„Gry o tron” w ładnej oprawie graficznej, pozbawionej krwi, bez żadnych
konkretnych postaci, których na okładkach szczerze nienawidzę.
Julia: Nie wiedzieć
czemu, nie czytam zbyt wiele strasznych książek, co oznacza, że zbyt wiele
strasznych okładek również nie przychodzi mi do głowy. Ostatnią książką, która
zmroziła mi krew w żyłach, było „Siedem minut po północy” Patricka Nessa, czyli
opowieść o chłopięcych koszmarach. Okładka, podobnie zresztą jak treść jest
cudownie piękna i przerażająca zarazem.
2.
SZCZYPTA GNILCA, czyli ulubiona książka z
nieumarłymi, zombie i innymi żywymi trupami.
D.: W dziedzinie zombie
mam jednego niekwestionowanego zwycięzcę: „World War Z”. Mimo że książka jest o
nich, odgrywają w niej tylko przyczynę zjawisk i emocji. Gorąco polecam.
J.: Jedynymi
powieściami z zombiakami, które czytałam, były trylogia „FEED” i „Ciepłe ciała”
- i chyba tę ostatnią wybiorę. Zakochany zombie… Ciekawie, prawda? Nieczęsto
się zdarza, żeby zombie odgrywały rolę zakochanych melancholików, zamiast
odrywać głowy i zżerać mózgi.
3.WŁOS JEDNOROŻCA, czyli książka z magicznym lub
mitologicznym stworzeniem.
D.: Czytam wiele
książek z magicznymi stworzeniami, ale w „Wiedźminie” było ich chyba najwięcej:
smoki, gryfy, strzygi, doplery, południce, ghule, żywiołaki, diaboły, bazyliszki,
bruxy czy moje ulubione utopce. Można by wymienić w nieskończoność, nawet
pokusić się o wsadzenie samego Wiedźmina w kategorię „stworzenia magiczne”.
J.: Jak można napisać
serię przygodową o chłopcu, który jest synem boga greckiego i nie umieścić w
niej chmary mitologicznych stworzeń? Ha, dobrze, że Rick Riordan wyszedł z
podobnego założenia. W książkach z serii o Percym Jacksonie oprócz
Olimpijczyków spotkamy również Cerbera, chimerę i wiele innych stworzeń nie z
tego świata.
4. KROPLA KRWI, czyli ulubiony horror, slasher, thriller, w którym leje się posoka.
D.:. Chociaż „Gra o tron” gatunkowo nie przynależy do
wymienionych powyżej kategorii, jednak George R.R. Martin nie oszczędza swoich
czytelników: świat przez niego wykreowany jest okrutny, pełen bezpardonowych
walk i przelewu krwi. Nic równie krwawego jeszcze nie czytałam.
J.: „Wielki marsz” i
wypruwanie flaków na wierzch. Brrr! Mam ponure wrażenie, że granica dobrego
smaku została tam przekroczona kilkukrotnie.
5.
PODOBIZNA VOODOO, czyli postać, nad którą
wisi bądź zdaje się wisieć jakaś klątwa.
D.: Bez skrupułów mogę
powiedzieć, że „Spętani przez bogów” to książka, która w całości jest
poświęcona starożytnej klątwie. Każdy bohater jest podjudzany do zabójstwa osób
pochodzących od innego greckiego boga niż on. Wszystko jest mistyczną,
nieskończoną zemstą.
J.: Żywię ogromne współczucie
dla Blue Sergent z „Króla kruków”. Ta dziewczyna nie dość, że jest nastolatką,
to w dodatku nie może pocałować chłopaka, którego szczerze kocha, gdyż padnie
on trupem! Mam szczerą nadzieję, że w kolejnych tomach nie dojdzie do żadnych
zgonów.
6. GARŚĆ
SKAŻONEJ ZIEMI, czyli literackie miejsce, w którym zdecydowanie nie
chcielibyście mieszkać.
D.: Właściwie nie ma
książek, w których nie chciałabym „zamieszkać”, mimo wszystkich przeciwwskazań
ciągnie mnie do światów rodem z „Gry o tron”. Tak naprawdę dla mnie nie liczy
się zło świata, ale dobra książka. W takim układzie pod żadnym pozorem nie
chciałabym mieszkać w świecie „Nieludzi”. Nie chciałabym doświadczyć takiej
ilości pozbawionych logiki zdarzeń.
J.: Chyba nie
chciałabym mieszkać w Zakazanym Lesie – w końcu nie bez powodu wejście do niego
jest zakazane, prawda? Kto wie, co może się czaić w ciemności. Ogólnie ciemne i
mroczne lasy nie są moimi ulubionymi miejscówkami.
7.
KORZEŃ MANDRAGORY, czyli literacka scena,
która wywołała w Was krzyk przerażenia.
D.: Niestraszne
mi żadne książki, lubię czytać nawet te najstraszniejsze, ale nie zawsze tak
było. Pamiętam, jak kiedyś, czytając „Harry’ego Pottera”, ominęłam kilkanaście
stron ze sceny, w której Ron i Harry lecą samochodem do Hogwartu. Jednak
szczery krzyk przerażenia wywołała we mnie scena rzucania na żer świniom serca
czarownicy z „Kroniki Wardstone”. Było tu już tak dawno, że nie pamiętam nawet,
w którym tomie miało to miejsce, ale scenę pamiętam do dziś.
J.: Pamiętam scenę z „Życia Pi”, kiedy okazuje się, że jedyne drzewo na pewnej wyspie na środku oceanu jest mięsożerne (to jest straszniejsze, niż brzmi). W chwili, kiedy główny bohater poznaje tę przerażającą prawdę, otwiera owoc z owego drzewa i znajduje w nim ludzki ząb, zamarło mi serce.
8.
Składnik specjalny, w tym wypadku
to NAJCZYSTSZA Z ŁEZ, czyli Wasz
ulubiony bohater, który byłby zdolny uratować Was z każdej opresji…
D.: Gdybym znalazła się
w sytuacji zagrożenia życia, prędzej ratowałabym się sama. Taka już moja
natura, co tu dużo ukrywać. Gdybym jednak MUSIAŁA odegrać damę w opresji i
pozwolić jakiemuś dżentelmenowi ocalić moje życie, najlepszym wyborem jest Will
ze „Zwiadowców” - mój najodważniejszy
bohater z dzieciństwa.
J.: Hmm… Naczelnik?
Aaron Warner? Adam Kent? Alex
Sheates? Chaol Westfall?... Czy naprawdę muszę wybierać?
Zdjęcie z tumblra |
Dana & Julia