niedziela, 11 stycznia 2015

„Nigdziebądź” – Neil Gaiman



Ależ to była przedziwna opowieść. Tak przedziwna, że naprawdę mam z nią zagwozdkę. Być może dlatego tak przedziwne to było spotkanie, że od fantasy stronię, a „Nigdziebądź” do tego gatunku przynależy, a konkretniej do odmiany literatury fantastycznej określanej mianem urban fantasy, czyli takiej, której magiczna akcja rozgrywa się w wielkomiejskiej przestrzeni. Nowoczesność świata – miejska dżungla -  współistnieje więc z magią. I pewnie dlatego kręcę trochę nosem. Ale z drugiej strony tak przedziwna to było opowieść, że nabrałam apetytu na inne powieść Neila Gaimana. A skoro ma się ochotę na kontynuowanie znajomości z twórczością Gaimana, to chyba o czymś świadczy. I to świadczy dobrze. Gaiman potrafi bowiem uwodzić opowieścią.

Ale po kolei. Krótki (może się uda i będzie krótki ;) ) zarys fabularny: Richard Mayhew to bohater niczym niewyróżniający się z tłumu na londyńskich ulicach – pracuje, jest zaręczony. Wydaje się szczęśliwy, choć wiedzie raczej nudne życie, w którym każdy dzień podobny jest do następnego. Wszystko nieoczekiwanie zmienia się pewnego wieczora. Idzie właśnie na bardzo ważną kolację ze swoją narzeczona i jej bardzo wpływowym szefem, gdy na ulicy znajduje ranną, zakrwawioną i nieprzytomną dziewczynę. Wbrew protestom partnerki postanawia pomóc nieznajomej. I to będzie brzemienna w skutki decyzja. Dziewczyna jest bowiem mieszkanką niezwykłego świata: Londynu Pod. Tak, okazuje się bowiem, że pod londyńskimi ulicami, w kanałach i podziemnych przejściach położonych gdzieś pod liniami londyńskiego metra istnieje świat równoległy, świat ludzi, którzy zniknęli w „szczelinach świata”, których świat Nad nie chciał, odrzucił. Richard w wyniku zbiegu różnych okoliczności trafia do tego mrocznego świata. I od tego momentu jego nudne życie nabiera rumieńca. Żeby tylko rumieńca – płonie intensywną czerwienią. Drzwi (tak, tak –Drzwi to bohaterka), która swe imię zawdzięcza magicznej umiejętności otwierania każdych drzwi i przechodzenia przez rozmaite ściany, próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczej i tragicznej zarazem śmierci całej swojej rodziny – rodziny bardzo poważanej w świecie Pod. Komuś to jednak jest bardzo nie na rękę, bo Drzwi i Richard ścigani są przez okrutną parę morderców, a muszą dotrzeć do legendarnego anioła Islingtona, który – w przekonaniu Drzwi – jest jedyną istotą mogącą pomóc dziewczynie rozwiązać zagadkę morderstwa rodziny. Dla Richarda zaś to szansa, by wrócić do Londynu Nad, bo o niczym innym nie marzy. Podróż bardzo niebezpieczna, mimo że parze pomagają w tej wyprawie tajemnicza Łowczyni i jeszcze bardziej niezwykły i ekscentryczny na domiar Markiz de Carabas. Bohaterowie podejmują się wyprawy w najbardziej mroczne i groźne zakątki Londynu Pod – podróż ich będzie więc obfitować w wiele niebezpiecznych (z punktu widzenia czytelnika – ekscytujących) wydarzeń. Spotkają na swej drodze mnóstwo barwnych bohaterów, których intencje i motywy postępowanie nie raz zaskoczą. Postać pozytywna nagle okaże się czarnym charakterem i odwrotnie. Z punktu widzenia czytelnika – super, bo jest ciekawie. Z punktu widzenia bohatera – fatalnie, bo nie wiadomo, komu w tym świecie ufać.

Czy Richard będzie miał jeszcze ochotę wrócić do Londynu Nad? Nie zdradzę.

Ma Gaiman niezwykle wciągający i ciekawy sposób opowiadania. Ale ma Gaiman przed wszystkim talent do kreowania niezwykłych bohaterów. Warto „Nigdziebądź” przeczytać chociażby dla spotkania z parą wspomnianych już okrutnych morderców w postaciach Pana Croupa i Pana Vendemara, którzy chełpią się tym, że „wśród całego istnienia słyną z kunsztu w sztuce zadawania bólu”. Ich dialogi  to doprawdy perełki, wprowadzają do opowieści  pierwiastki humorystyczne.

Podobno charakter „Nigdziebądź” najlepiej określają trzy epitety: straszna, śmieszna, osobliwa. Czy straszna? Jest w tym określeniu przesada, choć Londyn Pod do miejsc przyjaznych nie należy, jest mroczy i niebezpieczny. Czy śmieszna? Bez przesady, ale dialogi tandemu Croup – Vandemar są z całą pewnością zabawne. Czy osobliwa? O tak, to najbardziej osobliwa książka, jaką kiedykolwiek czytałam. I określenie „osobliwa” jest tutaj komplementem. Chyba… bo doprawdy trudno oceniać rzeczy osobliwe. Jeśli więc lubicie to, co dziwaczne, „”Nigdziebądź” może się Wam spodobać.  Dla mnie to było pierwsze spotkanie z twórczością Neila Gaimana, ale z całą pewnością wkrótce znów do niego wrócę. 
Karola

Neil Gaiman, Nigdziebądź, wyd. MAG, 2014, stron: 368

Czy wiesz, że…

Podczas gdy Warszawa do dziś nie może uporać się z rozbudową miejskiego metra (którego budowa zaczęła się w 1983 roku, choć plany były już w okresie międzywojnia), londyńska kolej podziemna obchodziła w 2013 roku 150-lecie (!) swojego istnienia. I podczas gdy długość warszawskiego metra to jedynie ponad 20 km, w Londynie metrem przemierzać można trasy o długości ponad 400 km. Robi wrażenie, prawda? Z ciekawostek literackich warto dodać, że Dumbledore, profesor z cyklu książek o Harrym Potterze, ma nad kolanem bliznę właśnie w kształcie linii londyńskiego metra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz