„Kiedyś
byliśmy braćmi” to kolejna publikacja - z całego mnóstwa książek zresztą -
podejmująca niezwykle ważki i trudny temat Holokaustu. Kolejna książka, której
autor próbuje zmierzyć się ze zjawiskiem od dziesiątków lat z taką samą
intensywnością poddawanym różnorakim analizom - i naukowym, i literackim. Ronald H. Balson –
na co dzień adwokat w jednej z chicagowskich kancelarii – dla swojego
literackiego debiutu wybrał konwencję sensacji, trochę w duchu J. Grishama i
jego dramatów sądowych.
Elliot
Rosenzweig to szanowany, ceniony polityk o nieposzlakowanej opinii. Obracający
się wśród chicagowskiej elity i należący do śmietanki towarzyskiej filantrop
nie szczędzi funduszy na działalność charytatywną. I właśnie podczas jednej z
uroczystości dobroczynnych zostaje publicznie oskarżony o to, że w czasie II
wojny światowej był oficerem zbrodniczych oddziałów SS. I tak naprawdę jego
obecna tożsamość jest fałszywa, bo w rzeczywistości nazywa się Otto Piatek – w
czasie II wojny bardziej znany jako rzeźnik z Zamościa. Oskarżenie szokujące,
absurdalne, niedorzeczne dla całego otoczenia, w Rozenzweigiem na czele, który
od razu zatrudnia cały sztab ludzi, by ci odszukali prawdziwego zbrodniarza. Jednak
człowiek, który zarzuca nazistowskie zbrodnie politykowi, jest przekonany o
swojej racji i gotów jest walczyć o sprawiedliwość przed sądem. I kierują nim
pobudki osobiste. Ben Solomon twierdzi bowiem, że Rozwenzweig w czasie wojny
został porzucony przez własna rodzinę i wychowywał się wraz z Benem Solomonem
pod jednym dachem, w żydowskim domu tego drugiego. Rodzą się jednak pytania:
czy Solomon rzeczywiście oskarżył właściwego człowieka? Czy ten prominentny
polityk może naprawdę być okrutnym nazistą?
Jakich krzywd doznała rodzina Bena ze strony Piatka? Z jakim ciężarem
przyszło zmagać się przez całe życie ocalałemu z Holokaustu Benowi
Solomonowi?
Historia
zaczyna się tutaj niczym w najlepszych filmach Hitchcocka – mocnym uderzeniem.
Publiczne oskarżenie i bomba wybucha. Konfrontacja dwóch mężczyzn w podeszłym
wieku od razu sprawia, że czytelnik pragnie poznać prawdę – czy panowie
rzeczywiście kiedyś byli braćmi, czy mamy do czynienia z fatalną pomyłką.
Balsonowi udało się więc już na początku zaciekawić czytelnika, wciągając go w opisaną
historię.
Książka
podzielona jest na kilka na części: Konfrontację, Opowieść Bena Solomona, Pozew
i Epilog. Najbardziej rozbudowaną i jednocześnie najważniejszą częścią książki
jest właśnie opowieść bohatera, bo to w niej Solomon przedstawia wojenną
historię swoją, swojej rodziny i Ottona Piatka. Piękną historię przyjaźni,
braterstwa, miłości, ale jednocześnie przerażającą historię zdrady,
okrucieństwa, prześladowań i unicestwienia.
Trzeba
przyznać autorowi, że napisał powieść z duża dbałością o historyczny detal.
Widać, że pisanie książki zostało poprzedzone wnikliwymi badaniami i studiami
nad historią zamojskich Żydów, historią
ich prześladowań i ich wojennych losów.
Najważniejsza
jest tu jednak konfrontacja dwóch bohaterów, przede wszystkim próba zrozumienia
motywów ich działania, pobudek, jakimi się kierowali i kierują obecnie. Wiele
mówi nam autor o ludzkiej kondycji, o ludzkich słabościach. Zakończenie książki
przynosi jednak ukojenie i pocieszenie. W końcu: „Światłość wschodzi sprawiedliwemu i radość tym, którzy są prawego serca”.
A, i jeszcze jedno przesłanie - historia
zawsze nas dogoni.
Często
sięgam po książki dotykające problemu eksterminacji ludności żydowskiej podczas
II wojny światowej, za każdym razem mając nadzieję, że być może wreszcie ta kolejna
pozwoli mi lepiej zrozumieć. Tylko jak zrozumieć coś, co wymyka się w ogóle ludzkiemu pojęciu. Zrozumieć i pojąć się
pewnie nie sposób, ale warto mówić o tym, co trudne i bolesne. Warto
przypominać. Warto – to chyba złe słowa. Zamieniam je więc na bardziej
odpowiednie: trzeba mówić, trzeba przypominać. Dlatego obok książek takich jak
„Kiedyś byliśmy braćmi” nie można przechodzić obojętnie. Bo te książki
przypominają nam o istocie człowieczeństwa i ostrzegają przed
konsekwencjami łamania biblijnego nakazu
mówiącego o miłości bliźniego. Polecam.
pani
Em.
Ronald H. Balson, Kiedyś byliśmy braćmi, wyd. Świat
Książki, 2014, stron: 796
Czy
wiesz, że…
Swastyka,
czyli znak zazwyczaj w kształcie równoramiennego krzyża o ramionach zagiętych
pod kątem prostym, dopiero od momentu, kiedy stała się jednym z symboli Hitlera
i III Rzeszy, kojarzona jest jednoznacznie w sposób negatywny, bo ze zbrodniami
nazistów, a posługiwanie się tym symbolem jest nawet w wielu krajach prawnie
zabronione. Nie zawsze jednak tak było. Dla przykładu: swastyka, na Podhalu zwana
krzyżykiem niespodzianym, była znakiem bardzo lubianym przez górali, co
znalazło wyraz między innymi w symbolach, odznakach oraz na sztandarach
Podhalańczyków. Kiedyś to był znak szczęścia, pomyślności, dlatego często tym
znakiem zdobiono domostwa. Do dziś ten znak zobaczyć można na przykład nad
wejściem do schroniska „Murowaniec” w polskich Tatrach. Swastyką znaczono też
czasami szlaki turystyczne w górach. Czynił tak na przykład Mieczysław
Karłowicz, znany taternik i kompozytor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz