"Złodziejka
książek" to bestsellerowa powieść australijskiego pisarza Markusa
Zusaka. Książka podbiła już serca
milionów czytelników i krytyków na świecie. Zasłużenie. Z pewnością podbiła i
moje. Dołączam do całej rzeszy wielbicieli „Złodziejki książek”, bo ta historia
– na samym wstępie zaznaczam – to absolutna rewelacja. RE-WE-LA-CJA! Z mocnym
akcentem na każdą sylabę!
Do
przeczytania tej książki zachęciły mnie nie tylko pochlebne opinie, ale głównie
intrygujący tytuł, który nawiązuje do przydomka głównej bohaterki, Liesel
Meminger. Nie wspomnę już o przepięknym wydaniu - główna bohaterka w tanecznym
pląsie ze Śmiercią.
Liesel
została adoptowana przez małżeństwo mieszkające w ubogiej części miasteczka
Molhing na Himmelstrasse. Poznajemy tam jej niesamowitych przybranych rodziców -
Hansa, spokojnego i uczciwego człowieka, który zarabia, malując ściany i grając
na akordeonie, oraz Rosę, wybuchową, niską
kobietę, która uwielbia przeklinać. Tak, cięty język i wieczne niezadowolenie
to jej znaki szczególne. Liesel trafia pod ich dach, gdzie mimo ubóstwa spędza w
miarę szczęśliwe dzieciństwo. Poznaje tam również swojego najlepszego
przyjaciela o cytrynowych włosach - Rudiego. Liesel spędza dnie na zabawach z
przyjacielem i... kradzieżach książek. A w tle okrutne czasy panowania Hitlera
i III Rzeszy... Wojna.
Publikacji
o II wojnie jest wiele. Ciekawią mnie książki o tej tematyce i mnóstwo takich
już przeczytałam. Jednak „Złodziejka książek" zmieniła moje patrzenie na
ten okres historyczny oraz uświadomiła mi, w jak stereotypowy sposób myślałam o
wydarzeniach tego czasu. Ludność Rzeszy w moim mniemaniu byli to tylko oprawcy,
kaci – sprawcy nieszczęścia niemal całej Europy. Odpowiedzialni za całe zło
wojny. Ta powieść pozwoliła mi inaczej spojrzeć na temat. Tak po ludzku, nie
przez pryzmat przerażających statystyk, suchych faktów, ale z punktu widzenia
przeżyć i osobistych tragedii konkretnych ludzi. To, co dla mnie szczególnie
istotne, to fakt, że powieść, w odróżnieniu od wielu innych czytanych przez
mnie nie ukazuje losów ludzi w krajach okupowanych, ale niemiecką
rzeczywistość. A ona również nie jest tak kolorowa, jak mogłoby się zdawać.
Zwykli Niemcy podczas wojny również ucierpieli, odczuwali strach, głód,
wewnętrznie buntowali się i mieli moralne dylematy odnośnie ideologii Führera.
Ta
powieść osadzona w tak przerażającym czasie, w którym spełniała się apokalipsa,
czasie zagłady, całkowitego zniszczenia i porażenia śmiercią jest wyjątkowa z
jeszcze jednego powodu - narratorem jest nie kto inny jak sama śmierć. Tak,
właśnie - Śmierć. I tu znowu Zusak szerokim łukiem omija stereotypowy
wizerunek złej, bezlitosnej śmierci z kosą,
takiej znanej chociażby z motywu danse macabre. Kreuje zamiast tego znanego
obrazu kulturalną istotę, która jest
zmęczona swą pracą i przejmuje się żywotem ludzi, których musi zabrać ze sobą. I
w dodatku, mimo że urobiona jest po pachy i nie ma chwili wytchnienia (zwracam
uwagę: mamy II wojnę światową, rzadko kiedy Śmierć była tak zapracowana), to
nawet nie może liczyć na dobre słowo ze strony ludzi. Ba, czuje się przez nich
prześladowana. Z tego ryzykownego połączenia narrator Śmierć – wojna wyszła
historia naprawdę piękna, niebanalna, wzruszająca. Książka, która tak bardzo
chwyta za serca, że pewnie nigdy nie zostanie zapomniana.
Myślę,
że nie byłoby przesadą nazwać tę książkę arcydziełem. Arcydziełem przez duże A.
„Złodziejkę książek" warto przeczytać nie tylko ze względu na możliwość spojrzenia
na historię II wojny światowej z punktu widzenia ludności niemieckiej, ale
głównie ze względu na mądre życiowe sentencje o ludzkiej egzystencji i mocy
słów. "Złodziejka książek" to powieść, którą z czystym sumieniem
mogłabym polecić każdemu. To niezwykle piękna i poruszająca książka. Możecie
wrzucić ją na listę książek „koniecznie do przeczytania”.... Jeśli jeszcze jakimś cudem jej nie przeczytaliście.
Jula
M.
Markus Zusak, Złodziejka książek, wyd. Nasza Księgarnia,
2014, stron:496
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz