sobota, 3 stycznia 2015

„Zatrute ciasteczko” – Alan Bradley



Poznajcie Flawię de Luce – następczynię panny Marple, późne pisarskie dziecko Alana Bradleya, kanadyjskiego pisarza, który Flawię uczynił główną bohaterką cyklu swoich powieści kryminalnych. Pierwszą z  tych powieści jest właśnie „Zatrute ciasteczko”.

Flawia jest niesforną jedenastolatką, która jak kot zawsze chadza własnymi ścieżkami, nie bacząc na ryzyko i niebezpieczeństwa. Niech was jednak nie zmyli dziecięcy wiek bohaterki, bo dziewczynie wcale nie w głowie niewinnie dziewczęce zabawy – jej ulubionym miejscem w rodzinnej posiadłości Buckshaw jest chemiczne laboratorium odziedziczone po którymś z przodków, a znajomości trucizn wszelakiej maści mogliby pozazdrościć jej najwięksi znawcy tematu, z Agathą Christie na czele: „Gdy nauczyłam się rozpoznawać równania chemiczne (…), otworzył się przede mną wszechświat. Czułam się tak, jakbym odkryła książkę kucharską Baby Jagi”.
I z tej książki kucharskiej czerpie pełnymi garściami, ryzykując niebezpiecznymi eksperymentami nawet na swych starszych siostrach: Dafne, która nigdy nie rozstaje się z książkami, pochłaniając je w ilościach hurtowych, oraz Ofelii, zainteresowanej wyłącznie swoją urodą i niejakim Nedem. W każdym razie siostry skutecznie uprzykrzają młodszej życie, a ta nie pozostaje im dłużna. Choć może jest dokładnie odwrotnie i to starsze siostry próbują poskromić najmłodszą w jej poczynaniach. Zadanie karkołomne, bo Flawia uwielbia kłopoty. Dlatego kiedy w pewien leniwy letni poranek odkrywa w przydomowym ogródku mężczyznę, który w jej obecności wydaje ostatnie tchnienie, wypowiadając przy tym tajemnicze słowo: „Vale”, jest w siódmym niebie – czego nie można powiedzieć o reszcie domowników, z ojcem zajętym tylko swoją kolekcją znaczków na czele. Flawia z miejsca zaczyna swojej prywatne śledztwo, wyprzedzając zawsze o krok miejscową,  dość nieudaczną w swych poczynaniach policję. A gra toczy się o wysoką stawkę, bo o zabójstwo tajemniczego przybysza zostaje oskarżony ojciec naszej bohaterki. Flawia jest więc dla niego ostatnią deską ratunku. A żeby rozwiązać zagadkę, musi ona nie tylko odkryć tożsamość mężczyzny znalezionego między grządkami z ogórkami, ale także poznać mroczne sekrety swojego ojca. Rozwiązanie zagadki ma bowiem związek z jego przeszłością: kolegami ze szkoły, tajemniczym samobójstwem (?) ukochanego wychowawcy oraz pewną limitowaną serią znaczków pocztowych ukradzionych w zagadkowych okolicznościach.


Największym atutem powieści Bradleya jest wykreowana przez niego postać nastoletniej Flawii, nie bez powodu okrzykniętej następczynią leciwej panny Marple. Flawia sztuki dedukcji mogłaby uczyć się od samego Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirot. Jest niezwykle inteligentną, bystrą dziewczyną, znawczynią nie tylko tajników chemii – równie biegle porusza się w tematach związanych z literaturą czy muzyką klasyczną. Tym, co czyni jej opowieść atrakcyjną – bo historię poznajemy z punktu widzenie Flawii,  jest również język głównej bohaterki: niezwykle barwny, ironiczny, dowcipny, cięty, pełen celnych uwag.

Piękna okładka, przywodząca na myśl klimat filmów Tima Burtona, wspaniale oddaje atmosferę posępnej posiadłości Buckshaw. A okładkowa Flawia – cóż, ma w sobie coś z Wednesday Addams z kultowego filmu „Rodzina Addamsów”  i bynajmniej nie jest to tylko kwestia uczesania.

Czyta się znakomicie. Jeśli ktoś skosztuje to ciasteczko, z pewnością narobi sobie smaku na kolejne (ponoć jeszcze lepsze) kryminały z Flawią de Luce w roli głównej.

pani eM.


Alan Bradley, Zatrute ciasteczko, wyd. Vesper, 2010, stron: 368

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz