sobota, 10 stycznia 2015

„Kiedyś byliśmy braćmi” – Ronald H. Balson



Kiedyś byliśmy braćmi” to kolejna publikacja - z całego mnóstwa książek zresztą - podejmująca niezwykle ważki i trudny temat Holokaustu. Kolejna książka, której autor próbuje zmierzyć się ze zjawiskiem od dziesiątków lat z taką samą intensywnością poddawanym różnorakim analizom -  i naukowym, i literackim. Ronald H. Balson – na co dzień adwokat w jednej z chicagowskich kancelarii – dla swojego literackiego debiutu wybrał konwencję sensacji, trochę w duchu J. Grishama i jego dramatów sądowych.

Elliot Rosenzweig to szanowany, ceniony polityk o nieposzlakowanej opinii. Obracający się wśród chicagowskiej elity i należący do śmietanki towarzyskiej filantrop nie szczędzi funduszy na działalność charytatywną. I właśnie podczas jednej z uroczystości dobroczynnych zostaje publicznie oskarżony o to, że w czasie II wojny światowej był oficerem zbrodniczych oddziałów SS. I tak naprawdę jego obecna tożsamość jest fałszywa, bo w rzeczywistości nazywa się Otto Piatek – w czasie II wojny bardziej znany jako rzeźnik z Zamościa. Oskarżenie szokujące, absurdalne, niedorzeczne dla całego otoczenia, w Rozenzweigiem na czele, który od razu zatrudnia cały sztab ludzi, by ci odszukali prawdziwego zbrodniarza. Jednak człowiek, który zarzuca nazistowskie zbrodnie politykowi, jest przekonany o swojej racji i gotów jest walczyć o sprawiedliwość przed sądem. I kierują nim pobudki osobiste. Ben Solomon twierdzi bowiem, że Rozwenzweig w czasie wojny został porzucony przez własna rodzinę i wychowywał się wraz z Benem Solomonem pod jednym dachem, w żydowskim domu tego drugiego. Rodzą się jednak pytania: czy Solomon rzeczywiście oskarżył właściwego człowieka? Czy ten prominentny polityk może naprawdę być okrutnym nazistą?  Jakich krzywd doznała rodzina Bena ze strony Piatka? Z jakim ciężarem przyszło zmagać się przez całe życie ocalałemu z Holokaustu Benowi Solomonowi? 

Historia zaczyna się tutaj niczym w najlepszych filmach Hitchcocka – mocnym uderzeniem. Publiczne oskarżenie i bomba wybucha. Konfrontacja dwóch mężczyzn w podeszłym wieku od razu sprawia, że czytelnik pragnie poznać prawdę – czy panowie rzeczywiście kiedyś byli braćmi, czy mamy do czynienia z fatalną pomyłką. Balsonowi udało się więc już na początku zaciekawić czytelnika, wciągając go w opisaną historię.

Książka podzielona jest na kilka na części: Konfrontację, Opowieść Bena Solomona, Pozew i Epilog. Najbardziej rozbudowaną i jednocześnie najważniejszą częścią książki jest właśnie opowieść bohatera, bo to w niej Solomon przedstawia wojenną historię swoją, swojej rodziny i Ottona Piatka. Piękną historię przyjaźni, braterstwa, miłości, ale jednocześnie przerażającą historię zdrady, okrucieństwa, prześladowań i unicestwienia.

Trzeba przyznać autorowi, że napisał powieść z duża dbałością o historyczny detal. Widać, że pisanie książki zostało poprzedzone wnikliwymi badaniami i studiami nad historią  zamojskich Żydów, historią ich prześladowań i ich wojennych losów.

Najważniejsza jest tu jednak konfrontacja dwóch bohaterów, przede wszystkim próba zrozumienia motywów ich działania, pobudek, jakimi się kierowali i kierują obecnie. Wiele mówi nam autor o ludzkiej kondycji, o ludzkich słabościach. Zakończenie książki przynosi jednak ukojenie i pocieszenie. W końcu: „Światłość wschodzi sprawiedliwemu i radość tym, którzy są prawego serca”. A, i jeszcze jedno przesłanie -  historia zawsze nas dogoni.

Często sięgam po książki dotykające problemu eksterminacji ludności żydowskiej podczas II wojny światowej, za każdym razem mając nadzieję, że być może wreszcie ta kolejna pozwoli mi lepiej zrozumieć. Tylko jak zrozumieć coś, co wymyka się w ogóle  ludzkiemu pojęciu. Zrozumieć i pojąć się pewnie nie sposób, ale warto mówić o tym, co trudne i bolesne. Warto przypominać. Warto – to chyba złe słowa. Zamieniam je więc na bardziej odpowiednie: trzeba mówić, trzeba przypominać. Dlatego obok książek takich jak „Kiedyś byliśmy braćmi” nie można przechodzić obojętnie. Bo te książki przypominają nam o istocie człowieczeństwa i ostrzegają przed konsekwencjami  łamania biblijnego nakazu mówiącego o miłości bliźniego. Polecam.

pani Em.
Ronald H. Balson, Kiedyś byliśmy braćmi, wyd. Świat Książki, 2014, stron: 796

Czy wiesz, że…

Swastyka, czyli znak zazwyczaj w kształcie równoramiennego krzyża o ramionach zagiętych pod kątem prostym, dopiero od momentu, kiedy stała się jednym z symboli Hitlera i III Rzeszy, kojarzona jest jednoznacznie w sposób negatywny, bo ze zbrodniami nazistów, a posługiwanie się tym symbolem jest nawet w wielu krajach prawnie zabronione. Nie zawsze jednak tak było. Dla przykładu: swastyka, na Podhalu zwana krzyżykiem niespodzianym, była znakiem bardzo lubianym przez górali, co znalazło wyraz między innymi w symbolach, odznakach oraz na sztandarach Podhalańczyków. Kiedyś to był znak szczęścia, pomyślności, dlatego często tym znakiem zdobiono domostwa. Do dziś ten znak zobaczyć można na przykład nad wejściem do schroniska „Murowaniec” w polskich Tatrach. Swastyką znaczono też czasami szlaki turystyczne w górach. Czynił tak na przykład Mieczysław Karłowicz, znany taternik i kompozytor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz